Osobie nieinteresującej się na bieżąco rynkami finansowymi mogłoby się wydawać – na podstawie powtarzających się regularnie doniesień mediów o dramatycznych wydarzeniach politycznych i ekonomicznych na świecie – że miniony kwartał upływał pod znakiem gwałtownej huśtawki nastrojów na warszawskim parkiecie. Nic bardziej mylnego. Chociaż ruchy w górę i w dół oczywiście się zdarzały, to jednak obiektywne dane paradoksalnie świadczą o czymś zupełnie odwrotnym. Wbrew pozorom był to jeden z najspokojniejszych kwartałów w całej historii GPW!
[srodtytul]Historyczne rekordy niskiej zmienności[/srodtytul]
Dowodzi tego prosta statystyka. Jeśli za miarę zmienności kursów w trakcie kwartału przyjmiemy procentowy dystans między najwyższym i najniższym poziomem WIG zanotowanym w trakcie owego kwartału, to się okazuje, że taka rozpiętość wahań wyniosła zaledwie 6,3 proc. (to odległość między ostatnim rekordem hossy a dołkiem z pierwszej połowy stycznia; gdyby nie ostatnie cztery dni marca, dystans ten wynosiłby jeszcze mniej -5,6 proc.). To niemal identyczna wartość co w IV kwartale 2010 r., który również był wyjątkowo spokojny. Tak stabilnych dwóch kolejnych kwartałów jeszcze nigdy nie było w historii GPW. Dla porównania, w skrajnie rozchwianym ostatnim kwartale 2008 r., kiedy kursami akcji szarpała panika wywołana przez kryzys finansowy w USA, rozpiętość notowań WIG wynosiła prawie 60 proc. Spora zmienność utrzymywała się także przez większość 2009 r. W tym kontekście ostatnie miesiące to wręcz stan uśpienia.
[srodtytul]Emocji nie brakowało, ale nie na giełdzie[/srodtytul]
Owa senna atmosfera może być szczególnie zaskakująca na tle negatywnych zjawisk, z jakimi mieliśmy do czynienia w skali globalnej. Co prawda zmalały królujące w minionym roku obawy o finanse peryferyjnych krajów strefy euro (chociaż problemy te wcale nie znikły, o czym świadczy upadek portugalskiego rządu i przecena tamtejszych obligacji), ale ich miejsce zajęły inne czynniki. Najpoważniejszym były (i nadal są) skutki dramatycznego wzrostu cen żywności na świecie. Co prawda wzrost ten w największym stopniu miał miejsce jeszcze w drugiej połowie 2010 r. (od dołka w czerwcu do końca roku indeks S&P GCSI Agric poszybował o 80 proc., a w I kwartale powiększył tę zwyżkę jeszcze o kolejne 10 proc.), ale dopiero teraz z pewnym opóźnieniem zaczęły ujawniać się jego negatywne skutki.