Rosnąca liczba spraw dotyczących hipotek frankowych to coraz większy problem dla banków, który potęgowany jest przez pandemię koronawirusa. Sądy nie biorą pod uwagę skutków ekonomicznych, a tylko konsumencki aspekt problemu, rozstrzygając zdecydowaną większość spraw na korzyść frankowiczów. W efekcie koszty dla sektora mogą sięgnąć kilkadziesiąt miliardów złotych, co odbije się na zdolności do finansowania gospodarki. Dlatego, jak twierdzą banki, konieczne jest bezpośrednie zaangażowanie państwa w proces systemowego rozwiązania tej kwestii.
Banki chcą ustawy?
Tak wynika z analizy sporządzonej przez banki, która trafiła do Ministerstwa Finansów, a także, jak twierdzą nasi informatorzy, na biuro premiera. W raporcie znajdują się trzy rekomendacje dotyczące rozwiązania problemu frankowego.
Pierwsza zalecana opcja to wykupienie portfela kredytów frankowych przez państwo (obecnie hipoteki te są warte 98 mld zł, co stanowi 8,5 proc. kredytów udzielonych sektorowi niefinansowemu) po cenach rynkowych przez specjalnie powołaną do tego instytucję państwową. Podobny wniosek zawarty został niedawno w raporcie Europejskiego Kongresu Finansowego: „Zważywszy na interes państwa, najlepszym rozwiązaniem powinno być przejęcie spornych kredytów przez dedykowaną instytucję państwową" – napisano.
Inna rekomendacja, również raczej mało prawdopodobna i – co najważniejsze – nierozwiązująca sedna problemu (czyli wzrostu wartości kredytu wyrażonego w złotych wskutek umocnienia franka i problemu ryzyka kursowego) to zwrot spreadów walutowych klientom dzięki odpowiedniej ustawie. Taki pomysł kiedyś już był, a koszt takiej operacji Komisja Nadzoru Finansowego szacowała na ponad 9 mld zł. Klienci zyskaliby po kilka–kilkanaście tysięcy złotych, ale nadal mieliby kredyty frankowe i raczej nie byliby usatysfakcjonowani. Średni kurs zaciągania tych kredytów wynosił około 2,5 zł. Dziś frank kosztuje 4,14 zł, przez co wielu klientów – mimo spłacania rat nawet przez kilkanaście lat – ma kredyt wyrażony w złotych wyższy niż w dniu zaciągnięcia.