Dekadę temu na wystąpieniu z okazji 90. urodzin Miltona Friedmana Ben Bernanke – wtedy urzędnik Fedu, dziś jego szef – przyznał jubilatowi rację, że błędy Fedu pogłębiły Wielki Kryzys z lat 30. XX w. Zapewnił, że więcej się to nie powtórzy. Czy w ostatnich latach Fed bezbłędnie nawigował gospodarką?
Trzeba przyznać, że ekspansywna polityka pieniężna w latach 2008 i 2009 złagodziła kryzys, ale wcześniej Fed przyczynił się do bańki kredytowej, która ten kryzys spowodowała. A polityka Fedu po 2009 r. to już pasmo błędów. Friedman uważał, że błędem Fedu w latach 30. było pozwolenie na spadek podaży pieniądza, co skutkowało deflacją. Ale wysoką inflację też uważał za groźną. Dlatego nigdy nie zgodziłby się, żeby Fed aż tak zwiększał swój bilans, jak w ostatnich latach. Nie podobałby się mu skup aktywów za wykreowane pieniądze (tzw. program QE – red.).
Bernanke sądzi, że Friedman by mu przyklasnął. Argumentuje, że gospodarka wciąż wymaga monetarnej stymulacji.
To nieprawda. Bolączek amerykańskiej gospodarki, takich jak uparcie wysoka stopa bezrobocia i powolne tempo wzrostu, nie da się wyleczyć polityką pieniężną. Rynkowe stopy procentowe w USA są dziś bezprecedensowo niskie. A banki mają w Fedzie ponad 1,6 bln USD nadobowiązkowych rezerw, zdecydowanie więcej, niż wystarczyłoby, aby pokryć wszelki popyt na w miarę bezpieczne kredyty. Tym, co naprawdę tłumi amerykańską gospodarkę, jest niepewność gospodarstw domowych i firm co do poli- tyki fiskalnej i regulacyjnej.
Z perspektywy Europy wydaje się, że koniunktura w USA jest dobra. Być może jest w tym jednak zasługa Fedu, który odważniej łagodził politykę pieniężną niż EBC?