Na początku grudnia opisaliśmy szczegółowo ścieżkę, według jakiej indeks WIG „powinien” się poruszać w grudniu i styczniu, gdyby za model przyjąć jego zachowanie w przeszłości. Na wykresie widać, że tegoroczna grudniowa zwyżka faktycznie dobrze wpisuje się w kierunek, jaki wynika z zaprezentowanego przez nas modelu, ale z tym zastrzeżeniem, że w tym roku byki wyjątkowo ochoczo przyłączyły się do rajdu Świętego Mikołaja. Podczas gdy według modelu WIG „powinien był” w pierwszych 8–9 dniach grudnia zyskać ok. 2,6 proc., to w rzeczywistości urósł aż o 4,8 proc. Teraz według modelu powinna trwać korekta tych zwyżek i rzeczywiście widać, że WIG ma poważne trudności z kontynuacją ruchu w górę. Co prawda w mijającym tygodniu indeks sięgnął po nowe rekordy hossy, ale zostały one wręcz wymęczone w końcówce środowej sesji, a wcześniej przez kilka dni WIG praktycznie stał w miejscu.
[srodtytul]Jeszcze jedna fala zwyżki?[/srodtytul]
Pocieszające jest natomiast to, że okres, w którym modelowo popyt „powinien” być dość słaby, stopniowo dobiega końca. Począwszy od 20 dnia grudnia (czyli już od poniedziałku), teoretycznie może ruszyć kolejna fala zwyżek – właściwa faza rajdu Świętego Mikołaja. W połączeniu z efektem stycznia trwającym modelowo do 11 dnia stycznia, WIG „powinien” od tego momentu zyskać jeszcze ponad 3 proc. Nawet jeśli uwzględnimy to, że indeks wcześniej jednak zagalopował się znacznie wyżej, niż wynikałoby z naszego modelu, i tak po odjęciu owej nadwyżki pozostawałoby jeszcze ok. 2 proc. potencjalnej zwyżki mniej więcej do połowy stycznia.
Oczywiście opisanego modelu nie należy traktować jako wyroczni, lecz jedynie jako pewną historyczną wskazówkę na temat możliwego scenariusza rozwoju wydarzeń na przełomie roku, kiedy tradycyjnie na rynkach panuje optymizm (jak pisaliśmy dwa tygodnie temu, w okresie minionych 14 lat ostatnie dziesięć dni grudnia – które można zdefiniować jako właściwą fazę rajdu Świętego Mikołaja – zawsze, bez wyjątku, przynosiło mniejszą lub większą zwyżkę wskaźnika WIG).
O ile obserwacje te sugerują, że optymizm na rynkach zostanie podtrzymany do pierwszych dni stycznia, o tyle można mieć poważne obawy co do późniejszego rozwoju wydarzeń. Wątpliwości wynikają choćby z analizy nastrojów amerykańskich analityków i inwestorów. Rzut oka na popularne wskaźniki nastrojów pozwala przekonać się, że rynki są potencjalnie w fazie niebezpiecznie dużego optymizmu.