Kryzys zadłużeniowy bije w region

Zawirowania ekonomiczne w strefie euro mogą również dotknąć gospodarki krajów regionu. Eksperci uspokajają jednak, że nie będzie to mocne uderzenie. Na silniejsze ciosy są wystawione rynki finansowe

Publikacja: 12.06.2010 08:06

Kryzys zadłużeniowy bije w region

Foto: GG Parkiet

Kryzys zadłużeniowy w strefie euro stał się w końcu odczuwalny w Europie Środkowo-Wschodniej. Choć przez pierwsze miesiące roku nasz region wydawał się stosunkowo „odizolowany” od problemów krajów z obrzeża eurolandu, niepokój inwestorów jednak się objawił. W maju doszło do silnej deprecjacji regionalnych walut. Złotówka i forint od końca kwietnia straciły wobec dolara po około 14 proc. Waluty te osłabiały się wtedy najmocniej na świecie.

Na początku czerwca inwestorzy wpadli w panikę, gdyż politycy węgierskiej partii rządzącej Fidesz głosili wszem wobec, że ich krajowi grozi bankructwo. Na szczęście zdołali uspokoić rynki, wycofując się z apokaliptycznej retoryki i przedstawiając plan naprawy finansów publicznych. Niewykluczone jednak, że w ciągu najbliższych miesięcy rynki znowu zareagują podobnie.

– Inwestorzy postrzegali Europę Środkowo-Wschodnią jako miejsce, gdzie już zaciśnięto pasa i zrobiono postępy, jeśli chodzi o finanse publiczne. Region uznawano więc za stosunkowo bezpieczny. Po tym, co się wydarzyło na Węgrzech, mogą jednak inaczej ocenić sytuację i uznać, że Europa Środkowo-Wschodnia może już nie być takim bezpiecznym miejscem do lokowania pieniędzy – mówił na początku czerwca Nigel Rendell, strateg z Royal Bank of Canada. Niepokój inwestorów może więc znowu uderzyć w region. Ale to niejedyny sposób, w jaki kłopoty strefy euro może zaszkodzić gospodarkom Europy Środkowo-Wschodniej.

[srodtytul]Cena cudzych oszczędności[/srodtytul]

– Finansowe, kapitałowe i handlowe powiązania z Europą Zachodnią wskazują, że Polska, Czechy i Węgry są najbardziej wystawione na potencjalne problemy gospodarcze strefy euro. Spowolnienie gospodarcze w eurolandzie dotknie mocniej te kraje niż inne rynki wschodzące – napisał Murat Ulgen, główny ekonomista HSBC ds. naszego regionu i Afryki.

Jego zdaniem kryzys w Europie Zachodniej może doprowadzić m.in. do spadku bezpośrednich inwestycji zagranicznych w naszym regionie oraz sprawić, że filie zachodnich banków zmniejszą akcję kredytową w Europie Środkowo-Wschodniej. Analitycy nie wykluczają również spowolnienia gospodarczego w strefie euro wywołanego kryzysem zadłużeniowym. Wiele europejskich rządów (np. władze RFN) wdraża obecnie poważne plany oszczędnościowe, które zmniejszą popyt wewnętrzny w eurolandzie i wywołają spowolnienie gospodarcze. To uderzyłoby w eksporterów z naszego regionu, zwłaszcza że w krajach takich, jak Czechy, Słowacja czy Węgry do ożywienia gospodarczego doszło niemal wyłącznie dzięki eksportowi.

– Wzrost gospodarczy w większości krajów Europy Środkowo-Wschodniej w krótkim terminie będzie bardziej oparty na eksporcie. Dane z pierwszego kwartału dla Czech i Węgier wskazują, że eksport miał krytyczne znaczenie dla PKB. Słabszy wzrost w strefie euro będzie więc nowym zewnętrznym szokiem dla tych gospodarek – twierdzi David Lubin, ekonomista Citigroup.

Sprawa nie jest jednak oczywista. – Część eksportu z krajów regionu to przecież półprodukty używane np. przez niemiecki przemysł. Popyt na nie zależy od popytu na produkty finalne w krajach trzecich. Deprecjacja euro sprzyja zaś eksportowi z eurolandu. Wrażliwość państw regionu na zmniejszenie popytu w strefie euro może się więc okazać mniejsza, niż sugerują statystyki – przyznaje Lubin.

