Od styczniowego szczytu hossy do czwartkowego minimum WIG20 stracił 12,6 proc. Indeks dużych spółek znalazł się najniżej od lipca 2017 r. i przebił ostatni lokalny dołek, co stanowi potencjalny sygnał zmiany trendu. Nasz rynek akcji pozostaje jednym z najsłabszych zarówno na tle tych rozwiniętych, jak i rozwijających się. Analitycy techniczni uważają jednak, że trwająca wyprzedaż to wciąż naturalny ruch korygujący trend. – Nadal twierdzę, że obecne cofnięcie to tylko od dawna zapowiadana korekta. Co prawda WIG jest coraz bliżej przełamania linii trendu, ale tak silnego pesymizmu nie potwierdzają ani rynki bazowe, ani szeroki indeks emerging markets – mówi Kamil Hajdamowicz, analityk Polskiego Domu Maklerskiego. Eksperci wskazują, że WIG20 nie przełamał jeszcze kluczowych wsparć, więc sytuacja jest bezpieczna. – Moim zdaniem o zmianie trendu na wykresie indeksu dużych spółek można byłoby mówić w przypadku pokonania bardzo silnego wsparcia: 2257–2267 pkt – przekonuje z kolei Paweł Danielewicz, analityk DM BZ WBK.
Optymizm analityków podzielają także przedstawiciele zagranicznych funduszy. – Nie zmieniamy swojej strategii inwestycyjnej wobec Polski. Przekonuje nas przede wszystkim silny wzrost gospodarczy wspierany solidnym rynkiem pracy i zwiększającymi się inwestycjami – mówi Mohsin Memon, zarządzający funduszami aktywów z rynków wschodzących w Schroders. Co więcej, kilka dni temu rekomendację „przeważaj" dla polskich akcji wystawili analitycy banku inwestycyjnego Brown Brothers Harriman. W ich opinii trwająca korekta to raczej promocja cenowa niż wstęp do bessy.