14 grudnia może zostać zapamiętany przez inwestorów znad Wisły jako Key Reversal Day (kluczowy dzień odwrócenia, red.). Wprawdzie na wykresie WIGu, czyli najważniejszego warszawskiego indeksu, nie doszło do wyrysowania klasycznej formacji odwrócenia trendu, czy też zatrzymania podaży, jednakże miało miejsce zjawisko znane tylko tym, którzy patrzą na rynek przez pryzmat teorii Fal Elliotta. Zanim jednak zostanie postawiona konkluzja należałoby cofnąć się do 2013 r., a dokładnie do IV kwartału tego pamiętnego roku, w którym ostatni raz widziane były „hordy" byków.
Rok 2013 to okres, w którym kończyła się hossa na światowych rynkach kapitałowych. WIG zyskał wówczas ponad 8 proc., co okazało się jednym z najsłabszych wzrostowych okresów, podczas których indeks kończył rok na plusie. Wcześniej, w 2012 r., stopa zwrotu wyniosła aż 26 proc. dzięki czemu słowo hossa pojawiało się wszem i wobec. W USA indeksy wspinały się na północ i przygotowywały do zaatakowania historycznych szczytów. W 2013 r. jankeskie byki podjęły próbę ataku na ekstrema z 2007 r., i jak się okazało - kontra była udana. Opory zostały wybite, wsparcia utrzymane i od strony technicznej nic nie zapowiadało, że wkrótce szarża akcyjnych byków może się zakończyć.
Rysunek nr 1. DJIA wykres roczny, świecowy. Źródło: www.stooq.pl
Na rocznym wykresie amerykańskiego indeksu Dow Jones Industrial Avergae (rys. nr 1) pojawiło się marubozu hossy, które na takim poziomie oznaczało dominację byków i zaproszenie do dalszej aprecjacji. Opór 14 198 pkt został „roztrzaskany" i na wykresach pojawiły się poziomy nigdy wcześniej nie testowane. Program QE doprowadził do wywindowania notowań na nowe historyczne poziomy, a pionierzy hossy eksplorowali nowe strefy, nigdy wcześniej nie przebadane. Jednakże w owym okresie pojawiły się ostrzegawcze sygnały dla zwolenników kupowania akcji. Chodziło o to, że na rynku długu pojawiły się byki, a ich obecność w tej bezpiecznej przystani zazwyczaj zwiastuje korektę na rynkach akcji.