Biorąc po uwagę rollercoaster, który obserwowaliśmy ponad miesiąc temu przy okazji zapadalności majowych serii kontraktów na WTI, bardziej miarodajną skalą odrabiania strat jest 90-proc. wzrost ceny baryłki typu Brent (w przypadku WTI mieliśmy do czynienia ze wzrostem od kwietniowego dołka o około 190 proc.). Pomimo wysokiej skali odbicia w przypadku obu gatunków surowca wciąż mamy do czynienia z ponad 40-proc. stratą od początku roku.

Wprawdzie dotychczasowa skala interwencji OPEC+ pozostawiała niedosyt, jednak wraz z malejącą zmiennością inwestorzy zaczęli dyskontować scenariusz stopniowego samobilansowania się rynku. Drobnych znaków ożywienia można dopatrywać się w kontekście amerykańskich zapasów, które spadły w poprzednim tygodniu po raz drugi z rzędu po trzymiesięcznym okresie dynamicznego przyrostu. Wprawdzie za oceanem nie podjęto ostatecznie administracyjnych decyzji o zmniejszeniu podaży, niemniej proces ten nastąpił samoczynnie. Od połowy marca liczba aktywnych platform wiertniczych zmalała trzykrotnie i jest obecnie na najniższym poziomie od 2010 r.

Umiarkowanie pozytywnie można również odbierać najświeższe prognozy IEA, w których mowa już „tylko" o załamaniu popytu w II kwartale o około 20 proc. (wcześniej w środowisku analityków pojawiały się szacunki sięgające nawet 30 proc.). Tymczasem minister energii Rosji Aleksander Nowak ocenił, że już w czerwcu lub lipcu na globalnych rynkach ropy może nastąpić równowaga po historycznych cięciach produkcji surowca przez największych dostawców na świecie.

Należy zaznaczyć, że równowaga, która miałaby zostać osiągnięta na rynku czarnego złota, nie oznacza powrotu cen do poziomów z poprzedniego roku. Wprawdzie powrót popytu do wielkości sprzed wybuchu epidemii koronawirusa pojawił się w przypadku Chin, które w ostatnich tygodniach średnio importowały 13 mln baryłek dziennie, niemniej jest to dość odosobniony przypadek, który w dużej mierze był pochodną korzystania Państwa Środka z nadzwyczajnych „promocji", jakie oferowała Arabia Saudyjska.

Uważamy, że cena surowca znalazła się na poziomie, który można fundamentalnie uzasadnić. Oznacza to, że dalsze zwyżki powinny być uzależnione od perspektyw popytu, które są z kolei pochodną stanu globalnej gospodarki. Publikacje kwietniowych danych przebiegały pod znakiem negatywnych zaskoczeń, w tym momencie kluczowym aspektem będzie jak najszybszy powrót światowej konsumpcji do poziomu sprzed pandemii, którego tempo powinny już w pewnym stopniu definiować dane majowe.