Rynki surowcowe złapały chwilową zadyszkę

Europejski kryzys zadłużeniowy oraz obawy przed spowolnieniem gospodarczym w Chinach zahamowały zwyżki na rynku surowców energetycznych oraz metali przemysłowych, ale przyczyniły się do osiągnięcia przez złoto rekordowych cen. Mocno drożeją również produkty rolnicze. Ma to jednak głównie związek z pogodą. Analitycy uważają, że do pełnego surowcowego ożywienia może dojść dopiero pod koniec roku

Publikacja: 24.07.2010 04:08

Rynki surowcowe złapały chwilową zadyszkę

Foto: GG Parkiet

Sześć miesięcy temu analitycy spodziewali się kontynuacji surowcowej hossy. Napędzać ją miał wzrost fizycznego popytu wywołany przez ożywienie gospodarcze. Duże nadzieje wiązano z Chinami, których gospodarka miała rozwijać się w ciągu roku w tempie 9,5 proc.

Spodziewano się, że Państwo Środka będzie wchłaniać każdą nadwyżkę na rynkach surowcowych. Miało się to przyczyniać do wzrostu cen metali przemysłowych i surowców energetycznych. Ale wzrost ten według większości prognoz miał być wolniejszy niż w 2009 r., gdy rynki surowcowe odreagowały cenowe tąpnięcie po upadku banku Lehman Brothers. Zdaniem analityków rosnąć miały również ceny złota. Spodziewali się oni, że koniunkturę na tym rynku napędzać będzie obawa przed powrotem inflacji oraz odwrót inwestorów od dolarowych aktywów.

Przez pierwszy kwartał prognozy zdawały się sprawdzać. Cena ropy naftowej wzrosła w Nowym Jorku o 5,5 proc., miedzi o 5,6 proc., aluminium o 4,7 proc. W maju doszło jednak do mocnych spadków cen metali przemysłowych oraz surowców energetycznych. Przez maj ropa staniała z 87 USD za baryłkę do 68 USD za baryłkę.

Ceny głównych metali przemysłowych traciły wówczas po 20 proc. Inwestorzy wyraźnie obawiali się, że kłopoty Grecji oraz innych gospodarek z peryferii strefy euro zdestabilizują europejski system finansowy oraz sprawią, że na Stary Kontynent powróci recesja. Doszły do tego obawy przed możliwym spowolnieniem gospodarczym w Chinach. Ekonomiści coraz częściej zaczęli wskazywać, że ożywienie gospodarcze na świecie traci tempo i możliwa jest kolejna fala kryzysu. Nad rynkami surowcowymi zawisł cień dekoniunktury. – Na rynkach surowcowych mamy korektę już od kwietnia, maja. Prawdopodobnie czeka nas 12–18 miesięcy trendu bocznego.

Hossa zacznie się wtedy, gdy będzie zapowiadało się na solidny wzrost gospodarczy na świecie. Obecnie chińska gospodarka zwalnia, europejska może znowu wpaść w recesję, a wzrost PKB w USA jeszcze nie nabrał tempa. Fundusze mało więc obecnie inwestują na tym rynku. Oczywiście istnieją wciąż dobre okazje do ulokowania pieniędzy w niektórych surowcach – mówi „Parkietowi” Nick Moore, analityk surowcowy z Royal Bank of Scotland.

[srodtytul]Złoto zawsze pewniakiem?[/srodtytul]

Jednym z nielicznych surowców, którym nie zaszkodził europejski kryzys zadłużeniowy, jest złoto. Co więcej, to właśnie zawirowania gospodarcze w strefie euro sprawiły, że ten kruszec mocno drożał. W czerwcu osiągnął w Londynie nawet rekordową cenę – 1260,9 USD za uncję. Od tej pory, wraz ze zmniejszeniem obaw inwestorów dotyczących strefy euro, szlachetny metal nieco staniał. W piątek kosztował już tylko 1190,95 USD za uncję. Wciąż był jednak droższy, niż mówiła średnia prognoz analityków z końca 2009 r. Wskazywała ona, że na koniec drugiego kwartału 2010 r. uncja będzie kosztowała tylko 1075 USD. Średnia prognoz mówi teraz, że na koniec 2010 r. uncja złota będzie kosztować 1197 USD, czyli prawie tyle co teraz.

– Nie spodziewałbym się obecnie mocnego wzrostu ceny złota. Na koniec trzeciego kwartału może ona wynieść około 1150 USD za uncję. Popyt inwestycyjny na ten kruszec obecnie słabnie. Ceny prawdopodobnie znacząco wzrosną dopiero pod koniec roku, w związku ze zwiększonym, przedświątecznym popytem – twierdzi w rozmowie z „Parkietem” Daniel Briesiemann, analityk surowcowy z Commerzbanku.

