Wiatr daje zarobić dużym i małym

Na przygotowaniu projektu farmy wiatrowej zyskuje się nawet kilkadziesiąt milionów złotych. Znacznie więcej można zarobić na sprzedaży zielonej energii produkowanej w takiej elektrowni

Aktualizacja: 27.02.2017 04:29 Publikacja: 22.01.2011 03:28

Wiatr daje zarobić dużym i małym

Foto: Archiwum

Przygotować projekt i sprzedać go na etapie pozwolenia na budowę czy wybudować elektrownię i zarabiać na produkcji zielonej energii? – Wiele firm w Polsce przygotowuje projekty elektrowni wiatrowych. Są wśród nich zagraniczni inwestorzy, zwłaszcza firmy portugalskie i hiszpańskie, a także polskie, jak Polish Energy Partners, AC Prim, W4E Centrum Energii Wiatrowej z Łodzi – wskazuje Magdalena Dzięgielewska, analityk Frost & Sullivan.

Proces przygotowania inwestycji jest bardzo długi: trwa cztery, pięć lat. Firma ponosi w tym czasie koszty zdobywania pozwoleń i dokonywania pomiarów. Ale potem sprzedaje projekt za miliony złotych.

Kluczowe znaczenie dla realizacji ma pozyskanie nieruchomości gruntowej pod zabudowę farmy wiatrowej. Na etapie wyboru działki trzeba sprawdzić studium kierunków zagospodarowania przestrzennego i przygotowany przez radę gminy miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. W praktyce często takich planów nie ma, dlatego inwestorzy starają się o wydanie decyzji o warunkach zabudowy i nawet je finansują.

Wybór terenu zależy od siły wiatru. Badanie siły wiatru trwa około roku, wcześniej trzeba uzyskać wiele pozwoleń na wzniesienie masztów do pomiaru, m.in. od Urzędu Lotnictwa Cywilnego. Eksperci radzą, by farmy były zlokalizowane poza terenem cennym przyrodniczo Natura 2000, inaczej trudno jest dla nich uzyskać decyzję środowiskową. – Nawet drobne błędy powodują poważne opóźnienia. Kiedyś miesięczne spóźnienie się z obserwacją nietoperzy spowodowało, że monitoring został przesunięty o rok – zaznacza Magdalena Dzięgielewska.

[srodtytul]Nawet kilka lat na formalności[/srodtytul]

Uzyskanie warunków przyłączenia do sieci elektroenergetycznej jest jednym z głównych etapów przygotowania inwestycji. Brak warunków przyłączenia uniemożliwia uzyskanie pozwolenia na budowę. Operatorzy pobierają zaliczki na przyłączenie – 30 zł od każdego planowanego KW mocy elektrowni, ale górna granica to 3 mln zł. Od 2011 r. właściciel elektrowni pokrywa już wszystkie koszty przyłączenia do sieci, do tej pory dzieli się kosztami z operatorem.

Trzeba pamiętać, że średni czas od złożenia wniosku o pozwolenia na budowę do podłączenia do sieci wynosi w Polsce 49 miesięcy. Pozwolenie na budowę i umowa przyłączeniowa to już ostatnie niezbędne dokumenty do finalizacji inwestycji. Na tym etapie inwestorzy często decydują się na sprzedaż projektu. – Mamy w tzw. dewelopmencie około 30 projektów farm wiatrowych o mocy ponad tysiąca megawatów. Sprzedajemy gotowe projekty, czyli takie, które mają już pozwolenia środowiskowe, pozwolenie na budowę i umowę przyłączeniową. W połowie ubiegłego roku sprzedaliśmy za 18,7 mln zł projekt farmy Wartkowo o mocy 30 MW, na tej transakcji zarobiliśmy 10 mln zł – mówi Zbigniew Prokopowicz, prezes Polish Energy Partners.

Ceny projektów farm wiatrowych poszły w ostatnich miesiącach w górę. Pod koniec grudnia PEP sprzedał za 42,8 mln zł drugi projekt farmy wiatrowej o mocy 51 MW. Spółka zarobi na transakcji 25,6 mln zł.

Gotowe projekty budowy farm wiatrowych kupowane są przez koncerny energetyczne, jak PGE, Tauron, Dong, GDF, RWE czy EON. Nie zajmują się one przygotowaniem elektrowni, ale kupują projekt wraz z pozwoleniem na budowę i warunkami przyłączenia do Krajowego Systemu Elektroenergetycznego. Same najczęściej finansują najbardziej kosztowną część inwestycji: zakup turbin, co stanowi 80–85 proc. kosztów elektrowni. Zarabiają potem na produkcji zielonej energii. Firma doradcza TPA Horwath wycenia średnią wartość zbudowania elektrowni wiatrowej w przeliczeniu na 1 MW mocy na  5–6 mln zł.

