Jak długo uspokojenie będzie paliwem dla giełdowego odbicia?

Nadzieje mieszają się na giełdach z lękami dotyczącymi globalnej sytuacji gospodarczej. Część inwestorów korzysta już jednak z okazji cenowych, które zaczęli dostrzegać m.in. w akcjach spółek z Państwa Środka.

Publikacja: 23.01.2019 13:00

Początek roku na światowych giełdach można zaliczyć do udanych. Amerykański indeks Dow Jones Industrial zyskał od początku stycznia już blisko 6 proc., niemiecki DAX wzrósł w tym czasie o ponad 5 proc., polski WIG20 zyskał ponad 3 proc. (podobnie jak brytyjski FTSE 100, japoński Nikkei 225 czy chiński Shanghai Composite). Rosyjski denominowany w dolarach RTS oraz brazylijski indeks Bovespa skoczyły aż o ponad 9 proc. Wiele indeksów wróciło na poziom z pierwszych dni grudnia. Czy jest to jednak tylko chwilowe odbicie po ostrej przecenie w czwartym kwartale czy też początek dłuższych zwyżek? We wtorek na rynkach przeważał już pesymizm, a większość indeksów giełdowych w Europie i Azji umiarkowanie traciło. Mimo to można mówić o lepszej sytuacji na rynkach niż jeszcze kilka tygodni temu. Liczony przez Bank of America Merrill Lynch indeks mierzący popyt na opcje chroniące przed zmiennością na giełdach i rynkach walutowych spadł do najniższego poziomu od początku października. Jego wskaźnik globalnego stresu finansowego znalazł się zaś najniżej od 15 tygodni.

Powracające obawy

Widoczne zmniejszenie napięć na rynkach to m.in. reakcja inwestorów na sezon wyników w USA, który jest na razie lepszy od oczekiwań. Dają o sobie znać również nadzieje na to, że USA i Chiny osiągną porozumienie kończące wojnę handlową oraz na to, że Fed będzie mniej jastrzębi niż wcześniej się obawiano. Fundamenty gospodarcze same w sobie nie zmieniły się jednak w ostatnich tygodniach znacząco.

– Wzrost optymizmu jest nadal w większym stopniu pochodną oczekiwań niż faktów, a nad rynkiem w dalszym ciągu wiszą czarne chmury. Światowy wzrost gospodarczy hamuje, a trudniejsze warunki finansowe zwykle najpierw uwidaczniają się na styku rynków wzrostu, private equity, venture capital i konsumpcyjnych dóbr luksusowych, aby następnie przenieść się na mniej niszowe rynki. We wszystkich tych segmentach w ciągu ostatnich trzech miesięcy odnotowano spadki – twierdzi Ole Hansen, szef działu strategii towarowych Saxo Banku.

Inwestorzy wciąż są podatni na zarażanie się pesymistycznymi nastrojami, o czym świadczą wtorkowe spadki na giełdach. Bezpośrednimi impulsami do wyprzedaży były opublikowane w poniedziałek słabe dane o chińskim PKB oraz prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego, mówiące o spowolnieniu gospodarczym na świecie. – Obawy przed zwalniającym wzrostem gospodarczym znów się przesączają na rynki finansowe – zauważa Nick Twidale, dyrektor operacyjny w Rakuten Securities Australia.

Wsparciem dla nastrojów raczej nie powinien być nadchodzący sezon wyników kwartalnych w Europie. – Nastroje dotyczące wyników są ostrożne i powszechnie jest oczekiwane, że wyniki za czwarty zawiodą. Poprzeczka dla zaskoczeń za 2018 r. została co prawda obniżona, ale uważamy, że prognozy na 2019 r. wciąż są zbyt wysokie i że zobaczymy dalsze cięcia – uważa Emmanuel Cau, strateg ds. europejskich akcji w Barclays.

