Atak na kwietniowy szczyt hossy to ciągle scenariusz bazowy

Bez względu na to, czy WIG zdoła w najbliższym czasie sforsować kwietniowy szczyt, prawdziwa pozostanie teza, że od kilkunastu miesięcy na warszawskiej giełdzie panuje długoterminowy trend wzrostowy. Sytuację tę mógłby zmienić dopiero spadek WIG poniżej lipcowego dołka, ale to na razie odległy scenariusz. Kontynuacja trendu wzrostowego – nawet jeśli będzie on tak rachityczny jak w tym roku – jest bardziej prawdopodobna niż bessa. Świadczą o tym wskaźniki wyprzedzające

Publikacja: 07.08.2010 09:05

Atak na kwietniowy szczyt hossy to ciągle scenariusz bazowy

Foto: GG Parkiet

[srodtytul]Długoterminowy trend wzrostowy ponownie wynagrodził cierpliwość inwestorów[/srodtytul]

Ciągle górą są ci inwestorzy, którzy cierpliwie trzymają się długoterminowego trendu wzrostowego rozpoczętego wiosną 2009 r. Doświadczenia ostatnich tygodni przekonują, że ów trend nie ma zamiaru tanio sprzedać skóry. Długoterminowa tendencja zwyżkowa zwyciężyła nad korektą spadkową rozpoczętą w maju. Wystarczyły cztery tygodnie, by WIG oddalił groźbę pogłębienia majowego dołka korekty, przełamał średnioterminowe poziomy oporu i o krok się zbliżył do kwietniowego rekordu hossy.

Trudno rzecz jasna twierdzić, że taki scenariusz rozwoju wydarzeń można było z łatwością przewidzieć (zwłaszcza jeśli chodzi o precyzyjne wyznaczenie punktów zwrotnych), ale oczywiste jest to, że jest to scenariusz jak najbardziej zgodny z kierunkiem długoterminowego – a więc nadrzędnego – trendu. Jest to także wskazówka na przyszłość – dopóki nie pojawią się sygnały załamania owej tendencji, jako scenariusz bazowy należało będzie ciągle traktować kontynuację hossy, bez względu na to, jak dramatycznie będą wyglądały krótkoterminowe wahania notowań.

Odnosząc te stwierdzenia do obecnej sytuacji, można dojść do kilku wniosków dotyczących strategii inwestycyjnej. Po pierwsze przebicie przez WIG kwietniowego maksimum (44 078 pkt) byłoby naturalne i zgodne z kierunkiem długoterminowego trendu. Trzymanie akcji jest ciągle uzasadnione z technicznego punktu widzenia. Po drugie, gdyby jednak WIG nie zdołał sforsować rekordu hossy, to o ile miałoby to negatywne znaczenie dla inwestorów operujących w średnim terminie, o tyle dla tych długoterminowych (czyli tych, którzy od kilkunastu miesięcy cierpliwie pomnażają pieniądze) samo w sobie nie miałoby żadnego praktycznego znaczenia. Odbicie od szczytu nie zmieniłoby przecież wielomiesięcznego trendu.

Po trzecie sygnałem, który nakazałby zwolennikom długoterminowego inwestowania wycofać się z rynku, byłoby dopiero przebicie przez WIG poziomu wsparcia. I chodzi tu nie o wsparcia powstałe w trakcie chwilowych wahań indeksu, ale te, których przebicie sprowadziłoby indeks do poziomu najniższego od wielu miesięcy. Według takiej definicji poziomami, które są kluczowe dla cierpliwych uczestników rynku, są dołek ostatniej korekty spadkowej (39 109 pkt), a następnie minimum poprzedniej, lutowej, korekty (37 322 pkt). Dopóki WIG znajduje się powyżej tej strefy wsparcia, scenariuszem bazowym jest kontynuacja hossy.

Owe poziomy wsparcia wyznaczają jednocześnie stopień ryzyka, jaki ponoszą ci inwestorzy, którzy dopiero teraz się decydują na przyłączenie się do długoterminowego trendu wzrostowego. Dystans dzielący WIG od tych poziomów to potencjalna strata do czasu wygenerowania sygnału sprzedaży.

[srodtytul]Wskaźniki wyprzedzające świadczą o ustabilizowaniu się tempa ożywienia gospodarczego[/srodtytul]

W minionym tygodniu poznaliśmy najnowszy odczyt jednego z najważniejszych dla inwestorów (ze względu na szybkość publikacji i silną korelację z kursami akcji) wskaźników makro – PMI dla polskiego przemysłu. Wskaźnik nie zachwycił – z wartością 52,1 pkt okazał się wyraźnie niższy niż miesiąc wcześniej (53,3 pkt). Jednocześnie widać stagnację w dłuższej perspektywie – obecny odczyt jest porównywalny z poziomem, który po raz pierwszy w obecnym cyklu koniunkturalnym zanotowano już w listopadzie ub.r.

Innymi słowy, od ośmiu miesięcy PMI właściwie stoi w miejscu. To radykalna odmiana w stosunku do sytuacji z okresu od wiosny do jesieni 2009 r., kiedy wskaźnik wyprzedzający dynamicznie szedł w górę (startował z poziomu około 40 pkt). Na wykresie widać, że utrata impetu w gospodarce przekłada się wprost na sytuację na giełdzie. Co prawda trend wzrostowy jest kontynuowany (o czym świadczy regularne ustanawianie nowych szczytów), ale idzie to coraz oporniej (korekty są coraz częstsze i dotkliwsze).

Jak z fundamentalnego punktu widzenia traktować zatrzymanie zwyżki PMI? Kluczowy jest tu fakt, że stabilizacja nastąpiła na poziomie powyżej granicy 50 pkt, oddzielającej rozwój od regresu w przemyśle. Oznacza to, że mamy do czynienia z ustabilizowaniem się tempa ożywienia gospodarczego, ale jeszcze nie z oznakami załamania się owego ożywienia. W takich warunkach makroekonomicznych byłoby trudno o bessę. Niepokojące byłyby dopiero oznaki przechodzenia owej fazy stabilizacji w fazę spadkową. Póki to się nie stanie, trend wzrostowy będzie ciągle uzasadniony fundamentalnie – choćby miał to być trend pełzający, taki jak w ostatnich miesiącach.

Do podobnego wniosku prowadzi świeży (podany w piątek) odczyt CLI (tzw. indeks wskaźników wyprzedzających) autorstwa OECD. W przypadku Polski CLI ustanowił nowy szczyt tendencji zwyżkowej narodzonej na początku 2009 r. (konkretna wartość – 102,6 pkt – ma tu znaczenie drugorzędne ze względu na regularne, sięgające daleko w przeszłość, rewizje, które na szczęście nie zaburzają jednak ogólnej tendencji).

To pocieszające zważywszy na fakt, że poprzednio – w 2007 r. – śledzenie sygnałów tego mało popularnego w serwisach informacyjnych wskaźnika (a przy tym znacznie bardziej użytecznego niż np. wywołujące histerię dane z amerykańskiego rynku pracy, które są z natury opóźnione względem wskaźników wyprzedzających) pozwoliłoby na niemal do granic możliwości wyciśnięcie zysków z akcji, a następnie wycofanie się z rynku tuż przed nadchodzącą niszczycielską bessą (CLI zaczął spadać w marcu 2007 r.). Jedyne, co niepokoi, to fakt, że CLI rośnie coraz wolniej (zjawisko to jest odpowiednikiem opisanego zastoju PMI).

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?