Z jednej strony po blisko 12-proc. październikowym rajdzie WIG20 liczonego w USD indeks ten zdaje się wchodzić w fazę korekty. Z drugiej strony saldo nastrojów inwestorów indywidualnych mierzone przez SII bardzo dynamicznie wzrosło i zbliżyło się lub już weszło w umowną strefę euforii. Ze średnioterminowej perspektywy wydaje się, że aby zwyżki miały szansę kontynuacji, przydałaby się krótkoterminowa korekta, aby schłodzić nastroje inwestorów oraz zmniejszyć wykupienie WIG20 w USD.

Oczywiście zachowanie krajowych blue chips zależy od globalnego nastawienia do rynku akcji czy nastawienia do rynków wschodzących. Z tej perspektywy warto zaakcentować, że MSCI EM od początku października do lokalnego szczytu 7 listopada zyskał blisko 8,5 proc. i aktualnie jest w fazie korekty zwyżek. Ponieważ WIG20 w USD jest w ostatnim okresie zazwyczaj słabszy od rynków wschodzących, to przy braku nowych pozytywnych argumentów trudno oczekiwać relatywnej siły krajowego indeksu. W kwestii lokalnych czynników ryzyka niepewność związana z polityką nowego ministerstwa, przypominającego dawne Ministerstwo Skarbu Państwa, oraz sygnalizowane roszady kadrowe w spółkach Skarbu Państwa, jak i obawy o wysokość rezerw banków wynikających z dwóch wyroków TSUE, zdają się co najmniej powstrzymywać przed wzrostami WIG20.

W myśl filozofii „od szczegółu do ogółu" warto dodać, że pomimo obietnic prezydenta USA nadal nie ma nic na kształt choćby częściowego porozumienia między USA a Chinami, jednakże z powodu „doważenia się" inwestorów instytucjonalnych S&P 500 ustanowił kolejne historyczne maksimum, coraz bardziej zbliżając się do granicy 3100 pkt oraz zyskując blisko 8,5 proc. od dołka z początku października. Jednak ustanowienie kolejnego maksimum indeksu przy jedynie blisko 5 proc. spółek bijących swoje roczne maksima zdaje się sygnalizować dość wąską ławę spółek wzrostowych. Z innej perspektywy ponownie spadające rentowności dziesięcioletnich obligacji skarbowych USA, Niemiec czy Polski oraz próba odreagowania spadków na rynku złota zdają się sygnalizować możliwość przejścia z fazy poszukiwania ryzyka (risk-on) do fazy awersji do ryzyka (risk-off). Nie przesądzając o ostatecznym rozstrzygnięciu, wydaje się, że łatwiej podejmować decyzje ze zdywersyfikowanym portfelem. Ponadto ponoć od zrealizowanych zysków jeszcze nikt nie zbankrutował, więc w okresie lokalnej euforii chyba lepiej mieć mniej niż więcej akcji, gdyż płatność za październikowy rajd zdaje się zbliżać. ¶

Sobiesław Kozłowski dyrektor departamentu analiz i doradztwa, Noble Securitie