Zdaje się, że w 2011 r. górnictwo odnotuje rekordowe zyski, jednak wydobycie węgla spada. Czy ta tendencja zostanie zatrzymana?
Maciej Kaliski: Spółki węglowe, bez uwzględnienia Bogdanki po pięciu miesiącach tego roku osiągnęły 1,13 mld zł zysku netto w porównaniu do 1,18 mld zł w całym 2010 r. To powinien być dobry rok dla branży. Jeśli mówimy o spadku wydobycia, to w ciągu pięciu pierwszych miesięcy 2010 r. w porównaniu do tego okresu w 2009 r. wyniósł on 3,4 proc. Zaś w okresie styczeń - maj 2011 r. w porównaniu do analogicznego okresu rok wcześniej tylko ok. 1 proc. Gdy poznamy wyniki półroczne (giełdowe Bogdanka i JSW publikują je 31 sierpnia - red.) będziemy mogli powiedzieć, czy udaje się zatrzymać spadek wydobycia. Warto dodać, że od 2008 r. mamy przełom w wydatkach na inwestycje kopalń. Ponad 2 mld zł rocznie zainwestowane w maszyny czy nowe złoża powinno przynieść efekty po ok. czterech latach.
Czy Polska ma jeszcze szanse przestać być importerem węgla netto? Szacunki Węglokoksu, naszego głównego eksportera czarnego złota mówią o 14 mln ton importu, a ok. 6 mln ton eksportu w 2011 r.
Import węgla w Polsce był od zawsze, m.in. koksowego tej jakości, którego w kraju mamy mniej. Podczas gdy w 2010 r. import węgla wyniósł 13,4 mln ton, to w pierwszym półroczu tego roku to już 7,3 mln ton. Ale węgiel to podstawa naszej elektroenergetyki. Trzeba też powiedzieć, że mamy inne koszty niż kraje wydobywające węgiel kamienny tańszą metodą odkrywkową. W Polsce eksploatacja schodzi coraz głębiej, za tym idą koszty energetyczne, czyli np. chłodzenia wyrobisk, dlatego odbiorcom z północy często bardziej opłaca się kupić węgiel z importu niż ponosić koszty transportu ze Śląska. Resort gospodarki zalecił zarządom spółek węglowych, by cięły koszty produkcji.
Pomoże w tym ustawa o ulgach z węglowej akcyzy?