Niebezpiecznie duży optymizm

Oczekiwania na tradycyjnie dobrą końcówkę roku wywindowały wskaźniki nastrojów amerykańskich inwestorów i analityków giełdowych na groźnie wysoki poziom

Publikacja: 18.12.2010 05:55

Niebezpiecznie duży optymizm

Foto: bloomberg.com

Na początku grudnia opisaliśmy szczegółowo ścieżkę, według jakiej indeks WIG „powinien” się poruszać w grudniu i styczniu, gdyby za model przyjąć jego zachowanie w przeszłości. Na wykresie widać, że tegoroczna grudniowa zwyżka faktycznie dobrze wpisuje się w kierunek, jaki wynika z zaprezentowanego przez nas modelu, ale z tym zastrzeżeniem, że w tym roku byki wyjątkowo ochoczo przyłączyły się do rajdu Świętego Mikołaja. Podczas gdy według modelu WIG „powinien był” w pierwszych 8–9 dniach grudnia zyskać ok. 2,6 proc., to w rzeczywistości urósł aż o 4,8 proc. Teraz według modelu powinna trwać korekta tych zwyżek i rzeczywiście widać, że WIG ma poważne trudności z kontynuacją ruchu w górę. Co prawda w mijającym tygodniu indeks sięgnął po nowe rekordy hossy, ale zostały one wręcz wymęczone w końcówce środowej sesji, a wcześniej przez kilka dni WIG praktycznie stał w miejscu.

[srodtytul]Jeszcze jedna fala zwyżki?[/srodtytul]

Pocieszające jest natomiast to, że okres, w którym modelowo popyt „powinien” być dość słaby, stopniowo dobiega końca. Począwszy od 20 dnia grudnia (czyli już od poniedziałku), teoretycznie może ruszyć kolejna fala zwyżek – właściwa faza rajdu Świętego Mikołaja. W połączeniu z efektem stycznia trwającym modelowo do 11 dnia stycznia, WIG „powinien” od tego momentu zyskać jeszcze ponad 3 proc. Nawet jeśli uwzględnimy to, że indeks wcześniej jednak zagalopował się znacznie wyżej, niż wynikałoby z naszego modelu, i tak po odjęciu owej nadwyżki pozostawałoby jeszcze ok. 2 proc. potencjalnej zwyżki mniej więcej do połowy stycznia.

Oczywiście opisanego modelu nie należy traktować jako wyroczni, lecz jedynie jako pewną historyczną wskazówkę na temat możliwego scenariusza rozwoju wydarzeń na przełomie roku, kiedy tradycyjnie na rynkach panuje optymizm (jak pisaliśmy dwa tygodnie temu, w okresie minionych 14 lat ostatnie dziesięć dni grudnia – które można zdefiniować jako właściwą fazę rajdu Świętego Mikołaja – zawsze, bez wyjątku, przynosiło mniejszą lub większą zwyżkę wskaźnika WIG).

O ile obserwacje te sugerują, że optymizm na rynkach zostanie podtrzymany do pierwszych dni stycznia, o tyle można mieć poważne obawy co do późniejszego rozwoju wydarzeń. Wątpliwości wynikają choćby z analizy nastrojów amerykańskich analityków i inwestorów. Rzut oka na popularne wskaźniki nastrojów pozwala przekonać się, że rynki są potencjalnie w fazie niebezpiecznie dużego optymizmu.

[srodtytul]AAII: euforia na rynku[/srodtytul]

Cennych wskazówek dostarczają cotygodniowe odczyty nastrojów członków Amerykańskiego Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych (AAII). Ostatnio panuje wśród nich niemal euforia. Zarówno w tym, jak i w poprzednim tygodniu odsetek byków wśród inwestorów przekraczał 50 proc. (obecnie 50,23 proc.). O tym, jak nietypowa jest ta sytuacja, świadczy to, że z odsetkiem byków powyżej 50 proc. utrzymującym się przez dwa kolejne tygodnie nie mieliśmy do czynienia od sierpnia 2008 r. Według obliczeń AAII typowy?(średni) odsetek optymistów to zaledwie 39?proc.

