Spośród wszystkich rynków akcji świata najmocniej odbijają się od tegorocznych dołków indeksy giełd wschodzących. MSCI Emerging Markets zyskał od dołka z końcówki stycznia blisko 9 proc., podczas gdy MSCI World wzrósł w tym czasie o ponad 4 proc.
Naftowe odreagowanie
W pierwszej dziesiątce indeksów, które najmocniej odbiły się od tegorocznych dołków (przypadających zwykle 20 lub 21 stycznia), znalazły się same indeksy z rynków wschodzących. Na pierwszym miejscu uplasował się argentyński Merval ze wzrostem aż o 33 proc., dalej dubajski DFM General, który wzrósł o prawie 22 proc., i rosyjski dolarowy indeks RTS zwyżkujący o 21 proc. Za nimi znalazły się indeksy z Peru, Kazachstanu, Namibii, Kataru, Brazylii, Abu Zabi i Wenezueli. Całkiem wysoko, bo na 13. miejscu, uplasował się polski WIG20 ze wzrostem od dołka wynoszącym prawie 11 proc. To lepiej niż 9,7 proc. wzrostu najlepszego indeksu rynków rozwiniętych – norweskiego OBX.
– Część zwyżek na rynkach wschodzących jest związana z rynkiem ropy. Wzrost cen ropy wsparł nastroje, gdyż jej niskie ceny wywoływały obawy, że grozi nam globalna recesja. Stabilizacja może być pomocna przy ograniczaniu tych obaw – twierdzi Michael Wang, strateg z londyńskiego funduszu Amiya Capital.
Marc Faber, rynkowy guru, wydawca newslettera „Gloom, Boom & Doom Report": - Wśród rynków wschodzących znajdują się takie, które są mocno wyprzedane i mają duży potencjał do odbicia. Wciąż też istnieją jasne punkty, jeśli chodzi o wzrost gospodarek wschodzących.
– Gdy rosną ceny ropy, pomaga to rynkom wschodzącym. Gdy wygląda na to, że Fed nie podniesie stóp procentowych w marcu, to również pomaga rynkom wschodzącym – przypomina Quincy Krosby, strateg z firmy Prudential Financial.