Kiedy we wtorek notowania miedzi w Londynie osunęły się poniżej bariery 6 tys. USD za tonę, w środę kilkuprocentowa przecena była kontynuowana – za czerwony metal płacono nawet poniżej 5,4 tys. USD. To najmniej od wakacji 2009 r.
Technika i fundamenty
Zdaniem Doroty Sierakowskiej, analityka surowcowego DM BOŚ, obserwowane w ostatnich dwóch dniach tak gwałtowne spadki cen miedzi w Londynie to przede wszystkim efekt aktywacji zleceń stop loss – najpierw po przebiciu w dół poziomu 6 tys. USD, a później 5,5 tys. USD.
Zdaniem Sierakowskiej po tej przecenie można sobie wyobrazić „techniczne" odreagowanie notowań. Byłoby ono jednak krótkotrwałe. Trzeba bowiem pamiętać, że kurs miedzi od prawie czterech lat jest w długoterminowym trendzie spadkowym – z powodów fundamentalnych.
To głównie obawy o globalną nadpodaż surowca w związku z uruchamianiem kolejnych kopalni. Moce produkcyjne rosną, tymczasem zapotrzebowanie na metal zmniejsza się z powodu spowalniającej dynamiki wzrostu gospodarczego – tu oczy inwestorów zwrócone są zwłaszcza na Chiny, które są głównym konsumentem metalu.
– Spadek cen miedzi to pochodna dalszego spadku cen ropy i coraz gorszych informacji z Chin, m.in. o kolejnych deweloperach z problemami, będącymi pochodną hamowania rynku nieruchomości – mówi Paweł Kordala, analityk XTB. Podkreśla, że to właśnie inwestycje na rynku nieruchomości są istotnym czynnikiem odpowiadającym za tempo wzrostu gospodarki Państwa Środka, a nie konsumujące miedź sektory: budowlany czy przemysłowy.