– Do świąt Bożego Narodzenia inwestorzy coraz częściej powtarzali słowo bessa. Co prawda końcówka roku przyniosła silne odbicie notowań, trwające nadal pod koniec lutego, jednak pytanie o trwałość hossy pozostało aktualne. Jak dotąd hossa na indeksach amerykańskich (na indeksie FANG+ do czerwca, DJIA i S&P 500 do końca września) była niewątpliwie efektem wyśmienitych wyników notowanych tam korporacji. Co więcej, patrząc na zagregowane wyniki kwartalne za III kwartał 2018 roku, ta dobra passa nadal trwa – mówi Adam Zajler, analityk Millennium DM.
I jak podkreśla ekspert, zadając sobie pytanie o nadejście ewentualnej bessy, warto zwrócić uwagę, że ostatnie dwie bessy poprzedzone były ponadrocznymi okresami spadków zysków firm.
– Ta statystyka nie dotyczy jedynie spółek giełdowych, a jest jednym z agregatów obliczanych przez Fed dla całej gospodarki USA. Pęknięcie bańki internetowej poprzedził trend 11 kwartałów pogarszania wyników (zagregowane zyski spółek spadły o 16 proc., zanim doszło do załamania na giełdzie). Do odwrócenia tego trendu doszło zaledwie dwa kwartały po starcie bessy i skala całkowitego spadku zysków wyniosła 19,6 proc. Kryzys bankowy poprzedził natomiast krótszy trend malejących zysków firm. A do odwrócenia trendu na zyskach tym razem trzeba było kolejnych pięciu kwartałów, a całkowita skala pogorszenia wyników wyniosła 31,5 proc. – tłumaczy Adam Zajler.
Różnica między tymi dwoma przypadkami jest taka, że przy kryzysie bankowym lat 2006-2008 doszło do znacznie szybszej reakcji rynku akcji, ale też skala pogorszenia była większa.