Po czterech miesiącach od ustanowienia wieloletniego minimum w okolicy 1,05 notowania euro względem dolara amerykańskiego wciąż nie mogą zdecydowanie odbić się od dna. W naszej analizie pokażemy, że taki stan rzeczy ma daleko idące konsekwencje dla wielu innych rynków, oraz zastanowimy się, czy jednak dojdzie do odwrócenia trendu.
Zacznijmy od szybkiego rzutu okiem na długoterminową sytuację na wykresie. Od siedmiu lat notowania EUR/USD osuwają się w ramach szerokiego kanału. Na tę długofalową tendencję złożyły się na przemian cztery potężne fale spadkowe oraz trzy wzrostowe. W ramach niedawnej, dość spektakularnej fali zniżkowej kurs zetknął się z dolną granicą wspomnianego kanału, po czym doszło do wspomnianego – rachitycznego na razie – odreagowania.
Jeśli jednak zestawimy tegoroczne próby odbicia z początkami historycznych fal wzrostowych, okaże się, że także one często powstawały w warunkach znacznej zmienności.
Euro z szansą na umocnienie
Uwagę zwraca fakt, że obecnie wydarzenia przebiegają zgodnie ze schematem z dwóch z trzech wspomnianych epizodów. Tempo spadku EUR/USD było bardzo zbliżone do tamtych przypadków, próby odbicia także cechują się podobną zmiennością. Jeśli traktować te podobieństwa jako pewien wyznacznik na przyszłość, to należałoby oczekiwać, że euro ma szanse na umocnienie o jakieś 20 proc. od tegorocznego dołka, a ruch taki mógłby potrwać mniej więcej pół roku.
Narodziny trwalszej fali wzrostowej EUR/USD (czyli umocnienia euro i osłabienia dolara) na wzór poprzednich takich epizodów byłoby zrozumiałe także z uwagi na to, co się stało z roczną dynamiką zmian będącą dobrym długoterminowym wskaźnikiem koniunktury. Okazuje się, że ostatnia fala spadkowa euro zepchnęła roczną zmianę kursu do rekordowo niskich poziomów rzędu minus 25 proc. Wskaźnik utrzymuje się na podobnych poziomach także obecnie. Z historycznego punktu widzenia wydawałoby się, że w takich warunkach należałoby oczekiwać stopniowego odwracania się trendu na wzrostowy.