To pozwoliło amerykańskim indeksom dalej odrabiać wrześniowe spadki, wspierając jednocześnie nastroje na wielu innych giełdach. Pandemia jednak wciąż pozostaje największym ryzykiem dla giełd. Po tym jak gruchnęła wieść, że prezydent Donald Trump jest zakażony koronawirusem, co początkowo wywołało strach na rynkach, obecnie ryzyko polityczne też jest ignorowane. Inwestorzy uznali, że przegrana Trumpa nie będzie taka zła, bo wygrana Bidena i przejęcie przez Demokratów Senatu będzie oznaczać łatwiejsze osiągnięcie politycznego porozumienia i przyspieszy podejmowanie decyzji w tak ważnych kwestiach jak chociażby uchwalanie kolejnych programów pomocowych. Będzie więc dobre dla gospodarki i Wall Street. Niezależnie od tego, że pandemia jest ignorowana, a polityka zaczęła nawet być traktowana jako czynnik wspierający giełdy, to wciąż pozostają to dwa kluczowe ryzyka dla rynków akcji. I być może w najbliższych dniach, gdy sezon publikacji wyników na Wall Street przyspieszy (w tym tygodniu raporty kwartalne opublikuje m.in. Tesla, Netflix i Intel), to właśnie wieści ze spółek będą odgrywać główną rolę, ale o tym, gdzie za kilka tygodni będą światowe indeksy, zdecydują nie wyniki, ale właśnie pandemia i polityka. Szybko rosnąca w Europie liczba osób zakażonych koronawirusem z każdym dniem wystawia system ochrony zdrowia w poszczególnych państwach na coraz większą próbę. Rządy wprawdzie próbują opóźnić rozprzestrzenianie się wirusa, wprowadzając miękkie obostrzenia. Jednak przykład Izraela doskonale pokazuje, że jedynie zdecydowany lockdown może do tego doprowadzić. I prawdopodobnie ostatecznie w większości państw on zostanie wprowadzony. Zaistnieje zatem scenariusz, który jeszcze kilkanaście tygodni temu był zupełnie wykluczony. A jego gospodarczych konsekwencji nie da się już tak łatwo zniwelować państwową pomocą. Ucieczka od ryzykownych aktywów wydaje się więc coraz bardziej prawdopodobna. Szczególnie jeżeli na początku listopada nałoży się na to zamieszanie w amerykańskiej polityce w związku z wyborami. Nie tak trudno wyobrazić sobie scenariusz, w którym obaj kandydaci kwestionują wynik wyborów, a głosy są wielokrotnie przeliczane od nowa. Zapowiada się więc gorąca jesień na giełdach.