Dom pieniądza domem (płatnej) miłości

Wall Street to wielkie pieniądze, silne emocje, duży stres i rozluźniona moralność. To tworzy doskonałe warunki do działania seksbiznesu i pożywkę dla skandali.

Publikacja: 09.06.2013 19:28

O apetycie seksualnym Dominique Strauss-Kahna, byłego prezesa MFW, krążyły legendy. Nowojorskie „mad

O apetycie seksualnym Dominique Strauss-Kahna, byłego prezesa MFW, krążyły legendy. Nowojorskie „madam” starały się go jednak unikać, bo ponoć miał tendencję do poniewierania i upokarzania kobiet.

Foto: 123rf

Nowy Jork – wielka metropolia, centrum finansowe świata oferujące przy okazji najróżniejsze pokusy tysiącom majętnych ludzi wykonujących takie stresujące zawody, jak makler, trader, bankier czy regulator rynku. To wręcz idealna sceneria dla skandali seksualnych z wielkimi pieniędzmi w tle. Magazyn „Vanity Fair" wszak z jakiegoś powodu na liście 100 przyczyn kryzysu finansowego zamieścił :„afterki", VIP-roomy, viagrę oraz enigmatyczne „dziwkarskie tatuaże". Wielu ortodoksyjnych ekonomistów obruszy się na taką diagnozę, ale z pewnością barwne seksualne skandale wpisywały się w atmosferę przedkryzysowego „pozłacanego wieku" na Wall Street, a i obecnie – w erze „wielkiego kaca" – nie zniknęły z tej świątyni pieniądza.

Francuz nr 1, klient nr 9

To właśnie w Nowym Jorku nastąpił spektakularny upadek Dominique Strauss-Kahna, prominentnego francuskiego socjalisty, ówczesnego szefa Międzynarodowego Funduszu Walutowego. W maju 2011 r. trafił on do aresztu domowego, po tym jak czarnoskóra pokojówka Nafissatou Diallo z nowojorskiego hotelu Sofitel wniosła skargę, że DSK wybiegł za nią nago spod prysznica, ganiał po pokoju i zgwałcił. Po kilku miesiącach okazało się, że ta afera była mocno naciągana: pokojówka wielokrotnie skłamała w zeznaniach. Wyszło na jaw,  że współpracowała z grupą szantażystów – narkotykowych dilerów, którzy mogli być powiązani z obcymi służbami specjalnymi. DSK poszedł z Diallo na ugodę w grudniu 2012 r., ale mleko się już rozlało: musiał wcześniej zrezygnować z kierowania MFW i startu w wyborach prezydenckich we Francji. Jego kariera legła w gruzach, bo przy okazji tego skandalu kilku Francuzkom nagle przypomniało się, że je molestował. Pojawiły się zeznania mówiące, że brał udział w orgiach z nieletnimi prostytutkami oraz wypłynęły na wierzch opowieści o tym, jak były prezydent Nicolas Sarkozy śmiał się z policyjnych raportów opisujących, jak DSK był przyłapywany na seksie z tanimi dziwkami w samochodzie, na obrzeżach Lasku Bulońskiego.

Więcej szczęścia miał „klient nr 9", czyli Eliot Spitzer, „nieustraszony pogromca Wall Street", prokurator generalny stanu Nowy Jork w latach 1999–2006, demokratyczny gubernator Nowego Jorku w latach 2006–2008. Ten stróż prawa zalazł za skórę wielu tuzom ze świata finansów, ścigał malwersacje kierownictwa AIG, ciągał po sądach byłego prezesa NYSE, przyglądał się subprime'owym szwindlom. Wall Street mu się jednak również przyglądała. North Fort Bank doniósł na niego do skarbówki, zgłaszając jego podejrzaną transakcję: próbę przelania 10 tys. USD w kilku transzach do spółki-wydmuszki. W lipcu 2007 r. HSBC podał pomocną dłoń władzom i pomógł zidentyfikować tę spółkę-wydmuszkę jako własność ekskluzywnego domu publicznego Emperors Club VIP. Do akcji wkroczyła FBI, a później pojawiły się medialne przecieki. W lutym 2008 r. Ameryka dowiedziała się, że Spitzer był „klientem nr 9" tego burdelu, wydał przez kilka lat na panie lekkich obyczajów 80 tys. USD, a szczególnie upodobał sobie 22-letnią  Ashley Dupre (drobną brunetkę mającą na koncie kiepski album rapowy). Jak zwykle przy seksualnych skandalach opinia publiczna miała trochę rozrywki. Spitzer zakończył karierę polityczną, ale dostał własny program w jednej z sieci telewizyjnych. Dla wielu ludzi wciąż jest populistycznym bohaterem. Wszak Wall Street była świadkiem o wiele gorszych i dziwaczniejszych seksafer. Gdyby policja ścigała wszystkich finansistów lubiących płatną miłość, w firmach z Wall Street powstałoby wiele wakatów...

