Ożywienie popytu ma związek z powrotem obaw o słabe plony pszenicy na świecie. Już od kilku miesięcy ważnym tematem na rynku pszenicy jest dramatyczne obniżenie produkcji w środkowej i północnej części Europy (także w Polsce) na skutek przedłużającej się suszy. Problemy nie ominęły także Rosji i Ukrainy, gdzie również pogoda nie rozpieszczała rolników, a nawet zaczęły się pojawiać obawy o wprowadzenie restrykcji eksportowych w Rosji.
W tym tygodniu w centrum uwagi inwestorów znalazła się Australia, gdzie susze we wschodniej części kraju doprowadziły do najniższej produkcji pszenicy od dekady. Australian Bureau of Agricultural and Resource Economics and Sciences (ABARES) podało, że oczekuje tegorocznej produkcji pszenicy w Australii na poziomie 19,1 mln ton, co oznacza cięcie o 13 proc. w porównaniu z wcześniejszą prognozą.
Australia na ogół eksportuje około dwóch trzecich wyprodukowanej w kraju pszenicy, jednak ta proporcja stoi pod znakiem zapytania w obliczu znacząco niższych plonów we wschodniej części Australii. Krótkoterminowo takie czynniki generują presję wzrostową na ceny pszenicy, jednak warto mieć na uwadze, że największym szokiem dla inwestorów w bieżącym roku były dane z Unii Europejskiej – a one są już w dużej mierze uwzględnione w cenach rynkowych tego zboża.