W ciągu ostatnich dwóch tygodni złoty stracił wobec euro około 1,5 proc., co oznacza, że był jedną z najsłabszych wśród ponad 30 najpopularniejszych walut na świecie. W horyzoncie trzech miesięcy osłabił się o 4 proc., podczas gdy korona czeska i węgierski forint były stabilne. W ocenie większości analityków to jeden z przejawów niepewności, jaka wiąże się z nadchodzącymi wyborami parlamentarnymi. Widać ją także na GPW oraz rynku obligacji.
Historia mało podpowiada
Zdania analityków co do tego, jak długo efekty te mogą się utrzymać, są jednak podzielone. Częściowo wynika to z tego, że przeszłość nie oferuje jednoznacznych wskazówek. W trzech poprzednich okresach wyborczych (trzy miesiące przed i trzy miesiące po dniu wyborów) w dwóch przypadkach złoty był w stosunku do euro słabszy niż waluty Czech i Węgier, a WIG20 radził sobie gorzej niż paneuropejski indeks Stoxx 600. Tylko w jednym przypadku – w 2007 r. – efekty te wystąpiły jednocześnie.
Niejasne perspektywy polskich aktywów to jednak przede wszystkim efekt tego, że wynik wyborów jest niepewny. Sondaże wskazują wprawdzie na wygraną Prawa i Sprawiedliwości, ale nie wiadomo, czy ugrupowanie to będzie w stanie rządzić samodzielnie ani nawet czy uzyska wystarczającą większość, aby sformować rząd.
W ocenie Rafała Beneckiego, głównego ekonomisty ING Banku Śląskiego, ten ostatni scenariusz miałby najbardziej negatywny wpływ na notowania złotego i polskich obligacji. Najprawdopodobniej bowiem konieczne byłyby powtórne wybory, które poprzedzałaby agresywna kampania. Podobny skutek mogłaby mieć wygrana PiS lub Platformy Obywatelskiej z niewielką przewagą głosów. Wówczas bowiem PO próbowałaby zapewne stworzyć rząd koalicyjny z kilkoma mniejszymi ugrupowaniami, ale byłby on niestabilny ze względu na duże różnice programowe oraz to, że PiS prawdopodobnie byłby w stanie blokować jego inicjatywy.
I tak będzie nerwowo
Nie brak jednak głosów, że nawet najbardziej prawdopodobny scenariusz, czyli wyraźne zwycięstwo PiS, podtrzyma nerwowe nastroje na rynkach. Tego zdania są m.in. ekonomiści banku Credit Agricole. „Analiza postulatów wyborczych PiS wskazuje na silne niezbilansowanie planowanych zwiększonych wydatków z budżetu państwa i wyższych oczekiwanych wpływów do budżetu" – napisali w niedawnym raporcie Jakub Borowski i Guillaume Tesca. Według nich realizacja programu przez PiS mogłaby poskutkować nie tylko wzrostem deficytu budżetowego powyżej 3 proc. PKB, co doprowadziłoby do ponownego objęcia Polski przez Komisję Europejską procedurą nadmiernego deficytu, ale też spowolnieniem wzrostu PKB. Byłby to m.in. skutek uboczny zapowiadanych przez tę partię obciążeń dla banków, które ograniczyłyby podaż kredytu.