Z jednej strony zachętą jest trwający zwykle od dłuższego czasu trend wzrostowy, z drugiej – zniechęcają wysokie wskaźniki wyceny. Wzięliśmy pod lupę dziesięć historycznie drogich spółek (bazując na wycenach z ostatnich tygodni). Zapytaliśmy analityków, czy wciąż warto je mieć w portfelu.
Oczekiwania na poprawę
Krzysztof Kozieł, analityk Biura Maklerskiego BGŻ, wskazuje, że wartość spółek, które w ostatnim czasie zachowywały się dużo lepiej niż rynek i znajdują się na historycznych poziomach, w największej mierze jest kreowana przez oczekiwania. – Najlepiej widać to na przykładzie Integera, którego większa część wyceny opiera się na wartości projektu Paczkomaty w Europie, będącego w początkowej fazie rozwoju. Inwestorzy patrzą na perspektywy wzrostu wyników finansowych, które z jednej strony mogą się wiązać ze wzrostowym rynkiem (w tym ze słabo spenetrowanymi nowymi rynkami), ekspansją działalności na istniejących i potencjalnych rynkach czy pracy nad poprawą efektywności – mówi Krzysztof Kozieł. Analityk zwraca uwagę, że w przypadku większości z rekordowo wycenianych spółek, w ostatnich 12 miesiącach wyniki uległy znaczącej poprawie, co pozytywnie wpłynęło na wycenę.
W podobnym tonie wypowiada się Tomasz Kolarz, analityk Biura Maklerskiego BPH. Zauważa, że za zwyżką notowań kryją się w dużej mierze oczekiwania odnośnie do wzrostu przychodów i zysków w najbliższych latach. – Prawie wszystkie spółki z tej grupy cechują się atrakcyjnymi, oczekiwanymi wskaźnikami P/E w stosunku do grupy porównawczej, co uzasadnia wzrost wyceny rynkowej akcji. Analizując omawiane spółki można wyciągnąć wniosek, że rynek premiuje podmioty, co do których spodziewany jest wzrost wypłacanych dywidend oraz spadek długu netto, a to obrazuje stabilną sytuację finansową tych podmiotów (np. Budimex). Niewątpliwie innym ważnym czynnikiem, sprzyjającym dobremu postrzeganiu tych spółek, jest to, że są one liderami w swoich obszarach działalności (np. Integer, LPP, Amica, Eurocash) – komentuje Tomasz Kolarz.
Z kolei Łukasz Wróbel z Noble Securities do najważniejszych czynników wspierających notowania historycznie drogich spółek zalicza ich silną pozycję rynkową. – Jeśli chcielibyśmy znaleźć wspólny mianownik łączący te spółki o bardzo różnej skali działalności i reprezentujące rozmaite branże, to myślę, że po stronie fundamentów, oprócz w większości solidnych wyników finansowych, można wskazać silną markę. Większość z tegorocznych liderów zwyżek to spółki, które w swoich kategoriach zbudowały sobie bardzo rozpoznawalną pozycję. Również inwestorzy, którzy z reguły nie analizują wnikliwie sprawozdań finansowych, zapytani o notowanych na GPW reprezentantów branży meblarskiej zapewne wskażą Forte, a branży AGD – Amicę, itd. – zauważa analityk.
Jeszcze nie tak drogo
Zdaniem analityków ciekawe wnioski można wyciągnąć, jeśli weźmiemy pod lupę najczęściej stosowane przez inwestorów wskaźniki wyceny rynkowych prymusów. Trend wzrostowy sprawił, że połowa spółek bijących rekordy na giełdzie ma najwyższe wskaźniki ceny do wartości księgowej (C/WK) spośród wszystkich spółek notowanych na GPW. W przypadku LPP, Eurocashu i Quercusa wskaźnik ten jest zbliżony do 10. Z kolei w przypadku Integera i Budimeksu ma wartość około 5. Tymczasem średnia wartość wskaźnika C/WK dla spółek z WIG to zaledwie 1. Podobnie rzecz się ma ze wskaźnikami ceny do zysku (C/Z). Wyraźnie powyżej średniej rynkowej (15,5) wyceniane są LPP, Eurocach, Integer i Quercus.