Sytuacja na rynku Bitcoina przypomina tę sprzed trzech lat, tylko cena jest niemal o 10 tys. dolarów wyższa. Wczoraj (tak, Bitcoinem można handlować przez cały tydzień, a zatem także w niedzielę i święta) cena przekroczyła przez moment 28 tys. dolarów, a jednocześnie symboliczne 100 tys. złotych. Zwolennikcy kryptowaluty argumentują, że w czasach, gdy banki centralne nie dbają już o wartość pieniądza, a rosnąca ilość regulacji wzbudza coraz większą nieufność do tradycyjnego systemu finansowego, Bitcoin (i po części inne kryptowaluty) stają się realną alternatywą. Dodatkowo formalnie zainteresowanie Bitcoinem deklaruje coraz większa ilość instytucji finansowych. Problem w tym, że podobne deklaracje i hasła słyszeliśmy przed trzema laty i nie uchroniło to ceny Bitcoina przed załamaniem. Co więcej, od tamtego momentu skala wykorzystania kryptowaluty w realnej gospodarce... zmalała. Przyszłość Bitcoina jako środka płatniczego jest zatem nadal nierozstrzygnięta, natomiast to, co się dzieje moim zdaniem idealnie oddaje szeroki rynek – kipiącą z każdej strony gotówkę pompowaną beznamiętnie przez banki centralne pod hasłem walki z kryzysem. Czyż Bitcoin, handlowany o każdej porze dnia i nocy, nie jest dla niej idealnym ujściem?
Na rynkach po Świętach również dominuje optymizm. Kontrakty na amerykańskie indeksy znów są na historycznych maksimach, świętując kompromis w sprawie Brexitu (jakkolwiek słaby by on nie był) i podpisanie przez Trumpa pakietu stymulacyjnego (gdyby nie podpisał też byłoby dobrze, bo dawałoby to podstawę do zwiększenia wypłat i całego pakietu). Rynki niespecjalnie przejęły się informacjami z Japonii, gdzie rozczarowała produkcja (podobnie jak cała seria danych z USA przed Świętami), a rząd zapowiedział zamknięcie granic do końca stycznia. Dlaczego zatem złoty miałby się przejmować rozpoczętym właśnie 3-tygodniowym okresem lockdownu? O 7:55 euro kosztuje 4,5086 złotego, dolar 3,6876 złotego, frank 4,1463 złotego, zaś funt 5,0061 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA
Główny Ekonomista XTB