Taki atak mógł się pojawić kolejnego dnia, ale się nie pojawił. Wprawdzie notowania rozpoczęły się blisko poprzedniego zamknięcia, ale w trakcie porannej zwyżki nie udało się osiągnąć wtorkowego szczytu, a więc o atakowaniu rekordu trendu nie było mowy. W godzinach popołudniowych rynek osłabł. Najpierw powoli, a później po kiepskiej próbie odbicia, już bardziej zdecydowanie. Fakt pogłębienia spadku nie jest czymś zaskakującym. Od poniedziałkowego dołka do wtorkowego szczytu ceny wzrosły o ponad 60 pkt i pojawienie się korekty było oczekiwane. Gdy ona już jest, warto przygotować się na dwa scenariusze: jeden to powrót do wzrostu, a drugi to spadek pod dołek z ubiegłego tygodnia i ruch w kierunku wsparcia na 2364 pkt, a może i jeszcze niżej.
Na razie zakładam, że mamy do czynienia z korektą spadkową zwyżki z początku tygodnia. To pociąga za sobą założenie, że rynek podejmie jeszcze próbę wzrostu i próbę pokonania dotychczasowego maksimum trendu. Gdyby jednak miał się zrealizować scenariusz spadku cen, wsparcia należałoby szukać w okolicy 2300 pkt, a później 2160 pkt.
Znamienne jest, że osłabienie pojawiło się po publikacji dość dobrych danych makro w USA. To odwrotność tego, co miało miejsce w ostatni czwartek, gdy słabe dane zostały zignorowane. Na razie skala osłabienia nie jest duża i mieści się w normie korekty.