Cieszymy się, że górę wziął optymizm

WYWIAD | MICHAŁ ZYGMUNT i KAROL RYBACZUK ze zwycięzcami konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego roku rozmawia Grzegorz Siemionczyk

Publikacja: 01.04.2019 05:00

Cieszymy się, że górę wziął optymizm

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Większość uczestników naszego konkursu stanowią zespoły bądź ekonomiści reprezentujący instytucje finansowe oraz niezależni analitycy indywidualni. Jesteście jedynym zespołem niezależnych analityków. Skąd pomysł na udział w rywalizacji?

Karol Rybaczuk (K.R.): Uczestniczyliśmy w tym konkursie od 2012 r., już w trakcie studiów, jako członkowie Studenckiego Koła Naukowego „4Future" działającego na Uniwersytecie Łódzkim. W 2016 r., po zakończeniu studiów, uznaliśmy, że warto to kontynuować.

Co studiowaliście?

Michał Zygmunt (M.Z.): Ja jestem absolwentem finansów, a Karol i Tomek Kośka (trzeci członek zespołu prognozy-gospodarki.pl – red.) w Łodzi studiowali analitykę gospodarczą na Wydziale Ekonomiczno-Socjologicznym, ale na studia magisterskie przenieśli się do Warszawy, na metody ilościowe (MIESI) w SGH.

Opiekun naukowy waszego koła, dr Wojciech Zatoń, zwyciężył w poprzedniej edycji konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego...

K.R.: To, że wygraliśmy w kolejnej edycji, zaraz po naszym mentorze, cieszy nas szczególnie. Wydaje się, że odebraliśmy niezły warsztat. Na studiach odbyłem też staż w Societe Generale, w zespole Jarosława Janeckiego, który też był laureatem konkursu (wygrał w 2015 r. – red.). Mam wrażenie, że to doświadczenie także procentuje.

Prowadzicie stronę internetową prognozy-gospodarki.pl. Czy to znaczy, że macie ambicje, żeby jakoś skomercjalizować waszą działalność analityczną?

K.R.: Początkowo chcieliśmy na tej stronie publikować nasze prognozy z komentarzami oraz inne artykuły o tematyce gospodarczej. To miała być taka wizytówka naszego zespołu. Ostatnio jednak z braku czasu zamieszczamy tam tylko prognozy. Każdy z nas pracuje w nieco innej branży, aktualnie żaden z nas nie zajmuje się prognozowaniem zawodowo.

Dużo czasu zajmuje wam sporządzanie konkursowych prognoz, praca nad modelami?

M.Z.: Obecnie głównie korzystamy z narzędzi, które opracowaliśmy jeszcze w trakcie studiów. Oczywiście zdarza się, że znajdujemy jakąś nową korelację, którą wykorzystujemy do prognozowania. Ale podstawowego modelu, który służy nam do prognozowania PKB, nie zmienialiśmy i nie reestymowaliśmy już od około czterech lat. I wygląda na to, że ciągle się nieźle sprawdza.

K.R.: W związku z tym, że uczestniczymy też w konkursie prognoz miesięcznych, co najmniej raz na miesiąc zdzwaniamy się i ustalamy prognozy dla wszystkich wskaźników. Zwykle taka konferencja zajmuje nam około trzech godzin. Ale każdy z nas najpierw indywidualnie przygotowuje prognozy, potem wyciągamy z tego jakąś średnią. Dlatego czasem żartujemy, że prognozujemy konsensus. Dość często zdarza się, że średnia z naszych prognoz jest taka sama, jak średnia prognoz wszystkich uczestników konkursu.

M.Z.: Dodatkowo śledzimy oczywiście bieżące dane, aktualizujemy nasze bazy. Krótko mówiąc, prognozowanie w naszym wydaniu to jest dość czasochłonna, ale na pewno satysfakcjonująca pasja.

Czyli SKN „4Future", w którym wcześniej działaliście, musiało opracować nowy model?

