Akcje, złoty, obligacje - co po wyborach?

Spadki czy wzrosty? Co czeka naszych inwestorów po wyborach? Ekonomiści kreślą różne rynkowe scenariusze.

Publikacja: 23.10.2015 06:19

Akcje, złoty, obligacje - co po wyborach?

Foto: Fotorzepa/Grzegorz Psujek

W ciągu ostatnich dwóch tygodni złoty stracił wobec euro około 1,5 proc., co oznacza, że był jedną z najsłabszych wśród ponad 30 najpopularniejszych walut na świecie. W horyzoncie trzech miesięcy osłabił się o 4 proc., podczas gdy korona czeska i węgierski forint były stabilne. W ocenie większości analityków to jeden z przejawów niepewności, jaka wiąże się z nadchodzącymi wyborami parlamentarnymi. Widać ją także na GPW oraz rynku obligacji.

Historia mało podpowiada

Zdania analityków co do tego, jak długo efekty te mogą się utrzymać, są jednak podzielone. Częściowo wynika to z tego, że przeszłość nie oferuje jednoznacznych wskazówek. W trzech poprzednich okresach wyborczych (trzy miesiące przed i trzy miesiące po dniu wyborów) w dwóch przypadkach złoty był w stosunku do euro słabszy niż waluty Czech i Węgier, a WIG20 radził sobie gorzej niż paneuropejski indeks Stoxx 600. Tylko w jednym przypadku – w 2007 r. – efekty te wystąpiły jednocześnie.

Niejasne perspektywy polskich aktywów to jednak przede wszystkim efekt tego, że wynik wyborów jest niepewny. Sondaże wskazują wprawdzie na wygraną Prawa i Sprawiedliwości, ale nie wiadomo, czy ugrupowanie to będzie w stanie rządzić samodzielnie ani nawet czy uzyska wystarczającą większość, aby sformować rząd.

W ocenie Rafała Beneckiego, głównego ekonomisty ING Banku Śląskiego, ten ostatni scenariusz miałby najbardziej negatywny wpływ na notowania złotego i polskich obligacji. Najprawdopodobniej bowiem konieczne byłyby powtórne wybory, które poprzedzałaby agresywna kampania. Podobny skutek mogłaby mieć wygrana PiS lub Platformy Obywatelskiej z niewielką przewagą głosów. Wówczas bowiem PO próbowałaby zapewne stworzyć rząd koalicyjny z kilkoma mniejszymi ugrupowaniami, ale byłby on niestabilny ze względu na duże różnice programowe oraz to, że PiS prawdopodobnie byłby w stanie blokować jego inicjatywy.

I tak będzie nerwowo

Nie brak jednak głosów, że nawet najbardziej prawdopodobny scenariusz, czyli wyraźne zwycięstwo PiS, podtrzyma nerwowe nastroje na rynkach. Tego zdania są m.in. ekonomiści banku Credit Agricole. „Analiza postulatów wyborczych PiS wskazuje na silne niezbilansowanie planowanych zwiększonych wydatków z budżetu państwa i wyższych oczekiwanych wpływów do budżetu" – napisali w niedawnym raporcie Jakub Borowski i Guillaume Tesca. Według nich realizacja programu przez PiS mogłaby poskutkować nie tylko wzrostem deficytu budżetowego powyżej 3 proc. PKB, co doprowadziłoby do ponownego objęcia Polski przez Komisję Europejską procedurą nadmiernego deficytu, ale też spowolnieniem wzrostu PKB. Byłby to m.in. skutek uboczny zapowiadanych przez tę partię obciążeń dla banków, które ograniczyłyby podaż kredytu.

