W sondzie przeprowadzonej przez „Parkiet" w ubiegłym tygodniu jako jedyny z 26 uczestników obstawił pan, że Brytyjczycy zagłosują za wyjściem z Unii Europejskiej. Dlaczego prognozował pan taki obrót spraw, skoro wszystkie sondaże wskazywały, że będzie odwrotnie?
Właśnie przez tę jednomyślność coś mi zaczęło zgrzytać. To, że bukmacherzy szacowali prawdopodobieństwo Brexitu na zaledwie 20 proc., podczas gdy dosłownie parę dni wcześniej oba scenariusze były jednakowo prawdopodobne, wydało mi się bardzo dziwne. Dodatkowo miałem informacje z pierwszej ręki od znajomych z Wielkiej Brytanii, z których wynikało, że nastroje społeczne absolutnie nie odpowiadają temu, co prognozują zakłady bukmacherskie. Tabloidy od miesięcy prowadziły bardzo agresywną, antyunijną propagandę, zrzucając wszelkie problemy Wielkiej Brytanii na Unię Europejską. Uznałem, że – jak to często bywa w przypadku prognoz i analiz – nie pokazują one nastrojów zwykłych ludzi. Argumentem, który bardzo często pojawiał się wśród zwolenników pozostania w Unii, było to, że niezdecydowani w ostatniej chwili wybierają najmniej radykalną opcję. Powoływano się na przykład referendum w sprawie odłączenia Szkocji od Zjednoczonego Królestwa. Nikt jednak nie wziął poprawki na to, że od tego czasu nastroje społeczne, nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale i w całej Europie, uległy znacznej radykalizacji. Wygląda więc na to, że niezdecydowani zachowali się dokładnie odwrotnie, niż robili to w przeszłości. Poza tym osoby planujące wybrać najbardziej radykalną opcję rzadko się do tego przyznają. Przypuszczam, że gdyby teraz przeprowadzić sondaż wśród Brytyjczyków, okazałoby się, że do głosowania za Brexitem przyznałoby się na przykład 40 proc. uprawnionych, a nie prawie 52 proc.
Jakie przełożenie na rynki kapitałowe może mieć ta radykalizacja nastrojów społecznych?
Ludzie wyraźnie szukają alternatywy dla obecnego porządku społecznego, dla kapitalizmu, wolnego rynku. Odbierają go jako system, który doprowadził do dużych dysproporcji w podziale dochodów, chociaż ciężko sobie wyobrazić realną alternatywę. W perspektywie kilku lat na rynkach kapitałowych czynniki polityczne będą odgrywały większą rolę niż dotychczas. Tak może być już jesienią w przypadku wyborów prezydenckich w USA w razie wygranej Donalda Trumpa i w przyszłym roku ponownie w Europie w związku z wyborami prezydenckimi we Francji.
Koniec z długoterminowymi trendami na rynkach?