Część analityków wskazuje również, że spadek popytu w Niemczech, głównej gospodarce eurolandu, nie będzie tak duży, by poważnie zaszkodzić regionowi. – Oszczędności budżetowe w Niemczech nie są drastyczne. Rozłożono je na trzy lata i raczej nie wpłyną silnie na eksport do Niemiec z Europy Środkowo-Wschodniej – mówi „Parkietowi” Juraj Kotian, analityk z Erste Group.

[srodtytul]Wymuszona ostrożność[/srodtytul]

Jak na razie najbardziej zauważalnym kanałem, którym rozlewa się kryzys z Europy Zachodniej na Wschód, są rynki finansowe. Świadczy o tym choćby deprecjacja regionalnych walut w ostatnich tygodniach oraz panika na rynkach papierów wartościowych związana z sytuacją na Węgrzech.

– Unia Europejska jest jednym systemem finansowym. Europejski kryzys zadłużeniowy mocno zaś uderzył w płynność na rynkach. Wystarczy, że kilku inwestorów się wystraszy, by traciły giełdy na całym kontynencie. Węgry na pewno nie są w takiej samej sytuacji jak Grecja. Nie grozi im bankructwo. Wystarczy spojrzeć na statystyki. Doszło jednak do masowej wyprzedaży węgierskich aktywów. Taka sytuacja nie dotknęła jednak tylko Europy Środkowo-Wschodniej. Inwestorzy sprzedawali w ostatnich miesiącach również fińskie i holenderskie obligacje – wyjaśnia w rozmowie z „Parkietem” Lars Christensen, szef działu strategii ds. rynków wschodzących w Danske Banku.

– Realny wpływ kryzysu w strefie euro na gospodarki Europy Środkowo-Wschodniej jest ograniczony. Bardziej widoczny jest i będzie jego wpływ na rynki finansowe. Rośnie awersja inwestorów do ryzyka, rządom z regionu jest więc trudniej pożyczać. Kryzys zadłużeniowy wywołuje też dużą zmienność na giełdach i rynkach walutowych. Taka sytuacja może trwać jeszcze nawet kilka kwartałów. Co jakiś czas napływają na rynki nowe informacje, które sprawiają, że inwestorzy pozbywają się ryzykownych aktywów. Nie jest to jednak nowy, długoterminowy trend w regionie. To po prostu duża zmienność – wskazuje Michael Ganske, strateg ds. rynków wschodzących w Commerzbanku.

Kryzys zmniejsza też rządom pole manewru w gospodarce. Reakcja rynków na alarmistyczne wypowiedzi węgierskich polityków pokazuje, że inwestorzy uważnie słuchają sygnałów z regionu i mogą przesadnie na nie odpowiedzieć. – W regionie nie ma miejsca na błędy. Każdy głupi komentarz polityków może wywołać gwałtowną reakcję rynków. To dotyczy również Polski. Inwestorzy mogą źle przyjąć słowa, które padną w kampanii wyborczej – uważa Christensen.

[srodtytul]Zagrożenia dają szanse[/srodtytul]

Sytuacja na rynkach związana z europejskim kryzysem zadłużeniowym ma jednak, zdaniem analityków, też swoje plusy. – Inwestorzy przyglądają się uważnie sygnałom wysyłanym przez decydentów. To skłania polityków do ostrożności i dbania o finanse publiczne. Wiele krajów regionu, np. Czechy i Węgry, planuje konsolidację fiskalną – twierdzi Kotian. Czy jednak zaciskanie pasa forsowane przez rządy nie uderzy w ożywienie gospodarcze w regionie? – Planowane cięcia w większości przypadków nie są szczególnie duże. Kraje regionu już wcześniej zaciskały pasa. Obecne cięcia będą też mniej dotkliwe, niż gdyby np. doszło do nich w zeszłym roku. Po prostu nie będą one przeprowadzane w trakcie recesji – uspokaja Kotian.

