Nie lubię poniedziałków... ale tylko w czasie bessy

Znane na dojrzałych giełdach zjawisko wyjątkowo kiepskich stóp zwrotu z akcji w pierwszy dzień tygodnia na GPW sprawdza się tylko połowicznie. Poniedziałki systematycznie przegrywają z pozostałymi dniami tylko w czasach kiepskiej koniunktury giełdowej.

Aktualizacja: 26.02.2017 19:09 Publikacja: 25.07.2011 02:37

Tomasz Hońdo

Tomasz Hońdo

Foto: Archiwum

A w dobie hossy okazują się wręcz najlepsze dla posiadaczy akcji. Ten fenomen może posłużyć do stworzenia wskaźnika będącego barometrem nastrojów rynkowych. Niestety ostatnio wskaźnik ten nie niesie dobrych wieści dla inwestorów.

Na rynkach rozwiniętych badacze od dawna przyglądają się tzw. efektom kalendarzowym. Sprawdzają np., jak kursy akcji sprawują się na dalszą metę nie tylko w określonych miesiącach, lecz także w konkretnych dniach tygodnia. Badacze stwierdzili np., że na części rynków, w tym na amerykańskiej giełdzie, notowania zachowują się wyjątkowo słabo w poniedziałki (w te dni zanotowano ujemne stopy zwrotu), podczas gdy nieźle pod tym względem wypadają piątki.

Intuicyjnie można próbować tłumaczyć to względami psychologicznymi (najwyraźniej sprawdza się powiedzenie „nie lubię poniedziałku”) związanymi z powrotem do trudnej rynkowej rzeczywistości po weekendowym odpoczynku. Badacze próbują ten efekt tłumaczyć także tym, że to właśnie w poniedziałki inwestorzy reagują na nagromadzone przez weekend (i w piątek po zamknięciu sesji) negatywne informacje.

Co ciekawe jednak, na niektórych rynkach (np. japońskim, australijskim, tureckim) nie stwierdzono efektu słabego poniedziałku, a kiepskie wyniki inwestycyjne przesunęły się na kolejny dzień – wtorek. W tym wypadku pojawiła się teoria, że gracze na tych „opóźnionych” rynkach dopiero dzień później mogą zareagować na słaby wynik poniedziałkowych notowań w USA.

[srodtytul]Początek tygodnia w kiepskim humorze[/srodtytul]

A jak sytuacja przedstawia się na warszawskiej giełdzie? Jeśli spojrzeć na ostatnie dwa miesiące, to zła sława, jaka charakteryzuje poniedziałki na światowych rynkach, widoczna jest także na GPW. Każdy z ostatnich pięciu poniedziałków przyniósł straty posiadaczom akcji. Spadek WIG wahał się od 0,1 proc. do 2,2 proc. tydzień temu. Inwestorzy w Warszawie rozpoczynali więc ostatnie tygodnie w kiepskich humorach.

Oczywiście dane z dwóch miesięcy to zdecydowanie zbyt skromny zbiór, by wysnuć jakiekolwiek statystycznie istotne wnioski. Trzeba sięgnąć znacznie dalej w przeszłość. Sprawdźmy, czy poniedziałki wypadały równie słabo w długim okresie od początku roku 1995 oraz jak akcje sprawowały się w pozostałych dniach tygodnia (pominęliśmy pierwsze lata funkcjonowania GPW ze względu na ówczesny niski stopień rozwoju rynku).

Wnioski są dość zaskakujące. Okazuje się, że w długim okresie poniedziałki nie tylko nie były najgorszym dniem tygodnia, ale wręcz przeciwnie – były najlepsze! Średnia zwyżka WIG w pierwszym dniu tygodnia wyniosła 0,14 proc., podczas gdy np. w piątek było to 0,08 proc. Jednocześnie warszawska giełda najwyraźniej przynależy do grupy tych rynków, na których słabe są wtorki. Średnia stopa zwrotu w drugim dniu tygodnia to -0,01 proc. Co ciekawe, równie kiepskie dla inwestorów okazywały się w przeszłości środy. Dopiero w czwartki na rynku pojawiali się kupujący (+0,08 proc.).

