Najgorętszym tematem ostatnich dni na rynku walutowym był jen. W poniedziałek para USD/JPY przebiła poziom 160,00, ale później nastąpił zwrot o 180 stopni i jen zaczął zyskiwać na wartości. Japońscy decydenci co prawda tego nie potwierdzili, ale chyba śmiało można obstawiać, że doszło do interwencji na rynku?
Wydaje się, że interwencja faktycznie nastąpiła, bo umocnienie jena i to jeszcze w takiej skali, w jakiej widzieliśmy w poniedziałek, bez interwencji raczej nie byłoby możliwe. Czy faktycznie do niej doszło, zapewne przekonamy się dopiero pod koniec maja, kiedy zostaną upublicznione oficjalne dane na ten temat.
Główne pytanie brzmi oczywiście: co dalej? Czy ta jedna interwencja będzie wystarczającym straszakiem na inwestorów, którzy grają na osłabienie jena?
Szukając odpowiedzi na to pytanie, pewnie można cofnąć się do września 2022 r., kiedy japońskie Ministerstwo Finansów również pojawiło się na rynku i wydało 20 mld USD na umocnienie jena. Wzrost wartości japońskiej waluty okazał się jednak bardzo nietrwały ze względu na niesprzyjające okoliczności. Obecnie jen jest jedną z głównych ofiar silnego dolara, który zyskuje czwarty miesiąc z rzędu, co wynika z urealnienia oczekiwań inwestorów odnośnie do ścieżki stóp procentowych w USA. Dopóki to niesprzyjające otoczenie się nie zmieni, trudno wyobrazić sobie zmianę trendu w notowaniach japońskiej waluty. Interwencje potrafią być też zaproszeniem dla inwestorów, by ci zmierzyli się z japońskimi władzami.