Sześć miesięcy temu analitycy spodziewali się kontynuacji surowcowej hossy. Napędzać ją miał wzrost fizycznego popytu wywołany przez ożywienie gospodarcze. Duże nadzieje wiązano z Chinami, których gospodarka miała rozwijać się w ciągu roku w tempie 9,5 proc.
Spodziewano się, że Państwo Środka będzie wchłaniać każdą nadwyżkę na rynkach surowcowych. Miało się to przyczyniać do wzrostu cen metali przemysłowych i surowców energetycznych. Ale wzrost ten według większości prognoz miał być wolniejszy niż w 2009 r., gdy rynki surowcowe odreagowały cenowe tąpnięcie po upadku banku Lehman Brothers. Zdaniem analityków rosnąć miały również ceny złota. Spodziewali się oni, że koniunkturę na tym rynku napędzać będzie obawa przed powrotem inflacji oraz odwrót inwestorów od dolarowych aktywów.
Przez pierwszy kwartał prognozy zdawały się sprawdzać. Cena ropy naftowej wzrosła w Nowym Jorku o 5,5 proc., miedzi o 5,6 proc., aluminium o 4,7 proc. W maju doszło jednak do mocnych spadków cen metali przemysłowych oraz surowców energetycznych. Przez maj ropa staniała z 87 USD za baryłkę do 68 USD za baryłkę.
Ceny głównych metali przemysłowych traciły wówczas po 20 proc. Inwestorzy wyraźnie obawiali się, że kłopoty Grecji oraz innych gospodarek z peryferii strefy euro zdestabilizują europejski system finansowy oraz sprawią, że na Stary Kontynent powróci recesja. Doszły do tego obawy przed możliwym spowolnieniem gospodarczym w Chinach. Ekonomiści coraz częściej zaczęli wskazywać, że ożywienie gospodarcze na świecie traci tempo i możliwa jest kolejna fala kryzysu. Nad rynkami surowcowymi zawisł cień dekoniunktury. – Na rynkach surowcowych mamy korektę już od kwietnia, maja. Prawdopodobnie czeka nas 12–18 miesięcy trendu bocznego.
Hossa zacznie się wtedy, gdy będzie zapowiadało się na solidny wzrost gospodarczy na świecie. Obecnie chińska gospodarka zwalnia, europejska może znowu wpaść w recesję, a wzrost PKB w USA jeszcze nie nabrał tempa. Fundusze mało więc obecnie inwestują na tym rynku. Oczywiście istnieją wciąż dobre okazje do ulokowania pieniędzy w niektórych surowcach – mówi „Parkietowi” Nick Moore, analityk surowcowy z Royal Bank of Scotland.