Są oczywiście eksperci spodziewający się dalszej złotej hossy. Zazwyczaj są oni bardzo pesymistycznie nastawieni do szans ożywienia gospodarczego. – Biorąc pod uwagę obecny niepokój przed powrotem inflacji, zwalniające tempo ożywienia gospodarczego oraz europejski kryzys zadłużeniowy, złoto może jeszcze zyskać na wartości, gdyż inwestorzy zmniejszają swoje zaangażowanie w papierowe waluty – uważa James Moore, analityk z londyńskiej firmy TheBullionDesk.com.

Z takimi opiniami polemizują eksperci firmy badawczej RGE Monitor, należącej do Nouriela Roubiniego, ekonomisty, który trafnie przewidział światowy kryzys. – Obawy napędzające wzrost cen złota dotyczą realnych zagrożeń, które nie powinny być ignorowane. Nie sądzimy jednak, by inwestorzy powinni spodziewać się dużych zwyżek cen złota. Szlachetny kruszec jest atrakcyjny dla inwestorów szczególnie zaniepokojonych wysoką inflacją, długą deflacją oraz ryzykiem globalnego załamania finansowego. Nasze podstawowe scenariusze gospodarcze nie przewidują tych ekstremalnych zdarzeń. Biorąc zaś pod uwagę, że złoto już mocno zyskało na wartości, istnieje ryzyko spadku jego cen – piszą eksperci RGE Monitor.

[srodtytul]Ropa bez zaskoczenia[/srodtytul]

Rynek naftowy przez cały ubiegły rok lizał rany po upadku Lehman Brothers. Od dołka z grudnia 2008 r. do końca 2009 r. ceny ropy wzrosły aż o 134 proc. Analitycy sześć miesięcy temu spodziewali się kontynuacji wzrostów, ale uważali, że będą wolniejsze. Średnia prognoz mówiła, że ropa będzie kosztować w Nowym Jorku w drugim kwartale 76 USD za baryłkę, a w trzecim 80 USD za baryłkę. Część ekspertów mówiła, że może ona zdrożeć przed końcem pierwszego półrocza do 90 USD za baryłkę. Prognozy były więc raczej trafne. Czarne złoto rzeczywiście kosztowało przez pewien czas w minionym półroczu blisko 90 USD za baryłkę. Później jednak inwestorów poważnie wystraszyła sytuacja w strefie euro i ropa mocno staniała. W piątek baryłka kosztowała za oceanem prawie 79 USD. Średnia prognoz mówi, że na koniec trzeciego kwartału będzie kosztować 80 USD. Czyli niewiele wzrośnie.

– Obecna cena ropy, bliska 80 USD za baryłkę, jest zbyt wysoka. Nie uzasadniają jej przecież ani sytuacja gospodarcza na świecie, ani duże nadwyżki surowca na rynku. Do końca roku ropa stanieje więc prawdopodobnie do 70 USD za baryłkę – wskazuje Briesiemann.

– Korelacja między rynkami finansowymi a rynkiem ropy jest obecnie bardzo duża. Kluczowe są nastroje, a szczególnie obawy przed tym, że ożywienie gospodarcze będzie anemiczne. W następnych tygodniach ceny ropy będą więc oscylowały w przedziale między 70 USD za baryłkę a 80 USD. Później mogą rosnąć, zależnie od tego, jakie nastroje będą panowały na rynkach finansowych. Wzrost będzie jednak raczej powolny. Na koniec roku baryłka ropy może kosztować jedynie 80 USD. Bardziej solidny wzrost może nadejść dopiero w przyszłym roku, wraz ze zwiększeniem się popytu – mówi „Parkietowi” Sintje Diek, zajmująca się analizami rynku naftowego w hamburskim HSH Nordbanku.

[srodtytul]Metale przemysłowe barometrem ożywienia[/srodtytul]

Ceny miedzi, niklu, cynku, ołowiu, aluminium oraz innych metali przemysłowych, podobnie jak ropy, notowały w zeszłym roku spore wzrosty. Spodziewano się, że światowe ożywienie gospodarcze będzie sprzyjało kontynuacji hossy. W drugim kwartale na rynku metali przemysłowych doszło jednak do korekty. Cena miedzi jest więc obecnie w Londynie niższa o 5,1 proc. niż na koniec 2009 r., aluminium o 8,9 proc., a ołowiu o 19,9 proc. Średnia prognoz z końca zeszłego roku wskazywała jednak na to, że dojdzie do korekty. Mówiła, że w trzecim kwartale będzie się płaciło 6250 USD za tonę miedzi. Obecnie płaci się w kontraktach terminowych ponad 7 tys. USD za tonę. Średnia prognoz mówi, że do końca roku cena miedzi niewiele się zmieni i będzie nadal niższa od około 7400 USD za tonę, które płacono rok wcześniej.

Średnia prognoz dla aluminium z końca 2009 r. mówiła, że w trzecim kwartale za tonę tego metalu będzie się płacić 1958 USD, czyli niewiele mniej niż obecnie. Aktualne prognozy mówią jednak, że na koniec czwartego kwartału tona aluminium kosztować będzie 2100 USD. – Nie spodziewamy się, by metale przemysłowe zdrożały w trzecim kwartale. Mogą one osiągnąć wtedy tegoroczne dno. Dopiero później zaczną się umiarkowane wzrosty. Zaważy na tym najbardziej spowolnienie gospodarcze w Chinach, a także spadek tempa ożywienia w USA – twierdzi Briesiemann.

