W pierwszej dziesiątce największych globalnych rynków gier Rosji nie ma. Według zeszłorocznego zestawienia Newzoo kraj ten był na 14. pozycji z rynkiem o wartości 1,8 mld USD, podczas gdy np. na Niemcy przypada niemal 6 mld USD, na Wielką Brytanię ponad 5 mld USD, a na Francję 4 mld USD.
– Deweloperzy gier są w relatywnie dobrej sytuacji w stosunku do szerokiego rynku. Ich ekspozycja na Rosję oraz Ukrainę jest raczej ograniczona – mówi Michał Wojciechowski, ekspert Ipopemy Securities. Zwraca uwagę na narastające ryzyko globalnego spowolnienia gospodarczego. – A gry komputerowe stanowią raczej alternatywę dla bardziej kosztownych form rozrywki, w związku z tym nie spodziewamy się istotnego spadku popytu w sektorze. Dodatkowo spółki korzystają na słabszym złotym – podkreśla analityk. Jego zdaniem jeżeli chodzi o poszczególne studia, istotnie większą ekspozycję na konflikt ma spółka The Farm 51 (pośrednio rosyjski wydawca oraz gra o obecnie kontrowersyjnej tematyce dotyczącej trzeciej wojny światowej).

– Z kolei PCF Group w ostatnim czasie rozpoczęło prace nad utworzeniem studia we Lwowie, jednak w tym przypadku ekspozycja raczej pozostawała marginalna. Część spółek może też odczuć braki kadrowe, raczej jednak na ograniczonym poziomie – podsumowuje Wojciechowski.
Marginalne znaczenie rynki wschodnie mają dla grupy PlayWaya. – Ukraina u nas widniała jako zero procent, a Rosja jako 3 proc. kwotowo – potwierdza Krzysztof Kostowski, prezes i wiodący akcjonariusz PlayWaya. W przypadku innych producentów gier jest to podobny rząd wielkości, maksymalnie kilkuprocentowy.