Stracić głowę dla pokusy

Finansista tracący głowę dla kobiety zazwyczaj chce się przed nią pochwalić swoim bogactwem, potęgą i zdolnością do przyciągania pieniędzy. Czasem robi to z polotem tak jak James McDermott, były prezes banku inwestycyjnego Keefe, Bruyette & Woods. Aresztowano go w 1999 r. za to, że dzielił się poufnymi informacjami rynkowymi z kochanką, kanadyjską gwiazdką porno, Kathryn Gannon. Poinformował ją o pięciu dużych transakcjach swojego banku. Porady McDermotta pozwoliły pani Gannon zarobić na giełdzie 88 tys. USD. Oboje zostali jednak szybko złapani i  skazani za insider trading. Kariera McDermotta legła w gruzach.

Metoda wybrana przez niego i tak okazała się jednak o wiele bardziej finezyjna od prostackiego okradania własnej firmy, którego imają się niektórzy menedżerowie, by wzbogacić  kochanki. Odstraszającym przykładem takich zachowań stał się Paul Eustace, kanadyjski menedżer funduszu hedginowego. Stracił on głowę dla 21-letniej striptizerki Denise Nadeau. Z pieniędzy klientów ufundował jej prezenty za 1 mln USD, m.in. wycieczkę na Bermudy oraz implanty piersi (na własne potrzeby ukradł klientom dodatkowo 1 mln USD). W końcu jednak przyznał się, że zdradzał żonę i defraudował powierzone mu pieniądze. Dostał dożywotni zakaz przeprowadzania transakcji jako trader i zarządzający, a jego fundusz został zamknięty przez regulatora.

Przypadłość polegająca na uszczęśliwianiu drugiej połówki za pomocą firmowych pieniędzy  nie jest obca również gejom. Lord John Browne stracił z tego powodu stanowisko prezesa koncernu paliwowego BP oraz fotel dyrektora w banku Goldman Sachs. Prawdopodobnie uniknąłby tego losu, gdyby nie zerwał ze swoim młodziutkim chłopakiem Jeffem Chevalierem. Po zerwaniu Chevalier w zemście wypaplał, że jego sponsor wykorzystał pieniądze BP, by ułatwić mu założenie własnego biznesu. Kiedy opisywaniem tych rewelacji zajęła się prasa, Browne wytoczył dziennikarzom sprawę o zniesławienie. Dodatkowo się pogrążył, bo skłamał w sądzie na temat tego, jak poznał Chevaliera. Przedstawił wszystkim grzeczną wersję, że wpadli sobie w oko podczas joggingu, gdy tak naprawdę wypatrzył swojego kochanka w internetowym serwisie z ogłoszeniami gejowskich prostytutek. No cóż, tak to bywa, jak związek spajają pieniądze...

Parna atmosfera

Niektórzy menedżerowie traktują eskapady do klubów ze striptizem oraz wizyty u call girls jako metodę budowania więzi z klientami. Wiadomo, czasem rozmawia się lepiej o interesach w mniej formalnej atmosferze, a gdy klient jest odprężony psychicznie, można z nim zawrzeć lepszą umowę.

Podczas dochodzenia w sprawie oszustw na rynku subprime agenci FBI zdobyli zeznania nowojorskich stręczycielek mówiące, że menedżerowie wielkich banków z Wall Street opłacali z firmowych pieniędzy seksualne i narkotykowe rozrywki swoim klientom. Zwykle takie wydatki były zaliczane przez tych menedżerów w poczet kosztów reprezentacyjnych i wydatków na podróże służbowe. Tylko jeden nielegalny dom publiczny, obsługujący głównie Wall Street, zlikwidowany przez nowojorską policję w 2011 r. przez trzy lata działalności (a więc od pierwszej fali kryzysu finansowego)  zgarnął od klientów z branży finansowej 7 mln USD.

