Status dolara jako pieniądza rezerwowego daje USA od dekad możliwość eksportowania polityki pieniężnej. Oznacza to tyle, że jeśli inny kraj nie stosuje polityki podobnej do tej prowadzonej przez Fed, cena tej waluty może się istotnie zmienić względem dolara, wpływając na lokalną inflację. Idealny przykład takiej sytuacji mamy obecnie – Fed stosuje coraz luźniejszą politykę pieniężną, wywierając negatywną presję na dolara, a to stwarza dodatkowy problem z pobudzeniem inflacji w innych krajach. W strefie euro ceny spadły o 0,2% w skali roku, zaś jednocześnie kurs EURUSD wzrósł powyżej 1,20. Słaby dolar pomaga także amerykańskim firmom – przemysłowy wskaźnik ISM w USA wzrósł do 56 pkt., podczas gdy w Europie poprawa wskaźników uległa wyhamowaniu. Obrazu dopełniają opublikowane dziś słabsze dane o sprzedaży detalicznej w Niemczech za lipiec, która okazała się sporo słabsza od oczekiwań. Dlaczego zatem EBC nie może kopiować polityki Fed, osłabiając euro i stymulując odbicie inflacji? Problem w tym, że EBC doszedł do ściany jeszcze przed kryzysem i nigdy się od niej nie odsunął, dalsze luzowanie jest zatem bardzo mało efektywne. Fed przynajmniej rozpoczął proces podwyżek stóp i redukcji bilansu i choć był on krótkotrwały, dał pewien bufor działania, którego nie miały już inne duże banki centralne. Fed korzystając z tego buforu faktycznie sprawił, że polityka EBC czy Banku Japonii stała się relatywnie bardziej restrykcyjna, a zatem te waluty musiały umocnić się wobec dolara. Jak jednak wiemy Fed poszedł jeszcze dalej, zmieniając cel inflacyjny i wpychając inne banki centralne jeszcze głębiej w narożniki. Stąd paradoks, że w dniu publikacji fatalnych danych o inflacji dla EMU mamy także dwuletni rekord EURUSD. EBC oczywiście nie może pozostać całkowicie bierny, musi przynajmniej spróbować jakoś odpowiedzieć na to, co zrobił Fed i w ten sposób będziemy mieć globalizację szaleńczej polityki Fed, która widoczna jest ostatnio najlepiej w notowaniach spółek technologicznych, których ceny są wielokrotnie wyższe niż przed pandemią i zdają się nie przestawać rosnąć.
W dzisiejszym kalendarzu uwaga zwrócona będzie na raport ADP (14:15). Ponieważ Fed zaznaczył, że nie będzie reagować na lepsze dane, ryzyko dla rynków wystąpiłoby w sytuacji rozczarowania. Inwestorzy spodziewają się, że w sierpniu powróciło 950 tys. miejsc pracy. O 9:50 dolar kosztuje 3,7052 złotego, euro 4,3995 złotego, frank 4,0631 złotego, zaś funt 4,9409 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA
Główny Ekonomista XTB