Jak będzie rozwijał się rynek środków ochrony roślin w najbliższych latach?
Perspektywy są bardzo dobre. W skali globalnej cały czas obserwujemy wzrost liczby ludności, a więc również wzrost konsumpcji żywności. Poza tym mamy też do czynienia ze zmianami nawyków żywieniowych w różnych krajach. To wszystko powoduje, że bez udziału i wsparcia nowoczesnej, przyjaznej człowiekowi chemii wyżywienie takiej armii ludzi jest niemożliwe. Czas na to, by zmienić wizerunek producentów środków ochrony roślin. Do tej pory często pokazywano nas w złym świetle, stawiając w opozycji do tak zwanych eko-producentów. Tymczasem naszym zadaniem jest tworzenie takich środków, które unowocześniają produkcję rolną, czynią ją bardziej wydajną i konkurencyjną, a ponadto likwidują w uprawach między innymi szkodliwe dla zdrowia ludzkiego pleśnie czy grzyby.
Szacuje się, że polski rynek środków ochrony roślin wart jest 2,5 mld zł, a europejski 41 mld zł. Będzie dalej rósł?
To nieuniknione. Zakładam, że wartość tego rynku w Europie będzie rosła średniorocznie o 4 proc., aż do 2020 r. W Polsce tempo wzrostu może być nawet większe, bo pod względem zużycia środków ochrony roślin wciąż odbiegamy od innych krajów europejskich. W poprzednich latach krajowy rynek rozwijał się w tempie 10 – 13 proc. A przecież cały czas mamy do czynienia z intensyfikacją polskiego rolnictwa, które aby być konkurencyjne na światowych rynkach, musi stosować coraz bardziej zaawansowane środki ochrony roślin. Podkreślam, że jest to standardem i szacuje się, że żywność wspomagana przez środki ochrony roślin stanowi 98 procent ogółu konsumpcji.
Wraz z rozwojem rynku rośnie też konkurencja, do gry wszedł np. Synthos. Jak wobec tego chcecie utrzymać udziały w rynku?