– Lipiec i sierpień są zwykle kiepskimi miesiącami na rynku metali przemysłowych. Miedź, aluminium i cynk pozostaną więc pod presją aż do września. Ich ceny mogą być jednak dużo wyższe w czwartym kwartale. Związane to będzie zarówno z sezonowym wzrostem popytu, jak i możliwą poprawą nastrojów. Prawdopodobnie inwestorzy będą wówczas lepiej oceniali perspektywy światowej gospodarki. Miedź może więc kosztować w drugiej połowie roku średnio 7150 USD za tonę, czyli więcej niż obecnie. Nawet w trakcie dekoniunktury surowiec ten powinien dobrze sobie radzić. Dotyczy to również m.in. platyny i palladu – wskazuje Moore.

Stosunkowo dobrze radzi sobie obecnie węgiel. Cena tego surowca, sprzedawanego (do celów energetycznych) w ramach trzymiesięcznych kontraktów terminowych w Rotterdamie, wyniosła 92 USD za tonę. Na początku roku było to 89 USD za tonę, a w marcu nawet 74 USD za tonę. Korzystają na tym również firmy obecne na GPW. Kurs akcji NWR skoczył od początku roku o ponad 45 proc., a Bogdanki o około 11 proc.

[srodtytul]Susza zwiększa ceny[/srodtytul]

Nieco bardziej skomplikowane jest prognozowanie cen surowców rolniczych. Zależą one w dużej mierze od pogody, którą bardzo trudno jest przewidzieć w długim terminie. Stąd też susza lub powódź w jednym z krajów Trzeciego Świata może poważnie uderzyć w rynek (o sytuacji na rynku surowców rolniczych i jej wpływie na polskie spółki pisaliśmy w „Parkiecie” 21 lipca 2010 r.).

Warunki atmosferyczne sprzyjają obecnie np. zwyżkom cen pszenicy. Powodzie oraz susze w Europie i krajach byłego ZSRR przyczynią się do obniżenia podaży tego surowca na rynku. W zeszłym roku żniwa w Unii Europejskiej przyniosły 293 mln ton ziarna pszenicznego. W tym roku według średnich prognoz analityków mogą być one mniejsze o 12 mln ton. O ile więc na początku roku konsensus analityków mówił o cenie pszenicy wynoszącej w trzecim kwartale 530 centów za buszel (194,85 USD za tonę), o tyle obecnie średnia prognoz mówi o cenie pszenicy wynoszącej w trzecim kwartale 570 centów za buszel (209,5 USD za tonę).

Kiepska pogoda już piąty rok z rzędu przyczyniła się również do zwyżek cen kakao. Na londyńskiej giełdzie Liffe są one obecnie na poziomie zbliżonym do najwyższego od trzech dekad. Przyczyną zwyżek są m.in. informacje o chorobie, która zaatakowała uprawy na Wybrzeżu Kości Słoniowej, czyli kraju będącym jednym z głównych producentów tego ziarna.

Spekulacja również zrobiła swoje. W zeszłym tygodniu ceny kakao w Londynie sięgnęły 2,73 tys. funtów za tonę, najwyższego poziomu od 33 lat. Stało się tak, gdyż 241 tys. ton tego ziarna kupił Anthony Ward, finansista zarządzający funduszem Amajaro. Była to największa od 14 lat transakcja na rynku kakao. Nieco mniejszej dokonał w 2002 r., kupując, a następnie sprzedając 202 tys. ton tego surowca. Zarobił na niej wówczas 40 mln funtów. Można się spodziewać, że obecnie powtórzy ten manewr. A na rosnących cenach żywności zarobi w tym roku wielu spekulantów. Brytyjska organizacja pozarządowa World Development Movement szacuje, że w zeszłym roku tylko bank Goldman Sachs zarobił, spekulując na rynku produktów rolniczych 1 mld USD.

Zainteresowanie inwestorów tym rynkiem prawdopodobnie w przyszłości jeszcze wzrośnie. – Myślę, że ludzie są zainteresowani tą klasą aktywów, gdyż zdają sobie sprawę z tego, że światowa populacja rośnie i w przyszłości będzie dochodzić do poważnego niedoboru żywności i wody – stwierdził Anthony Ward.

Surowce i paliwa
MOL stawia na dalszy rozwój sieci stacji paliw
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Surowce i paliwa
Orlen bez sukcesów w Chinach
Surowce i paliwa
Mniej gazu po fuzji Orlenu z Lotosem i PGNiG
Surowce i paliwa
Obecny i były zarząd Orlenu oskarżają się nawzajem
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Surowce i paliwa
JSW szuka optymalizacji kosztów. Bogdanka może pomóc
Surowce i paliwa
Praca w kopalniach coraz mniej efektywna. Zyski górnictwa zamieniły się w straty