Ropa Brent zatrzymała się w okolicach 130 dolarów za baryłkę, ale w związku z możliwymi dalszymi sankcjami ze strony Zachodu czy samych ruchów ze strony Rosjan perspektywy wzrostowe zostały utrzymane. Każdy uczestnik rynku zastanawia się, jak wysoko mogą sięgnąć ceny ropy naftowej. 150? 200? A może nawet 300 dolarów za baryłkę? Poziom 150 USD to okolice poprzednich historycznych szczytów, które były wywołane przede wszystkim szokiem popytowym, i ostatecznie doprowadził on do destrukcji popytu. Obecna sytuacja pod wieloma względami przypomina z kolei szok podażowy po ataku Iraku na Kuwejt. USA nałożyły wtedy embargo na iracką ropę, co doprowadziło do „zamrożenia" nawet 8 proc. globalnej podaży ropy. Obecnie zagrożona jest przede wszystkim ropa rosyjska wysyłana do krajów zachodnich, ale wciąż można mówić, że niemal cały eksport może stać pod znakiem zapytania. Na początku lat 90. ceny wzrosły w szybkim czasie nawet 140 proc. i teraz nie wyklucza się takiej możliwości. Niemniej pierwszy efekt destrukcji popytu może być już zauważalny przy poziomie 165 dolarów za baryłkę.

Z drugiej strony poziomy, które doprowadziłyby do podobnej recesji jak w 2008 r., to już raczej 200, a nawet 240 dolarów. Oczywiście wydają się abstrakcyjne, ale z pewnością wszyscy muszą przygotować się na to, że poziom przynajmniej 150 dolarów to naprawdę bardzo prawdopodobny scenariusz.