Czynniki fundamentalne niezmiennie sprzyjają rynkowi akcji

Próba ataku na październikowy szczyt na razie się nie powiodła. O trwałości trendu wzrostowego decydują jednak nie poziomy oporu, lecz wsparcia. Te drugie są na razie niezagrożone

Publikacja: 14.11.2009 11:18

Czynniki fundamentalne niezmiennie sprzyjają rynkowi akcji

Foto: PARKIET

Przed tygodniem pisałem, że korekta spadkowa nie jest powodem do niepokoju dla inwestorów tak długo, jak WIG znajduje się powyżej średnioterminowych poziomów wsparcia wyznaczonych przez ostatnie dołki. Takie podejście się nieraz opłaciło w tym roku. Podobnie było i tym razem. Mimo środowego święta miniony tydzień zakończył się zwyżką WIG-u o ponad 3 proc., a groźba pogłębienia dołków korekty błyskawicznie ustąpiła miejsca atakowi na październikowy szczyt.

Na tym najwyraźniej jednak nie koniec huśtawki nastrojów. W piątek dla odmiany WIG spadł o 1,1 proc. Inwestorzy najwyraźniej zwątpili w możliwość szybkiego sforsowania tegorocznego maksimum. Konsekwencja nakazuje i tę zniżkę traktować z rezerwą.

Czynnikiem, który pozwala utrzymywać się kursom akcji blisko tegorocznych szczytów, jest nieustanna poprawa sytuacji gospodarczej. Publikowany przez OECD wskaźnik wyprzedzający koniunktury znalazł się na poziomie najwyższym od maja 2008 r. Długoterminowi inwestorzy nie mają więc na razie wielu powodów do zmartwienia. Bardziej aktywnym inwestorom, kierującym się analizą techniczną, pozostaje obserwowanie położenia WIG-u względem poziomów wsparcia.

[srodtytul]Analiza fundamentalna – wskaźnik wyprzedzający OECD ciągle daleko od historycznych szczytów[/srodtytul]

Kluczowe dla inwestorów pytanie brzmi: na którym etapie cyklu koniunkturalnego znajduje się polska gospodarka, a w ślad za nią rynek akcji? Gdyby odpowiedź na to pytanie brzmiała „w szczytowej fazie cyklu”, to byłoby to równoznaczne z zaleceniem energicznego pozbywania się akcji i wypełniania portfela bezpiecznymi instrumentami. Czy tak jest faktycznie?

Jednym z najważniejszych narzędzi pozwalających szukać odpowiedzi na to fundamentalne pytanie, które regularnie monitorujemy, jest wskaźnik wyprzedzający koniunktury obliczany i publikowany przez OECD (CLI – Composite Leading Indicator).

Parametr ten (stworzony na bazie kilku innych, starannie dobranych danych makro) podobnie jak sama gospodarka porusza się w cyklach. Jego ogromną zaletą jest to, że kiedy już znajdzie się w trendzie wzrostowym lub spadkowym, to nie przestaje odpowiednio rosnąć lub spadać przez wiele miesięcy. Dzięki temu wskaźnik ten nie generuje fałszywych sygnałów, które są typowe dla innych, często chwiejnych parametrów makroekonomicznych (takich jak np. produkcja przemysłowa).

Najnowszy odczyt CLI podano na stronie internetowej OECD tydzień temu (formalnie odczyt ten dotyczy września). Jak się okazało, wskaźnik ten w przypadku Polski (OECD publikuje także odczyty dla innych krajów) podskoczył już dziesiąty raz z rzędu (do 97,6 pkt) i znalazł się najwyżej od maja 2008 r. Mamy zatem cząstkową odpowiedź na postawione na początku kluczowe pytanie – gospodarka znajduje się niezmiennie w fazie wzrostowej, a to jest jak najbardziej czynnik sprzyjający giełdowej hossie.

Ciągle nie znamy jednak jeszcze odpowiedzi na pytanie o to, jak blisko jesteśmy szczytu cyklu koniunkturalnego. I na to pytanie łatwo jednak odpowiedzieć, posługując się CLI. Jak widać na wykresie, w przeszłości (licząc od połowy 1998 r.) zwyżka wskaźnika OECD zatrzymywała się na poziomie od 101,8 pkt (w kwietniu 1999 r.) aż do 105,6 pkt (w lutym 2007 r.). Gdyby CLI miał rosnąć w tempie takim jak średnio w ostatnich 3 miesiącach (0,4 pkt miesięcznie), to na dotarcie do dolnej granicy owej niebezpiecznej strefy potrzebowałby jeszcze aż 10–11 miesięcy! Nawet jeśli założymy, że w którymś momencie zwyżka CLI przyspieszy, to i tak wygląda na to, że na szczyt cyklu koniunkturalnego trzeba będzie jeszcze poczekać, przynajmniej do wiosny 2010 r.