– Część naszych klientów płaciła służbowymi kartami kredytowymi. Wystawialiśmy im więc rachunki za usługi konsultingowe dotyczące IT,  prace budowlane i najróżniejsze inne rzeczy. Faktury wystawialiśmy im regularnie co miesiąc,  by mogli przedstawić je swoim księgowym – wspominała Kristin Davis , „madam" skazana  w 2008 r. za prowadzenie ekskluzywnego burdelu w Nowym Jorku. W  bazie klientów miała 10 tys. osób, z czego połowę stanowili pracownicy firm finansowych z Wall Street (w 2006 r. dostarczała panienki również Strauss-Kahnowi, ale jak przyznała, jej firma miała z nim złe doświadczenia).

Próbując obłaskawić klienta za pomocą seksualnych prezentów, można jednak czasem go zniechęcić do zawarcia umowy. W 1987 r. Peter Detwiler, wiceprezes domu maklerskiego E.F. Hutton, oraz Robert West, ówczesny prezes firmy naftowej Tesoro Petroleum, uznali, że sprawią dobry prezent ministrowi finansów Trynidadu i Tobago, wysyłając mu blondwłosą prostytutkę. Trynidad planował wówczas wprowadzić nowy podatek, który dużo kosztowałby Tesoro, a taki blond „gest dobrej woli" miał doprowadzić do zmiany planów legislacyjnych. Hutton i West nie trafili jednak chyba w gust ministra, a ich firmy musiały zapłacić rządowi Trynidadu 2,8 mln USD za oszustwo, wymuszenie, próbę wręczenia łapówki i złamanie praw dotyczących stręczycielstwa.

Niekiedy również podobne praktyki mające na celu „budowanie więzi z klientem" wywołują sprzeciw żeńskiego personelu firm finansowych. Tak było w przypadku nowojorskiego oddziału banku inwestycyjnego Dresdner Kleinwort. W 2006 r. sześć pracujących tam kobiet złożyło pozew zbiorowy przeciwko pracodawcy, zarzucając mu niezwykle popularny w procesach o odszkodowania seksizm. Nie podobało im się, że ich koledzy z pracy zabierali klientów do klubów ze striptizem i sprowadzali prostytutki do biura. Czarę goryczy przelało jednak to, że  menedżerki były traktowane przedmiotowo i miały wrażenie, że zatrudniono je w firmie tylko po to, by męski personel i klienci mieli na czym zawiesić oko. Jedna z nich skarżyła się, że nazywano ją „Pamelą Anderson tradingu". Ostatecznie jednak prześladowane przez „buzujących testosteronem seksistów" przełknęły urazę i poszły w 2007 r. na ugodę  z Dresdner Kleinwort.

Zakazany owoc

Czasem seksualne zabawy finansistów kończą się zgonami. To się właśnie przydarzyło Colinowi Birchowi, byłemu bankierowi z Deutsche Banku. Ten „przykładny mąż" i ojciec dwójki dzieci, kilka tygodni po utracie stanowiska kierowniczego w  banku dla rozładowania stresu wynajął dwie prostytutki, by zorganizowały mu udawaną egzekucję. Chciał zostać powieszony na drzewie. Call girls spełniły jego życzenie, ale nieco przedobrzyły i później nie potrafiły go reanimować. Dziewczyny nie trafiły za to do więzienia, po tym jak wyszło na jaw, że Birch lubił taką ostrą zabawę i jakiś czas wcześniej wynajął sześć prostytutek, by go pobiły. Cała sprawa została uznana za wypadek.

Finansowe profity

Gdy w 2012 r. nowojorska policja aresztowała Annę Girstinę, brytyjską obywatelkę, matkę czwórki dzieci, prowadzącą od 15 lat ekskluzywny dom publiczny, razem z nią zatrzymała pracownika banku Morgan Stanley.  Oboje spotykali się, omawiając interesy. Bankier doradzał Girstinie, jak sfinansować  stworzenie nowego portalu umożliwiającego dyskretne kontakty jej panienek z bogatymi klientami. To nie powinno dziwić. Prostytucja jest od tysięcy lat niezwykle dochodowym interesem. Nowojorskie call girls potrafią kasować  klientów  nawet na 2 tys. USD za godzinę (wynika z ich zeznań składanych śledczym). Te pieniądze są później wydawane nie tylko na sukienki, torebki, kosmetyki, biżuterię czy też wynajem apartamentów. Część tych funduszy jest również inwestowana przez ich „opiekunów" i „opiekunki", a na Wall Street nie brakuje przecież inteligentnych ludzi wiedzących, jak obracać dużymi sumami. Symbioza obu środowisk bywa więc nie tylko przyjemna, ale również opłacalna – i z tego powodu będzie trwać.

[email protected]

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?