Stacjonarny operator, kontrolowany przez Exatel (spółka została wystawiona na sprzedaż przez Polską Grupę Energetyczną), uważa, że należy mu się zwrot 86 mln zł z tytułu nienależnej zapłaty za koncesję oraz kolejne blisko 85 mln zł z tytułu utraconych korzyści. Chodzi o koncesję opłaconą przez NOM w 2000 r.
Jak pisaliśmy wcześniej, NOM uważa, że należy mu się zwrot pieniędzy, bo za sprawą zmian w prawie, po 2002 r. „koncesja została wyeliminowana z obrotu gospodarczego”.
Operator pierwotnie wystąpił do Urzędu Komunikacji Elektronicznej o zwrot około 81 mln zł. UKE uznało jednak w kwietniu br., że spółka nie ma podstaw, aby domagać się zwrotu zapłaty na koncesję. 15 kwietnia regulator umorzył postępowanie w sprawie wniosku NOM-u z grudnia 2009 r.
Koncesje były wydawane podmiotom chcącym rozpocząć działalność operatora stacjonarnego przez Ministerstwo Łączności. Z czasem okazało się, że było to niezgodne z przepisami unijnymi, a tzw. sprawy koncesyjne zostały zgodnie z właściwością przekazane do UKE. Część operatorów skorzystała ze zmiany prawa i zamieniła zobowiązania koncesyjne na inwestycje.
- Taki pozew złożony w tym momencie do sądu może mieć na celu podbicie ceny za Exatel – uważa Paweł Puchalski, szef działu analiz DM BZ WBK. - Na pewno jednak argumentacja, jaką przyjmą potencjalni kupujący będzie taka, że tej należności nie ma i nie ma ona wpływu na wycenę – dodał.