Innymi słowy, posiadacze akcji mają jeszcze pewien bufor bezpieczeństwa.Można co prawda argumentować, że w każdym momencie mogą się przecież pojawić zupełnie nieoczekiwane szoki w gospodarce, które uniemożliwią CLI dotarcie do historycznych szczytów, ale warto zauważyć, że np. szok ekonomiczny wywołany ostatnim kryzysem finansowym w USA miał miejsce w momencie, kiedy CLI już i tak od wielu miesięcy spadał (jego zniżka zaczęła się aż półtora roku przed eskalacją kryzysu). O ile skala owego szoku była trudna do przewidzenia, to sama tendencja spadkowa nie była więc żadnym zaskoczeniem.

Warto przy tym zwrócić uwagę, że wskaźnik OECD nie tylko znajduje się daleko od historycznych szczytów, ale na dodatek nie zdołał nawet dotrzeć jeszcze do dołka koniunktury z kwietnia 2005 r. (98 pkt).Sytuacja jest więc klarowna – posiadacze akcji mają komfortową sytuację, ponieważ cykl koniunkturalny jest według historycznych kryteriów dopiero co najwyżej w połowie fazy wzrostowej. Trzeba też pamiętać, że w przeszłości szczyt na rynku akcji następował z kilkumiesięcznym opóźnieniem względem szczytu CLI.

Przykładowo, wskaźnik zaczął spadać w marcu 2007 r., podczas gdy hossa załamała się trzy miesiące później (pewną wadą wskaźnika jest fakt, że jest on regularnie rewidowany nawet wiele miesięcy wstecz, co sprawia, że przełomowe punkty potrafią się niekiedy nieco przesuwać w czasie – na szczęście rewizje te nie powodują dramatycznych zaburzeń).

[srodtytul]Analiza techniczna – do czasu sforsowania strefy wsparcia trend wzrostowy to scenariusz bazowy[/srodtytul]

Dla niejednego inwestora nagły zwrot na rynku akcji w ostatnich dwóch tygodniach był sporym zaskoczeniem. Podczas gdy jeszcze na początku listopada WIG spadł do czterotygodniowego minimum, to później błyskawicznie się odbił i znalazł się o krok od październikowego szczytu.

Taka huśtawka nastrojów nie jest jednak zaskoczeniem dla tych inwestorów, którzy konsekwentnie trzymają się strategii średnioterminowej i traktujących z rezerwą zmiany kursów, które dla takiej strategii nie są istotne. W przypadku takiego spojrzenia na rynek wahania WIG w ostatnich kilku tygodniach nie mają praktycznie żadnego znaczenia z prostego powodu – nie doprowadziły do zmiany nadrzędnego trendu, który od wiosny jest nieprzerwanie zwyżkowy. Ponieważ nie było żadnych sygnałów załamania owej tendencji, to powrót w kierunku szczytu jest zjawiskiem jak najbardziej naturalnym i zgodnym z kierunkiem trendu.

W tym samym kontekście należy rozpatrywać dalsze losy rynku akcji. To, czy WIG zdoła w najbliższych dniach przebić październikowy szczyt, samo w sobie nie ma większego znaczenia w średnim horyzoncie, bowiem tak czy inaczej mamy trend wzrostowy. Nawet jeśli znów dojdzie do kilkudniowej korekty spadkowej, to będzie ona tak samo nieznacząca dla oceny sytuacji jak ta z przełomu października i listopada.

Powody do niepokoju pojawią się dopiero wówczas, gdy WIG przebije poziomy wsparcia. Ostatnia korekta paradoksalnie była nawet o tyle korzystna dla posiadaczy akcji, że rozszerzyła strefę wsparcia o blisko 350 pkt w górę. Podczas gdy wcześniej obejmowała ona przedział 35784–37046 pkt (wyznaczony przez dołki z 2 września i 2 października), to teraz rozciąga się w przedziale 35784–37391 pkt.

Wkroczenie do tej strefy należałoby traktować jako wstępny sygnał ostrzegawczy. Tym bardziej że przebicie dołka z 3 listopada (stanowiącego górną granicę strefy wsparcia) byłoby równoznaczne z ukształtowaniem się złowrogiej formacji podwójnego szczytu.

Zgodnie z teorią potencjał spadkowy wynikający z takiego układu technicznego wystarczyłby do zniżki do 34,5 tys. pkt, czyli do poziomu z początku sierpnia. Gdyby tak się faktycznie stało, to pojawiłby się jednocześnie ostateczny sygnał załamania trendu wzrostowego, wynikający ze sforsowania całej wspomnianej strefy wsparcia (35784–37391 pkt).

Taki negatywny scenariusz rozwoju wydarzeń warto mieć na uwadze, ale nie uprzedzajmy faktów. Dopóki WIG (a także np. sWIG80, o którym pisałem przed tygodniem) znajduje się powyżej kluczowych barier dla podaży, można zakładać, że scenariuszem bazowym pozostaje kontynuacja trendu wzrostowego. Takie podejście bardzo się w tym roku opłaca.

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?