M.Z.: W dużej mierze tak. Kolejne roczniki studentów, jeśli chcą uczestniczyć w konkursie, tworzą własne narzędzia. Model PKB był mojego autorstwa, dlatego teraz dalej z niego korzystamy.

Który ze wskaźników makroekonomicznych uwzględnionych w konkursie sprawia wam największe trudności?

K.R.: Osobiście uważam za frustrujące, gdy mylimy się w prognozach stopy bezrobocia. Te pomyłki są bowiem zwykle niewielkie, o 0,1 pkt proc., a kosztują często wiele punktów.

M.Z.: Ja nie potrafię wskazać jednej trudnej kategorii. Wszystko zależy od tego, jaki się obierze scenariusz. Jeśli ten scenariusz jest dobry, to prognozy poszczególnych wskaźników naturalnie się w niego wpisują.

K.R.: Na 2018 r. mieliśmy scenariusz optymistyczny i on się sprawdził bardzo dobrze. Radość z wygranej zapewne byłaby mniejsza, gdybyśmy zwyciężyli dzięki prognozom bardziej pesymistycznym niż konsensus (śmiech).

Konkursy prognostyczne „Parkietu" dość dobrze pokazują, że zjawiska gospodarcze daje się w jakiejś mierze przewidywać, że nie jest to kwestia szczęścia, tylko warsztatu. Niektórzy analitycy stale radzą sobie z tym lepiej niż inni. Mimo to często spotykam się z opinią, że prognozowanie to jałowa zabawa. Co o tym sądzicie?

M.Z.: Oczywiście, że trafienie z prognozą w punkt to jest na ogół szczęśliwy przypadek. Ale moim zdaniem ważne jest, żeby formułować kierunkowo trafne prognozy. Nie powiedziałbym, że to jest loteria. Można się tego nauczyć. Często się mówi, że zjawiska ekonomiczne są nieprzewidywalne, tak jak ludzkie decyzje, których są wypadkową. Ale w skali makro formułowanie kierunkowo celnych prognoz jest moim zdaniem możliwe.

K.R.: Prawdą jest natomiast, że na zjawiska ekonomiczne duży wpływ mają np. decyzje polityczne, których nie da się wbudować do modeli. Prognozowanie utrudniają też pewne założenia czy też uprzedzenia, które ma każdy analityk. Na przykład zwykle zakłada się, że inflacja będzie na dłuższą metę dążyła do celu NBP.

Na prognozy wpływa też przywiązanie do konkretnych teorii ekonomicznych...

K.R.: To prawda. Przypomina mi się, jak w 2014 r., gdy zaczynała się deflacja, zakładaliśmy w SKN, że ona utrzyma się przez kilka miesięcy. Jeden z kolegów pokazał swój nowy model, który sugerował, że spadek cen może utrzymać się przez ponad rok. Niestety, spotkało się to z niedowierzaniem reszty z nas (deflacja utrzymywała się od lipca 2014 r. do listopada 2016 r. – red.).

Jaki jest wasz scenariusz dla polskiej gospodarki na najbliższe kwartały? Ogłoszony przez rząd pakiet fiskalny, na który składają się m.in. rozszerzenie programu 500+ i emerytalne trzynastki, wpłynął jakoś na wasze prognozy?

M.Z.: Tak, ścieżka wzrostu PKB będzie wyżej, niż dotąd zakładaliśmy. Tym bardziej że spowolnienie w strefie euro, szczególnie w Niemczech, nie przekłada się jak dotąd wyraźnie na polską gospodarkę, np. na produkcję przemysłową. To, w połączeniu z dodatkowymi transferami w warunkach dużej skłonności Polaków do konsumpcji, powinno podtrzymać wysokie tempo wzrostu gospodarczego. W 2019 r. PKB Polski zwiększy się prawdopodobnie o około 4,3 proc.

K.R.: Dotąd oczekiwaliśmy wzrostu PKB o 3,7–3,8 proc. Szczyt cyklu koniunkturalnego jest już za nami, ale tempo wzrostu będzie opadało łagodniej.

