Styczniowe posiedzenie przyniosło oficjalne potwierdzenie sygnalizowanego wcześniej złagodzenia stanowiska Rezerwy Federalnej w kwestii polityki pieniężnej. Poprawiło to nastroje na rynkach finansowych.
Gołębia cierpliwość w rezerwie
Rezerwa Federalna okazała się zdecydowanie bardziej gołębia, niż się spodziewano. Usunęła z komunikatu zdanie mówiące o dalszym stopniowym podnoszeniu stóp procentowych, zastępując je zapewnieniami o działaniu cierpliwym i rozważnym. Poza tą frazeologią istotna była także deklaracja gotowości do wstrzymania lub nawet wcześniejszego, niż planowano, zakończenia programu redukowania sumy bilansowej Fedu.
Ponieważ uczestnicy rynku spodziewali się złagodzenia postawy władz monetarnych, ich reakcje nie były zbyt spektakularne. Dolar osłabł, ale niezbyt dynamicznie, ponieważ zmianę nastawienia Fedu dyskontuje już od połowy grudnia ubiegłego roku. W tym czasie Dollar Index poszedł w dół o 3,7 proc. Nieco mocniejsze zmiany widoczne były na rynku długu. Rentowność amerykańskich dziesięcioletnich obligacji skarbowych obniżyła się do 2,62 proc. i można przypuszczać, że tendencja ta będzie kontynuowana przynajmniej do przetestowania dołka osiągniętego w pierwszych dniach stycznia na poziomie 2,56 proc.
Wall Street zareagowała na monetarne łagodzenie optymistycznie, choć z umiarem. S&P 500 do czwartku zyskał 1,5 proc., nieznacznie przebijając 2700 pkt. Nasdaq Composite wzrósł o 1,6 proc., a Dow Jones poszedł w górę o 1,1 proc., próbując sforsować 25 tys. pkt. Amerykańskie indeksy znalazły się jednak w okolicach poziomów technicznego oporu i są po sporej fali wzrostowej. Nie należy więc wykluczać korekcyjnego ochłodzenia nastrojów.
Na głównych parkietach europejskich sytuacja była dość wyraźnie zróżnicowana. Po czterech tygodniach zwyżek DAX wszedł w fazę korekty, zniżkując do czwartku o 1 proc., momentami zbliżając się do niedawno pokonanego poziomu 11 tys. pkt. Biorąc pod uwagę serię bardzo słabych danych makroekonomicznych oraz równie niepomyślnych prognoz, trudno się dziwić gorszym nastrojom we Frankfurcie, do których częściowo dołożyły się także pogłoski o połączeniu Deutsche Banku i Commerzbanku. Jednocześnie w Paryżu indeks poszedł w górę o 1,4 proc., szósty tydzień z rzędu, atakując w czwartek, na razie nieskutecznie, opór na poziomie 5000 pkt. Zanotowanym po raz drugi z rzędu kwartalnym spadkiem PKB niespecjalnie przejmuje się indeks giełdy w Mediolanie, tracąc zaledwie kilka dziesiątych procent.