Jednym ze wskaźników wyceny jest cyklicznie dostosowywany wskaźnik cena/zysk (Cape). Cape - znany również jako Shiller Cape, od nazwiska profesora Roberta Shillera, który go spopularyzował - jest podobny do standardowego wskaźnika p/e, ponieważ analizuje, jak drogie jest przedsiębiorstwo lub indeks w stosunku do zysków, które generuje . Ale zamiast jednego roku zarobków Cape przyjmuje średnie realne (skorygowane o inflację) zarobki w ciągu dziesięciu lat. Wygładza to cykliczne wzrosty i spadki oraz daje jaśniejszy obraz tego, czy rynek jest naprawdę tani, czy nie. Historia pokazuje, że kupowanie indeksu, gdy Cape jest niski (tj. tani) przyniesie najlepsze zwroty, podczas gdy kupowanie, gdy Cape jest wysoki (tj. indeks jest drogi) to zły pomysł.
Jednak w ostatnich latach wygląda to inaczej. W szczególności indeks S&P 500 w USA przez wiele lat wyglądał na znacznie zawyżony (nie tylko na Cape, ale także w wielu innych miarach). Jednak wciąż osiąga nowe szczyty. Co się dzieje? Jeden oczywisty czynnik wyróżnia się tutaj jako istotny: stopy procentowe nigdy wcześniej nie były tak niskie. Jeśli wszystko inne jest równe, przy niskich stopach ceny aktywów powinny wzrosnąć, ponieważ niskie stopy sprawiają, że każdy przyszły strumień dochodów jest dziś bardziej wartościowy dla inwestorów. I właśnie to Shiller i dwaj koledzy, Laurence Black i Farouk Jivraj, próbowali dostosować się do nowej miary, Excess Cape Yield (ECY), którą ujawnili w zeszłym tygodniu w Project Syndicate.
Obliczenie jest proste - tłumaczy John Stepek na łamach moneyweek.com. Odwróć przylądek, aby wyrazić to jako zysk (więc dzisiejszy amerykański Cape wynoszący 33 staje się 3 proc.). Następnie odejmij dziesięcioletnią realną stopę procentową. W przypadku Stanów Zjednoczonych jest to ujemny 1 proc. (czyli dziesięcioletnia średnia stopa inflacji w USA wynosząca około 2 proc., po odjęciu rentowności dziesięcioletniej obligacji, która wynosi około 1 proc.). To daje ECY w USA na poziomie 4 proc.. Im wyższy ECY, tym bardziej akcje są atrakcyjne w porównywaniu do obligacji. Przy 4 proc. ECY, rynki historycznie wracały około 5 proc. rocznie (po inflacji) przez następną dekadę. Jak zauważa John Authers w Bloomberg, „to by nie zaszkodziło". A jeśli wkraczamy w okres represji finansowych (w których banki centralne i rządy obniżają stopy procentowe), wówczas realne stopy mogą spaść jeszcze bardziej, wspierając rynki. Jednak nadal nie jest to rozsądny powód, by faworyzować Stany Zjednoczone, ponieważ większość innych regionów jest na tej podstawie nawet tańsza - zarówno strefa euro, jak i Japonia notują ceny ECY na poziomie około 6 proc., podczas gdy Wielka Brytania to około 10 proc.. Rzeczywiście, ten ostatni, mówi Shiller, jest jedynym dużym rynkiem, którego Cape pozostaje „znacznie poniżej poziomu sprzed pandemii i średniej długoterminowej". Krótko mówiąc, nawet jeśli wyceny akcji w USA mogą być uzasadnione na obecnym poziomie, będziesz cieszyć się znacznie większym marginesem bezpieczeństwa w Wielkiej Brytanii.