Eksperci podkreślają, że żaden z krajów regionu nie znajduje się w tak dramatycznej kondycji fiskalnej jak Grecja czy Portugalia. Nawet najbardziej zadłużony kraj regionu – Węgry – może być przykładem dla państw z obrzeża strefy euro. Ich dług publiczny sięgnie w tym roku najprawdopodobniej 79 proc. PKB, grecki zbliży się w tym czasie do 125 proc. PKB. Co więcej, niemal wszystkie kraje Europy Środkowo-Wschodniej mogą się pochwalić lepszymi statystykami budżetowymi od średniej unijnej. Solidne fundamenty gospodarcze dają zaś nadzieję na to, że aktywa z Europy Środkowo-Wschodniej po okresie rynkowych zawirowań będą znów uznawane za atrakcyjne.

– Obecna sytuacja stwarza dobrą okazję do zakupu aktywów z regionu. Panująca na rynkach zmienność z czasem się zmniejszy. Dobrzy inwestorzy powinni więc się rozglądać za ciekawymi okazjami – mówi „Parkietowi” Ganske.

– Europa Środkowo-Wschodnia nie jest aż tak zadłużona jak Europa Zachodnia. W długim terminie stanowi więc to okazję do zakupu obligacji z tego regionu – wskazuje Lutz Roehmeyer, zarządzający funduszem w Landesbank Berlin Investment. Wzrost zainteresowania inwestorów naszym regionem będzie jednak zależny od tego, jak szybko zmaleje ich niepokój związany z europejskim kryzysem zadłużeniowym. – Kraje Europy Środkowo-Wschodniej mają bardzo dobre fundamenty, ale obecny kryzys zadłużeniowy to raczej sprawa strachu niż fundamentów. Strach zapobiega szybkiemu odbiciu na rynkach – twierdzi Guy Lebas z Janney Montgomery Scott.

[ramka][b]Grecy mieli naśladowców na wschodzie Unii [/b]

Nie tylko grecki konserwatywny rząd manipulował budżetowymi statystykami. Czyniły to również socjalistyczne gabinety z Europy Środkowo-Wschodniej. Pierwsza fałszerstwa odkryła Bułgaria. W kwietniu centroprawicowy rząd Bojko Borysowa ujawnił, że postkomuniści (którym odebrał władzę w 2009 r.) podali nieprawdziwe dane o deficycie finansów publicznych. Miał on wynieść w 2009 r. 0,8 proc. produktu krajowego brutto. Według rządu Borysowa, sięgnął 3,7 proc. PKB. Skąd tak duża różnica w obliczeniach? Socjaliści nie uwzględnili w statystykach części rządowych zamówień. Z tego powodu Bułgaria zrezygnowała z przystąpienia w tym roku do mechanizmu ERM2 (przygotowującego do przyjęcia euro). Sofia zmieniła również prognozę tegorocznego deficytu. Spodziewa się obecnie, że wyniesie on 3,8 proc. PKB, choć poprzednia prognoza mówiła o 2 proc. PKB deficytu. Wywołało to irytację w Brukseli. Komisja Europejska wyśle więc do Bułgarii specjalną komisję, która ma się przyjrzeć finansom publicznym tego kraju. Budżetowych manipulacji prawdopodobnie dopuścili się również węgierscy socjaliści. Gdy w maju 2010 r. centroprawicowa partia Fidesz zdobyła władzę w Budapeszcie, szybko powołała komisję śledczą mającą zbadać stan finansów publicznych kraju. Podczas kampanii wyborczej politycy Fideszu oskarżali lewicową władzę o to, że „maskowała” deficyt, ukrywając zobowiązania państwowych firm. Komisja dochodzeniowa potwierdziła te oskarżenia. Mówiła o „alarmującej liczbie trupów w szafie”. Politycy Fideszu twierdzili, że deficyt finansów publicznych przekroczy w tym roku nawet 7,5 proc. (socjalistyczny rząd planował 3,8 proc. PKB). Ostrzegali, że krajowi grozi bankructwo. Gdy rynki wpadły w panikę, zaczęli się jednak wycofywać z tych twierdzeń. Komisja śledcza wbrew zapowiedziom nie ujawniła danych o deficycie. Rząd zadeklarował jedynie, że nie przekroczy on w tym roku 3,8 proc. PKB. Jak dotąd nie znaleziono jednak dowodów wskazujących, że rządy państw naszego regionu ukrywały deficyt, wykorzystując skomplikowane instrumenty finansowe, tak jak robili to Grecy. [/ramka]

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?