– PGE Energia Odnawialna prowadzi projekty we własnym zakresie i aktywnie poszukuje farm wiatrowych wybudowanych oraz projektów farm znajdujących się na zaawansowanym etapie fazy przygotowawczej. Pojawia się dużo ofert sprzedażowych projektów o różnym stopniu zaawansowania – począwszy od bardzo wczesnych – typu greenfield do takich z pozwoleniami na budowę. Nie jest to obecnie standard rynkowy, ale sporadycznie zdarzają się także oferty sprzedażowe farm wybudowanych – ocenia Sylwia Filimon, koordynator ds. komunikacji PGE.

[srodtytul]Zysk na zielonych certyfikatach[/srodtytul]

Wytwarzanie energii w odnawialnych źródłach wymaga koncesji. Taką energię można sprzedać na podstawie umowy zawartej bezpośrednio z przedsiębiorstwem energetycznym albo poprzez Towarową Giełdę Energii. Znacznie więcej zarabia się na zielonych certyfikatach, czyli świadectwach pochodzenia energii z odnawialnych źródeł – obecnie ok. 277 zł za 1 MWh. Zielone certyfikaty mają charakter zbliżony do papierów wartościowych, można je sprzedać także poprzez TGE.

Przedsiębiorstwa zajmujące się wytwarzaniem lub obrotem energią elektryczną są zobowiązane do przedstawienia co roku określonej liczby certyfikatów. Rząd określił minimalne cele sprzedaży zielonej energii na dany rok. W 2010 r. jest to 10,4 proc., ale Ministerstwo Gospodarki planuje, że w 2020 r. będzie to już 18,7 proc. Z tej przyczyny zielone certyfikaty są poszukiwane, a ich sprzedaż stanowi atrakcyjne, dodatkowe wynagrodzenie.

Rosnąca popularność farm wiatrowych w Polsce wynika z przekonania, że to inwestycja o wysokiej stopie zwrotu gwarantująca zyski przez wiele lat. – Wsparcie energii z odnawialnych źródeł jest w Polsce jednym z najwyższych w Europie. Zakup zielonej energii jest zagwarantowany w prawie energetycznym, ale aby rozpocząć produkcję, trzeba mieć przede wszystkim przyłączenie do sieci elektroenergetycznej – mówi Magdalena Dzięgielewska.

Jednak trudno oszacować, w jakim czasie, dzięki m.in. świadectwom pochodzenia energii, inwestycja się zwróci. Dużo zależy od warunków wiatrowych na danym terenie: im są lepsze, tym większa produkcja zielonej energii i tym więcej zielonych certyfikatów otrzyma producent, co przyczyni się do szybszej spłaty inwestycji.

Raport Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych przygotowany przez firmę doradczą TPA Horwath i kancelarię Domański Zakrzewski Palinka, ocenia średni okres zwrotu inwestycji na kapitale własnym (ROE) na dziewięć lat. W zależności od skali projektu, zastosowanych technologii, lokalizacji i innych czynników okres ten może wynieść od pięciu do dwunastu lat.

Autorzy raportu ocenili, że roczne koszty eksploatacyjne farmy wiatrowej o mocy 40 MW (co w Polsce należy do dużych projektów) wynoszą 6,85 mln zł. Wysokość kosztów zależy jednak jeszcze od struktury finansowania, np. stóp procentowych, oraz udziału dotacji do inwestycji. Przy założeniu finansowania kredytem na poziomie 70 proc. wartości projektu, który kosztuje 270 mln zł (40 MW) oraz stopie procentowej 7 proc. rocznie koszty odsetek w pierwszych latach inwestycji będą wynosić średnio 1,1 mln zł miesięcznie. Ale farma wiatrowa o mocy 40 MW przynosi rocznie ze sprzedaży energii i zielonych certyfikatów od 33 do 47 mln zł w zależności od produkowanej energii (czyli od siły wiatru). W razie wyboru do elektrowni wiatrowej nowych urządzeń i zapewnieniu im standardowych napraw i konserwacji farma będzie służyła przez 20–25 lat.

Do 2020 r. Polska powinna zgodnie z unijnym pakietem energetyczno-klimatycznym produkować 15 proc. energii (elektrycznej i cieplnej) z odnawialnych źródeł. Państwa członkowskie zostały zobowiązane do wprowadzenia planów działania, które zapewnią realizację celów pakietu. Dlatego rząd będzie wspierał produkcję energii z odnawialnych źródeł, choć Ministerstwo Gospodarki pracuje nad zmianą stawek za zielone certyfikaty.

Energia wiatrowa jest od kilku lat na pierwszym miejscu w Unii Europejskiej pod względem nowych mocy powstających w sektorze energetycznym. W Polsce tak jeszcze nie jest, ale wiatr wygrywa z innymi odnawialnymi źródłami. Według Urzędu Regulacji Energetyki łączna moc działających na koniec listopada elektrowni wiatrowych wyniosła ponad 1107 MW. Do 2020 r. liczba ta wzrośnie zgodnie z przewidywaniem Ministerstwa Gospodarki do ok. 6650 MW.

[ramka][b]1107 MW mocy[/b] - mają farmy wiatrowe wybudowane w kraju do końca listopada 2010 roku. Na koniec 2009 roku ich moc wynosiła 725 MW[/ramka]

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty