Dziś komitet protestacyjny podjął decyzję o rozpoczęciu akcji strajkowej. Spór w spółce związany jest z kwestią podwyżek płac na ten rok (związkowcy domagają się 7 proc. w części stałej, zarząd mówi o ok. 3 proc. i podwyżkach w części zmiennej) oraz kształtem umów o pracę dla nowozatrudnionych, bo zdaniem strony społecznej zapisy w dokumentach są niezgodne z kodeksem pracy (sprawą zajmuje się m.in. PIP).

- Nie wiemy, czy strajk będzie dwugodzinny, dobowy czy tygodniowy. Ustalamy szczegóły, przygotowujemy stosowne dokumenty dla zarządu oraz informacje dla załogi. W przyszłym tygodniu przed strajkiem odbędą się też masówki w kopalniach – mówi Szereda.

Decyzja strony związkowej wywołała spore zaskoczenie w zarządzie spółki.

- Nie otrzymaliśmy żadnej informacji na temat ewentualnej akcji protestacyjnej planowanej przez związki. Rozmowy nie zostały jeszcze zakończone, jesteśmy więc zdziwieni taka reakcją. W trakcie rozmów, które miały miejsce w ubiegłym tygodniu, udało się ustalić pakiet konkretnych rozwiązań, który miał zostać dopracowany przez zespół roboczy. Zaczęliśmy mieć nadzieję, że uda nam się dojść do porozumienia, niestety w poniedziałek strona społeczna nieoczekiwanie zaostrzyła swoje stanowisko. Zarząd spółki deklaruje jednak nadal chęć rozwiązania wszelkich spornych kwestii, w tym celu proponuje powrócić do klimatu rozmów i ustaleń poczynionych w ubiegłym tygodniu. Naprawdę byliśmy w stanie sporo ustąpić zarówno w kwestii  wynagrodzeń,  nowych umów, jak i dni wolnych od pracy. Niestety, bez  uzgodnienia ze związkami zarząd nie może wprowadzić żadnej podwyżki płac - taką właśnie odpowiedź otrzymaliśmy od PIP na nasze zapytanie - tłumaczy Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzeczniczka JSW.

Jeśli górnicy zatrzymają na dobę wszystkie kopalnie spółki, będzie to oznaczało ok. 30 mln zł utraty przychodów JSW z tytułu niewydobytego węgla.