Z danych American Chemistry Council (ACC) wynika, że w 2009 r. globalna produkcja branży chemicznej spadła o 4,6 proc. W drugiej połowie minionego roku dało się jednak zauważyć pierwsze symptomy ożywienia. ACC prognozuje, że w 2010 r. światowa produkcja wzrośnie o 4,6 proc., co niemal pozwoli powrócić do poziomów notowanych przed dwoma laty. Czy oznacza to, że kryzys w branży chemicznej się już skończył?
[srodtytul]Sytuacja firm się poprawia, ale...[/srodtytul]
Pytani przez nas eksperci oceniają, że 2009 r. był szczytem kryzysu w branży chemicznej. Dlatego w tym roku spodziewają się odbicia. Skąd przekonanie, że w 2010 r. sytuacja branży ulegnie poprawie? - Światowe gospodarki zaczęły się stabilizować wiosną 2009 roku (Azja) i latem 2009 roku (USA, Zachodnia Europa), m.in. dzięki rządowym programom wsparcia oraz odbudowie łańcucha dostaw. Firmy informują, że obecnie mają więcej pewności w prognozowaniu na ponad 60-90 dni. W tym samym czasie zeszłego roku przewidywanie na dłużej niż 30 dni było niemal niemożliwe - mówi Tim Hanley, wiceprezes Deloitte z USA. Jego zdaniem jest to jeden z czynników świadczących o tym, że kryzys w branży chemicznej dobiegł końca.
Poprawy sytuacji rynkowej spodziewa się również Stephen Pope, szef działu analiz Cantor Fitzgerald Europe. Mimo to ocenia, że w tym roku nie powinniśmy oczekiwać znaczącej poprawy wyników przedsiębiorstw z sektora chemicznego.
- Programy cięcia kosztów przeprowadzone w 2009 r. powinny pomóc firmom z branży w zwiększeniu zysków. Popyt krajów rozwijających się jest co prawda stabilny, ale popyt krajów rozwiniętych jest wciąż słaby i stabilizuje się na obniżonych poziomach - mówi Pope. - Moim zdaniem branża chemiczna najgorsze ma już za sobą. Wzrost w krajach rozwiniętych będzie jednak kruchy. Nawet jeśli dojdzie do drobnego wzrostu popytu, to szanse na znaczne zwiększenie zysków zostaną ograniczone przez podaż ze Środkowego Wschodu i Chin - dodaje.