Dobiegające końca pierwsze półrocze na warszawskim parkiecie przynajmniej częściowo spełniło pokładane w nim nadzieje. Główne indeksy kończą półrocze na poziomach wyższych niż te, na których je rozpoczynały. W trakcie pierwszych sześciu miesięcy roku udało się też sięgnąć po nowe szczyty hossy trwającej z przerwami od 2009 roku (z wyjątkiem sWIG80, który do szczytów ma ciągle jeszcze pewien dystans).
Jednocześnie jednak korekta, jaka rozgrywa się od kwietnia, mocno ograniczyła skalę zwyżek, a przy tym zasiała pewne zwątpienie w dalsze losy hossy. Wszystko to skłania do zastanowienia się nad szansami i zagrożeniami na drugą połowę roku.
SZANSE
1. Dzięki korekcie indeksy startują z niższego pułapu
Korekta spadkowa, jaka od kwietnia podkopała nieco wartość indeksów na GPW, to z jednej strony powód do narzekania, a z drugiej – paradoksalnie szansa na przyszłość. Gdyby indeksy rozpoczynały drugie półrocze w warunkach rynkowych takich, jakie panowały na szczytach hossy w kwietniu, perspektywy wyglądałyby gorzej niż obecnie. Dlaczego? Bo w kwietniu mieliśmy do czynienia z niebezpiecznym przegrzewaniem się koniunktury, ostatnio zaś pojawiły się dla odmiany symptomy mocnego schłodzenia. Widać to na podstawie zarówno wskaźników technicznych, jak i nastrojów. Przykładowo monitorowany przez nas popularny oscylator RSI w przypadku wszystkich indeksów zszedł z poziomów silnego „wykupienia" do silnego „wyprzedania" (przykładowo w przypadku sWIG80 skala owego wyprzedania była największa od sierpnia ub.r., kiedy małe spółki przeżywały najtrudniejsze chwile ubiegłorocznej słabości), po czym ostatnio znów zaczął zakręcać w górę.
Do podobnych wniosków prowadzi obserwacja wskaźnika nastrojów Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych. Odsetek niedźwiedzi z poziomów bardzo niskich (poniżej 19 proc. – najmniej od jesieni 2013 r.) zawędrował do pułapów najwyższych od stycznia (31 proc.), odsetek zaś byków „zjechał" z 64 proc. do 40 proc.