W Stanach Zjednoczonych, po okresie radykalnego kryzysowego spadku sprzedaży nowych samochodów w 2009 roku, w tym roku konsumenci kupią około 15 mln aut. To gigantyczny skok w porównaniu z sytuacją sprzed 2-3 lat, gdy z salonów wyjeżdżało rocznie niewiele ponad 9 mln samochodów. Do szczytu sprzedaży – 17 mln aut rocznie – jeszcze trochę brakuje, ale poprawiająca się stale kondycja tamtejszej gospodarki każe wierzyć, że niebawem Amerykanie się na niego wdrapią. Osobiście sądzę zresztą, że w Stanach Zjednoczonych normalizowana roczna sprzedaż powinna – ze względu na starzejący się park samochodowy i rosnącą imigrację – sięgać 18 mln aut. Dobrze radzi sobie także Japonia, gdzie dzięki słabszemu jenowi eksport samochodów stał się w ostatnich miesiącach bardziej opłacalny.
Znacznie gorzej wyglądają europejskie koncerny motoryzacyjne, zwłaszcza te, których produkcja jest kierowana do masowego odbiorcy. O ile jeszcze sprzedaż volkswagenów trzyma się na przyzwoitym poziomie, to już inne firmy ze Starego Kontynentu borykają się naprawdę ze sporymi problemami. Dotyczy to przede wszystkim tych, dla których podstawowym, a przynajmniej bardzo ważnym rynkiem są kraje południowej Europy – szczególnie Fiat, Peugeot i Renault. Dość powiedzieć, że w 46-milionowej Hiszpanii kupuje się obecnie mniej więcej tyle samochodów, ile w niemal czterokrotnie mniejszej pod względem liczby ludności Belgii. Hiszpania może być symbolem trendu, spektakularnego załamania sprzedaży aut w południowej Europie – we Włoszech, Portugalii i oczywiście w Grecji.
Sprzedaż aut luksusowych rośnie
Ale samochodowym rynkiem numer jeden są dzisiaj oczywiście Chiny. Rocznie sprzedaje się tam ponad 20 mln samochodów. W 2013 roku przewiduje się, że chiński rynek wzrośnie o 9,9 proc. i sprzedaż aut przekroczy 21 mln sztuk (LV). Znaczna część rzecz jasna tanich, produkowanych przez chińskie firmy, ale także samochodów zachodnich marek.
Chińskie przepisy nie pozwalają, aby całkowitym właścicielem firm wytwarzających samochody były zagraniczne koncerny i dlatego na przykład BMW, Volkswagen, GM, czy Peugeot mają w tym kraju spółki joint ventures, w których 50 proc. udziału ma lokalny inwestor. Ponieważ jednak w Chinach nie są produkowane wszystkie modele tych firm, to część – z reguły modeli najwyższej klasy – jest do Chin importowana.
Sprzedaż samochodów luksusowych – tzw. premium sector – rośnie dużo szybciej niż całkowity rynek. W latach 2005-2012 sektor samochodów luksusowych w Chinach wzrósł z 111 tys. do 1,19 mln aut, co oznacza roczny wzrost na poziomie 40 proc.! Mercedes połowę swojej światowej produkcji najbardziej luksusowych modeli S-Class sprzedaje właśnie w Państwie Środka. Jak wynika z mojej rozmowy z szefami tego niemieckiego koncernu na niedawnym Salonie Samochodowym w Genewie, Chińczycy zamawiają auta bardzo bogato wyposażone, co znacząco podnosi rentowność eksportu do tego kraju. O rosnącym z każdą chwilą znaczeniu rynku chińskiego dla światowego przemysłu motoryzacyjnego świadczy fakt, że w pierwszym kwartale tego roku sprzedaż samochodów w tym kraju wzrosła o 14 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem. To gigantyczny skok, bo w tym czasie ten wskaźnik dla Europy jest ujemny i wyniósł 10 proc., a w Stanach Zjednoczonych wzrósł o 7 proc. Z każdym rokiem rośnie zresztą znaczenie także innych państw rozwijających się, bo na przykład rynek brazylijski „urósł" w styczniu tego roku o godne pozazdroszczenia – zwłaszcza w naszej części świata – 18 proc.