GetBack w I półroczu wydał 740 mln zł na kupno portfeli wierzytelności (głównie w Polsce), czyli o jedną czwartą więcej niż rok temu. W całym 2016 r. było to 912 mln zł, a od początku tego roku do dziś wartość ta jest przekroczona. – Patrząc na to, co dzieje się w sierpniu i wrześniu, jesteśmy bardzo pozytywnie nastawieni do II półrocza pod względem efektywności windykacji i pozyskiwania aktywów – mówi Konrad Kąkolewski, prezes GetBacku.
Będą kolejne kraje
Szacuje, że do końca roku spółka może wydać jeszcze na portfele 250–400 mln zł. – Nasze zakupy pokazują, że polski rynek wciąż jest duży i istnieją portfele dające IRR (wewnętrzna stopa zwrotu – red.) powyżej 20 proc. – dodaje Kąkolewski. Przekonuje, że jest to możliwe, bo GetBack ponad 60 proc. transakcji zawiera dzięki w rozmowom dwustronnym z bankami. Spółka kupuje drożej, ale młodsze portfele, na co wskazuje wskaźnik DPD (to liczba dni od ostatniej spłaty), który kiedyś wynosił w branży 450–500, GetBack zaś kupuje portfele ze wskaźnikiem 90–120. Odzyski w I półroczu wyniosły 540 mln zł, czyli były wyższe o 60 proc. niż rok temu.
Mimo że GetBack dużo mówi o wciąż dużym potencjale polskiego rynku, przekonuje jednocześnie, że potrafi zwiększać skalę biznesu za granicą. Prezes zaznacza, że w ciągu kilku lat przychody z rynków zagranicznych wynosić mają około 50 proc. łącznych przychodów GetBacku (obecnie jest to poniżej 10 proc.).
Niedawno firma rozpoczęła działalność w Hiszpanii. Nawiązano współpracę z dwiema firmami zajmującymi się zarządzaniem wierzytelnościami – będą zarządzać wierzytelnościami, które GetBack będzie kupować na tym rynku.
Jednym z analizowanych kierunków rozwoju jest Bułgaria. – Jesteśmy aktywni na kilku innych rynkach, przygotowujemy plany ekspansji w wielu krajach. Niedługo zaproponujemy dwa–trzy nowe rynki. W ciągu dwóch lat powinniśmy osiągać już 20–30 proc. przychodów z rynków zagranicznych – zapowiada Kąkolewski.