O tym, jak silne są te zależności kalendarzowe, można się przekonać, wykonując prostą symulację. Gdybyśmy akcje posiadali wyłącznie we wtorki, to nasz kapitał (bazując na zmianach WIG) od początku 1995 r. skurczyłby się niemal o 20 proc. Bardzo zbliżony wynik dałoby inwestowanie tylko w środy. A posiadanie akcji wyłącznie w poniedziałki przyniosłoby w tym samym czasie blisko 200 proc. zysku. Pośrodku stawki plasują się czwartki i piątki.

[srodtytul]Ponadprzeciętna zmienność[/srodtytul]

Tu pojawia się jednak ważne zastrzeżenie. Na początku wspomnieliśmy, że w ostatnich tygodniach poniedziałki wypadają bardzo słabo, co stoi w wyraźnej sprzeczności z tezą, że na dalszą metę jest to najlepszy dzień tygodnia.

Bliższe przyjrzenie się danym historycznym pozwala jednak szybko sobie poradzić z tymi wątpliwościami. Otóż poniedziałkowe stopy zwrotu cechują się wyraźną cyklicznością. Są, średnio biorąc, ponadprzeciętne w czasie ogólnie dobrym dla giełdy, a w dobie bessy ta relacja odwraca się – poniedziałkowe stopy zwrotu stają się wyjątkowo słabe.

[srodtytul]Nie tylko ciekawostka[/srodtytul]

To swoiste zjawisko niekoniecznie pozostaje jedynie w sferze ciekawostek. Chodzi tu nie tylko o wykorzystanie opisanych zależności w sposób bezpośredni (koszty transakcyjne sprzedawania i kupowania akcji co tydzień mogą pożreć sporą porcję dodatkowych zysków wynikających ze strategii, na dodatek możemy nie załapać się na dywidendy ustalane w tych dniach, w których nie ma nas na rynku).

Można je potraktować również w sposób niekonwencjonalny – jako wsparcie dla analizy technicznej. Zbudujmy wykres przedstawiający teoretyczny kapitał, jaki pomnażalibyśmy, posiadając akcje (dla uproszczenia koszyk walorów zgodny ze składem WIG) wyłącznie w poniedziałki.

[srodtytul]Baza dla analizy technicznej[/srodtytul]

Analitycy techniczni mogą zapewne szybko dostrzec wyraźne stabilne trendy, w jakich porusza się zbudowana w ten sposób linia. Wykres ten dość łatwo poddaje się obróbce za pomocą prostych narzędzi technicznych, takich jak linie trendu czy poziomy wsparcia i oporu. Niekiedy sygnały płynące z tej analizy z wyprzedzeniem zapowiadają przełom na rynku akcji.

Weźmy na przykład punkt zwrotny na GPW w lutym 2009 r. (koniec bessy i początek hossy). Został poprzedzony gwałtownym skokiem w górę „poniedziałkowej linii” już w końcu 2008 r. A koniec hossy w końcu 2007 r. został potwierdzony przez przebicie przez omawiany wskaźnik linii trendu wzrostowego wyprowadzonej z dołka z 2002 r.

Jeśli jeszcze bardziej cofniemy się w przeszłość, to okazuje się, że ten swoisty barometr nastrojów rynkowych doskonale sprawdzał się także w trakcie bessy związanej z pęknięciem bańki internetowej w 2000 r. Wówczas wskaźnik poruszał się przez długi czas w wąskim kanale spadkowym, a wybicie w górę z tego kanału w końcu 2002 r. z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem zapowiadało wyczekiwany przez inwestorów przełom na giełdzie.

[srodtytul]Pesymistyczne sygnały[/srodtytul]

W tym kontekście ostatnie wydarzenia niestety nie wyglądają optymistycznie. Podczas gdy od połowy 2009 r. niemal do końca 2010 r. „poniedziałkowy barometr” był w bardzo silnym, niemal nieprzerywanym korektami spadkowymi, trendzie zwyżkowym, to na przełomie roku?ostro nachylona linia tej tendencji została przebita. Do czerwca była jeszcze nadzieja, że skończy się jedynie na stabilizacji, po której nadejdzie wybicie w górę, ale miesiąc temu nadzieje te prysły. W drugiej połowie czerwca wskaźnik przebił dolną granicę trwającej od początku roku konsolidacji i znalazł się najniżej od sierpnia 2010 r. Czyżby był to sygnał, że ostatnia korekta spadkowa na warszawskiej giełdzie to jeszcze nie koniec zmartwień posiadaczy akcji?

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?