To zwiększyłoby premię za ryzyko kredytowe, jakiej wymagają inwestorzy kupujący polskie obligacje. Pod presją byłby też złoty, tym bardziej że Borowski i Tesca spodziewają się obniżki stóp procentowych w Polsce o 0,5 pkt proc. już w marcu. Rada Polityki Pieniężnej będzie już wówczas obradowała w nowym składzie, z ośmioma, spośród dziesięciu, członkami wybranymi przez Sejm, Senat i prezydenta. Tymczasem ekspert gospodarczy PiS Henryk Kowalczyk przyznał w tym tygodniu, że wybierając członków RPP, jego ugrupowanie będzie brało pod uwagę ich skłonność do łagodzenia polityki pieniężnej. Nawet ekonomiści Credit Agricole, choć należą do najbardziej pesymistycznych w ocenie konsekwencji wyborów, nie spodziewają się jednak ostrego załamania złotego. Pod koniec roku za euro będzie trzeba według nich zapłacić około 4,25 zł.

– Bezpośrednio po wyborach przez kilka dni presja na złotego może się utrzymywać, ale trwalszego osłabienia nie oczekuję. Złoty szybko się ustabilizuje, a potem nieco odrobi straty – uważa Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium, najlepszy analityk makroekonomiczny w ubiegłorocznej edycji konkursu „Parkietu". – Postulaty wyborcze PiS są dość niepokojące, ale warto pamiętać, że kampania rządzi się swoimi prawami. Po wyborach retoryka polityków może być łagodniejsza. A negatywny scenariusz już w dużej mierze został zdyskontowany – tłumaczy. Tego samego zdania są m.in. ekonomiści Bank of America Merrill Lynch. „Spodziewamy się, że motywacja PiS do realizacji populistycznych obietnic z kampanii spadnie, jeśli partia w wyniku wyborów dojdzie do władzy" – napisali w niedawnym raporcie.

Deficyt nie jest z gumy

W ocenie Maliszewskiego politycy PiS nie będą chcieli zwiększyć deficytu budżetowego powyżej 3 proc. PKB i choćby z tego powodu nie będą w stanie zrealizować swoich postulatów w pełni, a już z pewnością nie w krótkim czasie. Maliszewski przyznaje, że potencjalnie negatywny wpływ na złotego i notowania polskich obligacji mogą mieć próby ingerowania przez rząd w niezależność banku centralnego, takie jak zobligowanie go – co proponuje PiS – do finansowania kredytów dla małych i średnich spółek. – Ale wszystko zależy od trybu, w jakim taka decyzja zostałaby podjęta. Gdyby ten program nie był NBP narzucony, tylko w wyniku analiz okazałoby się, że ma on jakieś uzasadnienie, to reakcja rynków byłaby łagodniejsza – wskazuje. – Jeśli zaś chodzi o RPP, to z czasem uniezależnia się ona od rządu, poglądy członków ewoluują niezależnie od tego, przez kogo zostali wybrani – dodaje Maliszewski.

A jednak w górę?

Ekonomiści BofA-ML wskazują nawet, że jeśli finanse publiczne pozostaną stabilne (deficyt do 3 proc. PKB), to nieco bardziej ekspansywna polityka fiskalna pod rządami PiS oraz większa skłonność RPP do reagowania na oznaki osłabienia wzrostu gospodarczego będą przez inwestorów oceniane pozytywnie. Dlatego spodziewają się wzrostu cen (spadku rentowności) polskich obligacji oraz umocnienia złotego, w czym pomagać może także ewentualne zwiększenie skali ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej przez Europejski Bank Centralny. To powinno sprzyjać też cenom polskich akcji, ale plany PiS odnośnie do sektora bankowego, sklepów wielkopowierzchniowych i sektora górniczego mogą ten efekt osłabić.

W podobnym tonie wypowiada się Christopher Dembik, ekonomista Saxo Banku. – Gdy ostatnio PiS był u władzy, wzrost polskiej gospodarki doszedł do 6 proc. – przypomina. Zauważa też, że wygrana tej partii oznacza, że Polska długo nie wejdzie do strefy euro. A to, biorąc pod uwagę stabilizującą rolę własnej waluty, będzie dla inwestorów dobra informacja. „Nasz model wyceny akcji właśnie wskazał, aby zdecydowanie przeważać w portfelu polskie akcje ze względu na solidne fundamenty makroekonomiczne Polski" – przyznał w niedawnej analizie Win Thin, strateg od rynków wschodzących w Brown Brothers Harriman, wskazując, że prawdopodobne zwycięstwo PiS tych fundamentów nie podkopie.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty