Piątek przynosi kontynuację spadków dolara na szerokim rynku, a obserwowana w czwartek rano korekta była chwilowa. Wyraźną słabość amerykańskiej waluty próbuje się też tłumaczyć przepływami (domykaniem pozycji) na koniec miesiąca. Wzrosty odnotowała Wall Street, po tym jak opublikowane wczoraj wyniki kluczowych spółek technologicznych okazały się lepsze od oczekiwań. Zamieszanie (ale krótkie) na rynkach wprowadził po południu Donald Trump pisząc na Twitterze, że dobrze byłoby przesunąć listopadowy termin wyborów ze względu na pandemię, ale po ostrych komentarzach ze strony Demokratów tłumaczył, że ma po prostu duże obawy, co do listownego systemu głosowania, który w tym roku może być szeroko wykorzystywany. Dalej trwają polityczne przepychanki wokół czwartego programu fiskalnego, chociaż Sekretarz Skarbu Steven Mnuchin nie wykluczył, że pakiet mógłby zostać poddany pod głosowanie już w przyszłym tygodniu.

Pogarsza się sytuacja wokół COVID-19. USA po kilku dniach spadków nowych zakażeń, zanotowały wczoraj odbicie. Tymczasem w w japońskim Tokio odnotowano rekordową liczbę zakażeń, australijskie Melbourne może wprowadzić kolejne obostrzenia, a problem zaczyna pojawiać się też w Europie. Na przywrócenie restrykcji, ale lokalnie w wybranych miejscach, zdecydowała się Wielka Brytania. Inne kraje uważnie monitorują sytuację.

Z danych makro warto odnotować odczyty chińskich PMI za lipiec, które wypadły mieszanie. Lepszy był odczyt dla przemysłu, który skoczył do 51,1 pkt., a rozczarował usługowy spadając do 54,2 pkt. Z drugiej strony rynki nie oczekiwały po tych danych zbyt wiele. W Europie mamy dzisiaj wysyp danych dotyczących dynamiki PKB za II kwartał, które w większości są statystycznym pogromem, ale nie zaskoczeniem. Na plus wyróżnia się czerwcowa dynamika sprzedaży detalicznej w Niemczech (+5,9 proc. r/r). Notowania EURUSD na chwilę naruszyły dzisiaj okolice 1,19.

OKIEM ANALITYKA - pandemiczne ryzyko

Otwarcie piątku to ponowne osłabienie dolara i wyciąganie kolejnych pretekstów przy ignorowaniu czynników, które wcześniej były znaczące. Mowa o pandemicznych doniesieniach z Azji, czy też Europy, które zdają się wskazywać, że problem z drugą falą zakażeń pojawi się wcześniej, niż na jesieni. A razem z nim powracające ograniczenia, które tak czy inaczej będą rzutować na gospodarkę - chociażby poprzez ograniczenie dynamiki konsumpcji. Do tej pory pojawiał się argument, że to głównie USA mają z tym problem, dlatego też amerykańska gospodarka odbija wolniej na tle innych. Teraz ta dywergencja może być wymazywana. Jakim kosztem? Niewykluczone, że korektą nadmiernych wzrostów europejskich walut. Ale dzisiaj mamy koniec miesiąca i związane z tym specyficzne prawa.

Sporządził: Marek Rogalski – główny analityk walutowy DM BOŚ