Kurs nie będzie już zmartwieniem

Każdy, kto spłaca kredyt walutowy, wie, co znaczą duże wahania kursu. Wprowadzenie euro nie rozwiąże problemu osób spłacających pożyczkę na mieszkanie we frankach, ale pomoże wielu krajowym firmom eksportującym swoje wyroby do Europy Zachodniej

Publikacja: 22.10.2009 13:00

Do państw należących do strefy euro trafia ponad połowa naszego eksportu. Euro to zdecydowanie bardz

Do państw należących do strefy euro trafia ponad połowa naszego eksportu. Euro to zdecydowanie bardziej popularna waluta niż złoty, dlatego zwykle kontrakty zawierane przez krajowe firmy z odbiorcami z państw unii walutowej są denominowane nie w złotych, a we wspólnej walucie

Foto: GG Parkiet

Do państw należących do strefy euro trafia ponad połowa naszego eksportu. Euro to zdecydowanie bardziej popularna waluta niż złoty, dlatego zwykle kontrakty zawierane przez krajowe firmy z odbiorcami z państw unii walutowej są denominowane nie w złotych, a we wspólnej walucie. Dla naszych przedsiębiorstw oznacza to przede wszystkim… niepewność.

Kontrakt zawarty dziś może być zrealizowany za kilka miesięcy, a płatność może być dokonana jeszcze później. Krajowy przedsiębiorca zna kurs euro w złotych, jaki obowiązuje dziś. Na temat notowań za kilka miesięcy – a więc wtedy, gdy płatność faktycznie trafi na jego konto bankowe – może mieć tylko blade pojęcie.

A zmiany mogą być naprawdę znaczące. Weźmy pod uwagę to, co działo się w ostatnich 12 miesiącach. We wrześniu 2008 r. za euro płacono niespełna 3,3 złotego. W końcu grudnia było to już 4,17 zł. Rekordy słabości złoty bił w tym roku na przełomie zimy i wiosny. Wówczas kurs euro wzrósł nawet do ponad 4,7 zł. Obecnie zaś jest to 4,2 zł. Na przestrzeni 12 miesięcy kurs zmieniał się więc nawet o 30 proc.Wytwórcy są w stanie dostosować się do zmieniających się warunków makroekonomicznych. Jednak tak duże zmiany notowań powodują, że kontrakt, który w momencie podpisywania obiecywał np. 10-proc. marżę, w chwili wpływu gotówki na rachunek dawał taką samą marżę, tyle że ujemną. Zdecydowana większość kosztów jest bowiem zwykle wyrażana w złotych i nie zmienia się równie szybko, co kurs walutowy.

Oczywiście, osłabienie naszej waluty z końcówki ubiegłego i początku tego roku z punktu widzenia eksporterów było raczej korzystne. Za każdą jednostkę sprzedawanego towaru mogli bowiem uzyskać w przeliczeniu na złote więcej gotówki – i to utrzymując cenę w euro na takim samym poziomie. Co więcej, mogli dostać więcej w złotych nawet po obniżeniu ceny w euro, a to w warunkach kryzysu mogło decydować o być albo nie być na zagranicznych rynkach.

Warto jednak pamiętać, że w ostatnich latach dominowała raczej tendencja do umacniania się złotego. Spadek kursu naszej waluty to były tylko epizody (inna sprawa, że zwykle o dość znaczącej skali).Przyjęcie euro przez Polskę zlikwiduje – z punktu widzenia dużej części firm zajmujących się handlem zagranicznym, nie tylko eksporterów, ale również importerów – problem zmienności kursu walutowego. Będą oni nadal sprzedawać swoje wyroby za granicę, jednak kontrakty będą podpisywać już w swojej „rodzimej” walucie euro. To pozwoli im zająć się innymi czynnikami ryzyka.

Ryzyko walutowe – choć nie będzie całkowicie wyeliminowane – może zostać ograniczone również w przypadku eksportu do krajów, które nie posługują się euro. Po pierwsze, możliwości przekonania partnerów handlowych do rozliczeń we wspólnej walucie będą większe niż do zapłaty w złotych. Po drugie, wahania kursu euro wobec innych światowych walut są mniejsze (nawet obecnie, w okresie kryzysu i dużej niestabilności na światowych rynkach finansowych) niż złotego.

To wszystko powinno przyczynić się do znaczącego wzrostu wymiany handlowej Polski z zagranicą. W „Raporcie na temat pełnego uczestnictwa Rzeczpospolitej Polskiej w trzecim etapie Unii Gospodarczej i Walutowej” opublikowanym na początku tego roku przez Narodowy Bank Polski, możliwy wzrost handlu międzynarodowego Polski po wejściu naszego kraju do strefy euro oszacowano na 18,5 proc. Eksport może się w ciągu kilku lat jednak zwiększyć nawet o ponad jedną czwartą.Z punktu widzenia skłonności krajowych firm do prowadzenia działalności również za granicą, znaczenie ma nie tylko likwidacja ryzyka kursowego, ale również to, że nie będą musiały już ponosić kosztów wymiany złotego na euro (i odwrotnie).

Te koszty pojawiają się obecnie praktycznie przy każdej transakcji, w której występuje zagraniczny partner. Krajowy eksporter, który uzyskuje od swojego kontrahenta euro w zamian za dostarczone mu wyroby, musi wymienić dewizy na złote, by móc zapłacić swoim poddostawcom czy pracownikom. Euro musi sprzedać w banku komercyjnym. Ten zaś nie wypłaca mu równowartości według średniego kursu Narodowego Banku Polskiego czy bieżącego kursu na rynku walutowym, ale narzuca swoją – co do zasady im większa skala transakcji, tym mniejszą – marżę. Importer musi z kolei zapłacić za euro – zwykle również nieco więcej, niż wynikałoby z NBP-owskiej tabeli ze średnimi kursami walut.Gdy zarówno krajowy dostawca, jak i zagraniczny odbiorca (lub odwrotnie) będą działać na terenie strefy euro, wymiana walut nie będzie potrzebna. Skorzystać będą mogły również te firmy, które podpiszą umowy w krajach nienależących do strefy euro. Jeśli kontrahent przystanie na płatności w euro, polskie przedsiębiorstwo nie będzie musiało dokonywać wymiany waluty.

Dodatkowo w ramach strefy euro czynione są starania w celu przyspieszenia i potanienia transferów gotówki (Polska, chociaż wciąż nie jest członkiem unii walutowej, może już korzystać z tych rozwiązań, są one dostępne w części krajowych banków), co będzie jeszcze jednym argumentem za dokonywaniem transakcji z zagranicznymi partnerami.

Gospodarka krajowa
Niepokojąca stagnacja w inwestycjach
Gospodarka krajowa
Ekonomiści obniżają prognozy PKB
Gospodarka krajowa
Sprzedaż detaliczna niższa od prognoz. GUS podał nowe dane
Gospodarka krajowa
Słaba koniunktura w przemyśle i budownictwie nie zatrzymała płac
Gospodarka krajowa
Długa lista korzyści z członkostwa w UE. Pieniądze to nie wszystko
Gospodarka krajowa
Firmy najbardziej boją się kosztów