W centrum uwagi znalazł się tym razem marcowy deflator PCE, tj. wskaźnik inflacji preferowany przez amerykański Fed. Po odczytach „zwykłego” wskaźnika CPI w USA w trakcie tego miesiąca, który okazał się wyższy od prognoz (i mocno zrewidował oczekiwania rynków co do terminu pierwszej obniżki stóp procentowych w USA oraz skali cięć), nie spodziewano się raczej, że deflator PCE zaskoczy pozytywnie. Tak się też i stało. Dane okazały się wyższe od konsensusu rynkowego. Tym samym jeszcze bardziej utwierdziły inwestorów w przekonaniu, że na luzowanie polityki pieniężnej w USA trzeba będzie poczekać co najmniej do jesieni.
Reakcje rynków i notowania aktywów w piątek sugerują jednak, że zostało to w wycenach uwzględnione już dzień wcześniej, czyli w czwartek, kiedy to po pierwsze, nie za bardzo przejęto się niższym od prognoz odczytem PKB w pierwszym kwartale br. (pojawiły się głosy, że może on zostać zrewidowany w górę), a po drugie, pod lupę wzięto dane z rynku pracy (liczba ubiegających się po raz pierwszy o zasiłek dla bezrobotnych), które ponownie potwierdziły jego siłę.
O ile w czwartek wyraźnie umocnił się USD wobec EUR i silnie rosły rentowności treasurysów, o tyle piątek przyniósł pewne odreagowanie. Kurs EUR/USD wzrósł w pierwszej części dnia do 1,0750, po czym odbił się od tej granicy i wrócił w okolice 1,0700. Kurs EUR/PLN notowany był w okolicach 4,3220.