Wprawdzie Jerome Powell ściął stopy, ale zasugerował, że kolejne obniżki w tym roku są mało prawdopodobne, bo gospodarka amerykańska jest w dobrej kondycji. Z naszego podwórka napłynęły natomiast dane o produkcji przemysłowej. Spadła ona w sierpniu o 1,3 proc., choć oczekiwano wzrostu o 1,7 proc. W efekcie WIG przez cały dzień oscylował wokół poziomu 58 000 pkt, konsekwentnie utrzymując się nad linią 50-sesyjnej średniej kroczącej. Ostatni ruch horyzontalny indeksu można uznać za budowę platformy, co często bywa następstwem wybicia z formacji odwróconej głowy z ramionami. Jeśli ufać analizie technicznej, owa platforma powinna być przygotowaniem pod kolejną falę wzrostową, która może wynieść kurs powyżej 200-sesyjnej średniej kroczącej, znajdującej się obecnie przy 59 000 pkt.

Szczegółowe statystyki czwartkowej sesji potwierdzały przewagę niedźwiedzi. Tuż przed fixingiem 44 proc. spółek notowało spadki, a 34 proc. wzrosty. Największe, bo ponad 15-proc., zwyżki notowały papiery Ursusa, Kanii i EkoExportu, jednak trudno uznać te firmy za pierwszą ligę naszego parkietu. Na drugim biegunie był Polnrod ze spadkiem o 8,5 proc. Dodajmy, że sześć spółek mogło po południu pochwalić się zdobyciem co najmniej rocznego maksimum notowań (m.in. GPW i Neuca), a siódemka zdobyciem analogicznego minimum (m.in. Śnieżka i XTB). ¶