Dziś jest on wsparciem. Po umiarkowanych spadkach we wtorek i środę, w czwartek ceny złota odbiły i tym samym po poniedziałkowej zwyżce ani na moment nie spadły poniżej wspomnianego psychologicznego poziomu. W piątek do południa złoto notowało minimalne spadki – za kontrakt na uncję metalu trzeba było zapłacić ponad 1320 dolarów.
Dobra passa rozpoczęła się na początku tygodnia – w poniedziałek cena kontraktów terminowych wybiła się powyżej 1300 dolarów. Doszło do tego po raz pierwszy od listopada ubiegłego roku, kiedy to na rynkach panowała niepewność związana z wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych.
Do wybicia przyczyniły się wypowiedzi szefowej amerykańskiej Rezerwy Federalnej i prezesa Europejskiego Banku Centralnego ze spotkania w Jackson Hole. A raczej ich brak – z reguły zarówno Janet Yellen, jak i Mario Draghi podczas sympozjum otwarcie mówili o polityce monetarnej, jednak tym razem ominęli ten temat. Rynki odczytały to jako „gołębi" sygnał, stąd też spadła wartość dolara. Ten z kolei jest ujemnie skorelowany z cenami złota.
Czwartkowe spadki były natomiast podyktowane umacniającym się w pierwszej części dnia dolarem. Po pozytywnych danych z amerykańskiej gospodarki tamtejsza waluta znów zaczęła tracić, co tradycyjnie wsparło notowania złota i wywindowało jego cenę do prawie 1330 dolarów za uncję.