W dominującym nurcie informacji o koronawirusie i pakietach pomocowych wczorajszy artykuł Financial Times uszedł w zasadzie bez echa. A nie powinien. Gazeta napisała wielomiliardowej ekspozycji banków na toksyczne produkty kredytowe pod akronimem CLO (Collateralized Loan Obligations), a banki... odmówiły komentarza. O co chodzi? Przypomnijmy szybko, że to, co stało za kryzysem sprzed 12 lat. CDOs (Collateralized Debt Obligations) były produktami bardzo zbliżonymi i jak widać w nazwie zmieniło się tylko jedno słowo. Nadal chodzi jednak o przepakowywanie słabej jakości produktów kredytowych i sprzedaż ich w formie toksycznych produktów inwestycyjnych, które dają wyższą rentowność w dobrych czasach, ale w przypadku złej koniunktury jako pierwsze przestają być spłacane. W USA sporo tych produktów znajduje się w portfelach instytucji ubezpieczeniowych, ale ponieważ „pakowanie" szło pełną parą do ostatniej chwili, sporą ekspozycję na nie mają też banki, które pełnią tu rolę instytucji zapewniających finansowanie pomostowe. Tego zasadniczo dotyczył artykuł FT. Zwykle mawia się, że ten sam kryzys nie ma miejsca dwa razy, a już szczególnie zaraz po sobie. Teraz jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że instytucje finansowe cynicznie wykorzystały nieodpowiedzialną politykę Fed i stworzyły kopię poprzedniego potwora, tylko o większych rozmiarach. Co więcej, wśród wielu uczestników rynku żyje w iluzji bezpieczeństwa, żywiąc przekonanie, że Fed wykupi niezbędną ilość długu. W tym miejscu warto przyjrzeć się liczbom. Nawet po ostatnich zakupach bilans Fed to 5 bilionów dolarów. Samego długu korporacyjnego jest na świecie 75 bilionów dolarów, a przecież Fed skupuje głównie obligacje rządowe, korporacyjne są jedynie dodatkiem. Implozja rynku długu korporacyjnego oczywiście miałaby bardzo szerokie konsekwencje, w tym dla rynku walut. Ponieważ większość długu jest nominowana w dolarach (w dużym stopniu również poza USA), brak możliwości jego rolowania przyczyniłby się do powstania kolejnej fali umocnienia amerykańskiej waluty. Ryzyka z tego tytuły dla złotego są zatem oczywiste.
Wracając do bieżącej sytuacji, dziś przed nami spora dawka raportów, m.in. raport ADP pokazujący zmianę zatrudnienia w marcu oraz ISM pokazujący koniunkturę w przemyśle (odpowiednio 14:15 i 16:00, obydwa dla USA). Jednak warto pamiętać, że te raporty nie będą jeszcze w pełni oddawać powagi sytuacji w USA. Tymczasem 8:45 euro kosztuje 4,5749 złotego, dolar 4,1633 złotego, frank 4,3222 złotego, zaś funt 5,1377 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA
Główny Ekonomista XTB