Oczywiście osiągnięcie porozumienia od tygodni wspierało nastroje na światowych giełdach, jego sygnowanie nie wzbudziło już entuzjazmu. Nie należy spodziewać się też natychmiastowego wpływu na kondycję światowej gospodarki.

Po pierwsze, stawka celna na towary o wartości 240 mld USD nadal wynosi 15 proc. Do 7,5 proc. obniżona została taryfa jedynie na towary za 120 mld USD. Wiemy już, że do listopadowych wyborów Stany Zjednoczone nie wycofają tych ceł. Po drugie, kilkanaście miesięcy niepewności i obaw sprawiło, że dynamika globalnego PKB jest najmizerniejsza od kryzysu finansowego. Wzrost zacznie z czasem przyśpieszać, ale załamanie w przemyśle, inwestycjach i handlu międzynarodowym nie zniknie z dnia na dzień. Po trzecie, kompleksowa umowa ma regulować m.in. politykę przemysłową Chin, co oznaczać musi rezygnację z pozataryfowych instrumentów polityki handlowej ograniczających dostęp do rynku Państwa Środka. Liberalizacji miałby podlegać także cały sektor usług ze szczególnym uwzględnieniem branży nowych technologii i internetu.

Hasło wolnej konkurencji pomiędzy chińskimi i amerykańskimi firmami brzmi wręcz utopijnie. Dodatkowo Pekin musiałby przystać na stworzenie mechanizmu kontroli i gwarantowania przestrzegania ustaleń. Kwestie sporne będą naprawdę liczne, wicepremier Liu zapowiedział przecież w połowie ubiegłego roku, że 20 proc. postulatów USA jest nie do zaakceptowania. Można mieć też wątpliwości, czy zapisy zawarte na 86 stronach sygnowanej w Waszyngtonie umowy będą respektowane. Temperatura negocjacji będzie zależna od wyników sondaży poparcia dla Trumpa. Jeśli będzie ono niskie, nie będzie ryzykował pogorszenia nastrojów przedsiębiorców i inwestorów. W takiej sytuacji mógłby zostać otwarty drugi front: cła na europejskie auta mogą być traktowane jako panaceum na niskie poparcie w stanie Michigan, kolebce amerykańskiej motoryzacji.

Widzimy znaczne ryzyko, że w kolejnych tygodniach nie pojawią się żadne symptomy ożywienia w strefie euro. Szczególnie mocną korektą zagrożony jest francuski rynek akcji. Akcje notowanych w Paryżu firm są drogie zarówno na historycznym tle, jak również w porównaniu z innymi rynkami. Wskaźniki wyceny fundamentalnej skorygowane o wahania cykliczne przyjmują skrajne wartości, wyższe nawet niż dla podlegającego wieloletniej hossie rynku amerykańskiego. ¶