M.Z.: Nasz model, który bazuje na cyklu Kitchina, sugeruje, że dołek przypadnie na przełomie 2020 r. i 2021 r., ale nie będzie zbyt niski. Nie mówimy z pewnością o wyhamowaniu wzrostu poniżej 2 proc. rocznie.

Jakie są wasze oczekiwania wobec rynku pracy? Spodziewacie się, że wzrost wynagrodzeń będzie jeszcze przyspieszał?

K.R.: Jesteśmy blisko tzw. naturalnej stopy bezrobocia – choćby z tego powodu prawdopodobnie będzie ona dalej malała, jednak wolniej niż w latach ubiegłych. Sądzimy, że jesienią br. może spaść do 5,2 proc. (obecnie wynosi 6,1 proc., a jesienią ub.r. wynosiła 5,7 proc. – red.). W przypadku wynagrodzeń jest spora niepewność. Niedobór pracowników może nasilać presję płacową i wysoki wzrost wynagrodzeń w sektorze przedsiębiorstw może zostać podtrzymany.

Firmy wskazują, że niedobór pracowników to dla nich główna bariera rozwoju. To sugeruje, że z powodu braków kadrowych mogą wstrzymywać inwestycje. Z drugiej strony, niedostateczna podaż pracy może być zachętą do inwestycji w mniej pracochłonne technologie. Który z tych efektów będzie waszym zdaniem przeważał?

M.Z.: W pracy zdarza mi się często rozmawiać z przedstawicielami banków. Z tych rozmów wynika, że polskie firmy już zaczynają inwestować w technologie zastępujące pracowników, a niektóre z nich z tego powodu nawet zmniejszają zatrudnienie.

Jakie są wasze oczekiwania co do inflacji?

K.R.: Polska miała ostatnio jeden z najniższych wskaźników inflacji w Europie. Nie spodziewamy się, że szybszy, niż dotąd zakładaliśmy, wzrost popytu konsumpcyjnego będzie w stanie mocno inflację rozpędzić. Ona wzrośnie, ale w tym roku nie dojdzie do celu NBP (2,5 proc. – red.).

M.Z.: Silna konkurencja na polskim rynku, niska inflacja w otoczeniu zewnętrznym Polski, ale też być może starzenie się ludności przemawiają za tym, że dynamika cen będzie długotrwale niższa niż w przeszłości. Do tego gospodarka zmierza ku dołkowi cyklu, co na dłuższą metę będzie osłabiało presję inflacyjną. Rada Polityki Pieniężnej nie będzie miała w najbliższym czasie potrzeby podwyższania stóp, niezależnie od tego, że najwyraźniej nie ma chęci ich podwyższać.

Jak oceniacie jakość wskaźników makroekonomicznych, które prognozujecie? Macie wrażenie, że GUS coś źle liczy, np. inwestycje, jak sugeruje prezes NBP?

M.Z.: Jeśli jakieś błędy są, to raczej na poziomie danych wejściowych. To znaczy, że firmy i konsumenci mogą popełniać błędy w formularzach, na których statystyki się opierają. Nie sądzę natomiast, żeby z metodologią tych wskaźników było coś nie tak.

Michał Zygmunt Jest absolwentem finansów na Uniwersytecie Łódzkim, pracuje w firmie deweloperskiej. Karol Rybaczuk Ukończył studia licencjackie w zakresie analityki gospodarczej na Uniwersytecie Łódzkim oraz studia magisterskie w zakresie metod ilościowych na SGH. Pracuje jako analityk rynku nieruchomości komercyjnych.

Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?
Parkiet PLUS
Straszyły PRS-y, teraz straszą REIT-y
Parkiet PLUS
Cyfrowy Polsat ma przed sobą rok największych inwestycji w 5G i OZE
Parkiet PLUS
Co oznacza powrót obaw o inflację dla inwestorów z rynku obligacji
Parkiet PLUS
Gwóźdź do trumny banków Czarneckiego?
Parkiet PLUS
Sześć lat po GetBacku i wiele niewiadomych