Odczyty z dwóch tygodni to być może zbyt mało, by wyciągać daleko idące wnioski, ale o rosnącym optymizmie świadczy analiza w nieco dłuższym okresie. Jeśli obliczymy średnią kroczącą z odsetka byków z kolejnych czterech tygodni, to okazuje się, że też przekracza ona 50 proc. Z tak wysokim poziomem nie mieliśmy do czynienia ani razu w trakcie trwającej od lutego ubiegłego roku hossy. Dla porównania – tuż przed tąpnięciem w maju tego roku średnia wynosiła „zaledwie” 42,7 proc. Obecny optymizm jest natomiast porównywalny do tego z maja 2008 r. (średnia sięgała 49,4 proc.) oraz października 2007 r. (49,5 proc.). W obu wypadkach wyskok optymizmu okazał się z czasem całkowicie błędny – zaraz potem rynek akcji ruszył z impetem w dół.

Nic pocieszającego nie daje wydłużenie okresu, za jaki obliczana jest średnia krocząca z odsetka byków. Jeśli przedłużymy go do 10 tygodni, to okazuje się, że obecny jego poziom (49,4 proc.) jest najwyższy od prawie sześciu lat. Widać więc, że obecny poziom optymizmu daje dużo do myślenia inwestorom nastawionych kontrariańsko (działającym wbrew opiniom większości – na zasadzie, że większość się często myli).

[srodtytul]Investors Intelligence: dawno nie byłotak dużo byków[/srodtytul]

Wnioski te zdają się potwierdzać wskaźniki obliczane przez firmę Investors Intelligence, obrazujące nastroje amerykańskich analityków giełdowych. Podstawowy wskaźnik – Bull/Bear Ratio, relacja odsetka byków do odsetka niedźwiedzi – powrócił już praktycznie do ostatniego szczytu z listopada (wynosi 2,77). Dla porównania – tuż przed wiosennym tąpnięciem na rynkach wskaźnik sięgał 3,06, a u progu lipcowej fali zwyżkowej będącej odreagowaniem tej przeceny wynosił zaledwie 0,94.

Być może najbardziej właściwe ze względu na omówione na początku zależności sezonowe jest odwołanie się do sytuacji sprzed roku. Wówczas na fali grudniowego rajdu Świętego Mikołaja i efektu stycznia do połowy stycznia wskaźnik nastrojów został wywindowany do 3,36. Potem doszło do tąpnięcia, które sprowadziło WIG o ponad 10 proc. w dół.

Jeszcze bardziej alarmistycznie przedstawia się jedna ze składowych tego wskaźnika – odsetek byków wśród analityków. Obecnie sięga on już 56,8 proc., co jest wartością najwyższą od jesieni 2007 r., czyli od okresu, w którym bessa nie zdążyła jeszcze wyprowadzić analityków z błędu co do losów rynku akcji.

[ramka][b]Wskaźniki wyprzedzające OECD – jednak nie tak źle?[/b]

Jednym z wydarzeń minionego tygodnia, jeśli chodzi o analizę fundamentalną, była publikacja najnowszych (formalnie dotyczących października) odczytów wskaźników wyprzedzających OECD (tzw. CLI). Miesiąc temu pisaliśmy, że wskaźnik dla Polski zaczął spadać po raz pierwszy od dwóch lat. Biorąc pod uwagę, że CLI niemal idealnie wskazał moment rozpoczęcia bessy w 2007 r., tak poważny sygnał zasługiwał na uwagę. Jednocześnie pisaliśmy jednak, że do CLI warto podchodzić o tyle ostrożnie, że podlega on rewizjom wstecz i lepiej poczekać, aż spadek zostanie zanotowany przez dwa kolejne miesiące. Ostrożność okazała się uzasadniona. W najnowszym odczycie analitycy OECD zrewidowali wcześniejsze wartości i spadku już nie widać – jego miejsce zastąpiła stabilizacja wskaźnika na dotychczasowym poziomie. To oczywiście dobra wiadomość, bo punkt niekorzystnego przełomu oddalił się w czasie, ale pytanie, czy można na dobre odetchnąć z ulgą. Jeśli popatrzymy na historyczne wartości CLI, to okazuje się, że u szczytów tendencji wzrostowej zawsze spadek był poprzedzony trwającą przez dwa miesiące stabilizacją (tak było choćby na początku 2007 r.). W pojawiające się pierwsze sygnały wczesnego ostrzegania wpisuje się piątkowy odczyt dynamiki produkcji przemysłowej w naszym kraju. W listopadzie trzymiesięczna średnia krocząca z rocznej dynamiki spadła już trzeci raz z rzędu (do 10 proc.), co jest zdecydowaną odmianą w porównaniu z wcześniejszym stabilnym wzrostem. Dynamika wyrównana sezonowo (7,3 proc.) jest zaś najniżej od 11 miesięcy.[/ramka]

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?