Kurs EUR/PLN, który przed tygodniem wyznaczył 11-letnie maksimum na poziomie 4,64, wczoraj obniżył się o niemal 5 gr, łamiąc barierę 4,56. O ile w mojej ocenie fakt aprecjacji złotego nie powinien dziwić – w cenach były w przeważającej części informacje negatywne dla polskiej waluty – o tyle jego skala i timing już tak. W krótkim terminie zakładałbym bowiem fluktuację notowań EUR/PLN wokół poziomu 4,60 w oczekiwaniu na rozstrzygnięcia czy to kwestii kolejnych lockdownów europejskich gospodarek, czy wydarzeń w USA (wybory prezydenckie, uzupełniające do Senatu, posiedzenie Fedu). Tak się jednak nie stało. Złoty – wraz z pozostałymi walutami naszego regionu – rozpoczął trwający tydzień od zdecydowanego umocnienia. Nie spodziewam się, by kolejne dni miały przynieść dalsze tak spektakularne zniżki notowań. Tym bardziej że czynnikiem lokalnym mogącym hamować do pewnego stopnia zakres aprecjacji polskiej waluty będą sygnały z RPP. Rada, która nieoczekiwanie przesunęła swoje listopadowe posiedzenie na najbliższy piątek, prawdopodobnie ponownie negatywnie wyrazi się o zbyt małym – w ocenie tego gremium – dostosowaniu wyceny złotego do obniżek stóp procentowych.

Liczę się z utrzymaniem presji kupujących na krótkim końcu krzywej, która może pogłębiać ujemne rentowności w przypadku dwulatki. Z kolei obligacje 10-letnie mogą nieco zwyżkować w dochodowości, odreagowując wyraźny wzrost cen z ubiegłego tygodnia. ¶