– Apetyt na ryzyko poprawił się na światowych rynkach, więc szanse są przechylone bardziej na stronę optymistów. Z drugiej strony jednak mamy już prawdopodobnie za sobą cykliczny szczyt, a wzrost gospodarczy powinien stać się bardziej umiarkowany. To prawdopodobnie będzie ograniczało przestrzeń dla zwyżek na giełdach – uważa Margaret Yang, analityczka z CMC Markets.

Chiński barometr

Ponieważ obawy i nadzieje inwestorów koncentrują się obecnie w dużej mierze wokół Chin (w związku z wojną handlową i spowolnieniem gospodarczym), wzrosło znaczenie azjatyckich indeksów giełdowych jako barometrów nastrojów inwestorów. Odbicie na chińskich giełdach może dobrze wróżyć wielu innym rynku. Czy jest tam jednak nadzieja na solidne zwyżki?

Indeks Shanghai Composite przez ostatnie 12 miesięcy stracił 26 proc. i jest nadal w bessie. Gdy jednak w połowie października mocno spadał, analitycy Deutsche Bank Wealth Management napisali, że chiński rynek ma już najgorsze za sobą. Indeks ten zaliczył jeszcze dołek na początku roku, ale od tego czasu zyskał już ponad 3,5 proc. Oparty w większym stopniu na spółkach technologicznych MSCI China zyskał zaś od końca listopada już 7 proc. Teraz analitycy Deutsche Bank Wealth Management spodziewają się, że zwyżki z ostatnich tygodni w Chinach to dopiero początek. Akcje chińskich dużych spółek mają w 2019 r. rosnąć najmocniej spośród akcji z rynków azjatyckich (z wyłączeniem Japonii). Mają one skorzystać m.in. z działań stymulacyjnych rządu ChRL.

Odbicia doświadczają już akcje dużych chińskich firm technologicznych. Np. papiery Alibaby zyskały od początku roku blisko 15 proc., a Baidu wzrosły o 8 proc. Ciekawym przypadkiem jest Tencent. Jego akcje spadły od szczytu ze stycznia 2018 r. do dołka z października aż o 47 proc. Później jednak zyskały 35 proc. i znalazły się najwyżej od czterech miesięcy. – Zwyżki na chińskich giełdach powinny być kontynuowane, gdyż inwestorzy łapią okazje. Chińskie akcje były ekstremalnie tanie, a nawet po tych zwyżkach są przyzwoicie tanie – twierdzi Gina Sanchez, prezes firmy Chantico Global.

Oczywiście, zwyżki na chińskich giełdach są w dużej mierze uzależnione od tego, czy Chinom uda się wypracować porozumienie handlowe z USA. Nawet jeśli jednak negocjacje zakończą się sukcesem, to spowolnienie gospodarcze powinno dawać o sobie znać przynajmniej w pierwszej połowie roku. Fundamenty wciąż będą więc niekorzystne, ale może się okazać, że sytuacja nie będzie tak zła, jak się obawiano jeszcze na jesieni zeszłego roku.

Ku rekordowi?

Sytuacja gospodarcza na świecie jest wciąż bardzo niepewna, więc analitycy Goldman Sachs radzą inwestorom, by wybierali przede wszystkim akcje spółek, których wyniki są w mniejszym stopniu zależne od wzrostu gospodarczego. Preferują oni firmy z sektora IT oraz technologii komunikacyjnych. Wśród polecanych przez nich spółek znalazł się m.in. koncern Amazon, który zyskał od początku roku 13 proc.

„Nasz cel na koniec roku dla indeksu S&P 500 wynosi 3000 pkt, co oznaczałoby stopę zwrotu wynoszącą 14 proc., najsilniejszą spośród wszystkich regionów. Jednakże środowisko zwalniającego wzrostu gospodarczego oznacza, że bufory mogące absorbować dodatkowe wstrząsy, są niewielkie" – piszą analitycy Goldman Sachs. Wskazywany przez nich docelowy poziom 3 tys. pkt dla S&P 500 jest nieco wyższy od rekordu ustanowionego we wrześniu zeszłego roku.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty